O RUCHU RODAKÓW
PRZYSTĄP DO RUCHU RODAKÓW
RODAKpress - head
HOME - button
Polonusy kochane - ANDRZEJ WARCHAŁOWSKI

 

 

 

 

 

 

 

 


Polonusy kochane,
rodacy mili, wy którzyście porobili kariery w "nieprzyjaznym świecie", pokończyli elitarne uczelnie, pełnicie odpowiedzialne funkcje w międzynarodowych koncernach, prowadzicie własne, doskonale prosperujące przedsiębiorstwa, włączcie się do budowy IV Rzeczpospolitej!

Potrzebę wykorzystania Polaków rozrzuconych po wszystkich kontynentach zrozumiał nowy premier Jarosław Kaczyński, dając temu wyraz w swoim expose. Wcześniej, bo przed 6 miesiącami mówił o tym prezydent Lech Kaczyński. I nie sądzę żeby rządzącym Polską braciom chodziło o zwykłą ściepę do kapelusza dla ratowania państwowej kasy. W chwili wygłaszania expose gdy premier mówił o Polonii, z ław poselskich odezwały się kpiące komentarze, zapewne posłów wybranych przez skundlony lewicowy elektorat pamiętający czasy, kiedy jeszcze świat według nich był w porządku. Kiedy mówiło się per towarzyszu, chodziło do komitetu na plena, egzekutywy i nasiadówki. Jeszcze dzisiaj spotyka się starszych panów z nostalgią spoglądających w okna byłych siedzib PZPR. Ich następcy najgłośniej gardłują o demokracji, o cywilizowanych krajach, w których wybór bliźniaków na najwyższe stanowiska w kraju byłby podobno niemożliwy. Zwolennicy demokracji i cywilizacji spod znaku lewicy, powołują się na kraje, które znają najczęściej z przejazdów autostradą lub gdy pracowali na placówkach dyplomatycznych. Ich kontakty ograniczały się tam głównie do przyjęć w zaprzyjaźnionych ambasadach, co pozwalało oszczędzać na domowym budżecie i spotkań z przedstawicielami agentury wśród Polonii.

Te pokpiwania z rodaków zamieszkałych poza granicami Polski są odbiciem wieloletniej polityki emigracyjnej komunistycznych i niestety również tych po 1989 roku - rządów. Z małym wyjątkiem, na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy przy władzy był gabinet premiera Jana Olszewskiego, wykończony w ciągu jednej nocy za "niewłaściwie przeprowadzoną lustrację". Wtedy, na pewien czas w MSZ stracono "socjalistyczną czujność". Dało się wówczas zauważyć zmiany w konsulatach i w stosunku do Polonii. To był wypadek przy pracy, zaraz potem wszystko wróciło do normy.

Lustracja jest sprawą nie tylko krajową, dotyczy również Polonii, która była szczególnie inwiligowana. Polskie przedstawicielstwa dyplomatyczne zostały wyjątkowo mocno nasycone agenturą SB, od woźnego do ambasadora. Do dyspozycji były jeszcze radcostwa handlowe i polskie biura podróży. Polorbis w Kolonii na przykład, zatrudniał w okresie PRL dziesiątki osób, z których tylko niewielki procent zajmował się propagowaniem i załatwianiem turystycznych wyjazdów do Polski.
Pozyskiwanie tajnych współpracowników pośród Polonii nie było rzeczą trudną.
Konsulaty miały między innymi mocny oręż w ręku: zwolnienia z obowiązkowej wymiany waluty po przyjeździe w odwiedziny do kraju. Dla posłusznych dolary lub marki zyskiwały kilkakrotnie na wartości w stosunku do oficjalnego kursu bankowego.
Tajni współpracownicy - zdarzało się, przejmowali kierownictwo w organizacjach polonijnych rozsadzając je od wewnątrz . Zapewne wkrótce dowiemy się jak daleko sięgały macki bezpieki.

Z perspektywy mieszkańców Polski, Polonia to taki skansen, cepeliada - przez lata propaganda PRL utwierdzała nas w tym przekonaniu. Nie można było przecież pokazać Polaków, którzy zrobili karierę na Zachodzie. To byłby zły przykład w komunistycznym systemie. Przecież tylko w ustroju sprawiedliwości społecznej budowano szkoły, powstawały uczelnie, tworzono miejsca pracy. Abyśmy nie mogli stwierdzić empirycznie jak wyglądala rzeczywistość, paszport należał do najbardziej reglamentowanych dóbr doczesnych. Nie dla wszystkich jednak! Przyjrzyjcie się państwo życiorysom dzieci niektórych partyjnych notabli z lat siedemdziesiątych. Ich potomkowie zajmują dziś intratne posady, szczycą się zdobytym na Zachodzie wykształceniem, uzyskanym w czasie, gdy przytłaczająca większość Polaków nie miała najmniejszych ku temu szans!

Szkoda, że telewizje i gazety w rozlicznych komentarzach, najczęściej - a jakże - negatywnych, nie zwróciły zupełnie uwagi na słowa premiera RP o stosunkach z Polonią. Jarosław Kaczyński mówił o milionach Polaków, w tym także takich, którzy mając dobrą albo bardzo dobrą pozycję społeczną, mieszkają poza granicami kraju. "Są wśród nich i tacy, którzy byliby gotowi tu wrócić, wnosząc wiele wiedzy, wiele kwalifikacji, które w Polsce są rzadkie".
Premier stwierdził, że ludzie ci potrzebują wyraźniego sygnału nie tylko z poziomu najwyższych władz. No właśnie z tym sygnałem z niższych nieco szczebli władzy mogą być kłopoty. Nie chcę rozwijać tego tematu aby nie być posądzonym o prywatę.
Pozostaje nadzieja, że bliscy współpracownicy prezydenta i premiera, wezmą sobie do serca wypowiedzi swoich szefów i zechcą czytać i odpowiadać na korespondecję nadsyłaną przez polskich fachowców z zagranicy - w końcu biorą za to pieniądze - w przeciwnym wypadku para pójdzie tylko w gwizdek!

Andrzej Warchałowski
Bonn, 24.07.2006r.

25. 07. 2006r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS