CHIŃSKA MAŁPA I GŁUPI TYGRYS - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

Kardynalnym błędem Donalda Trumpa nie jest koncepcja odbudowy stosunków z Rosją
CHIŃSKA MAŁPA I GŁUPI TYGRYS

Prezydentura Donalda Trumpa nie przyniesie przełomu. Nie zmieni globalnych relacji na korzyść Ameryki i nie wpłynie na zmniejszenie światowych zagrożeń. Donald Trump nie tylko nie odbuduje mocarstwowej pozycji USA, lecz swoją krótkowzroczną, dyletancką polityką wzmocni jej największego wroga. Kardynalnym błędem Donalda Trumpa nie jest koncepcja odbudowy stosunków z Rosją. Nie jest nim również upatrywanie w Putinie sprzymierzeńca w walce z terroryzmem, przyzwolenie na okupację Krymu czy uczynienie z kremlowskiego watażki głównego gracza na Bliskim Wschodzie. Te groźne kryteria, mające ułatwić ludziom Trumpa robienie interesów z Rosją, są zaledwie konsekwencją znacznie poważniejszej herezji.
Błędem, który wyklucza Trumpa z grona wielkich graczy i wizjonerów politycznych, jest przekonanie, że można "rozegrać" Rosję przeciwko Chinom i na odbudowie relacji z Putinem doprowadzić do osłabienia Państwa Środka. Jakiekolwiek motywy przypisać działaniom nowego przywódcy USA i jakkolwiek oceniać infantylizm jego poglądów na świat, to stanowisko ujawnia zatrważającą ignorancję polityczną i już dziś pozwala przewidzieć fiasko amerykańskiej strategii.
Gdy w jednym z niedawnych wywiadów, Donald Trump przyznał, że " chciałby wykorzystać wszelkie dostępne środki, aby zbalansować stosunki z Moskwą i Pekinem " i zapewnił, że " dopóki nie zauważy zmiany w podejściu Pekinu do szkodzących gospodarce USA praktyk walutowych i handlowych nie będzie się trzymał porozumienia z ChRL z roku 1979 ", ujawnił przywiązanie do najgroźniejszego zabobonu politycznego XX wieku. Jego ciepłe deklaracje pod adresem Putina -" Jeśli się porozumiemy i Rosja faktycznie nas wesprze, jeżeli ktoś robi naprawdę wspaniałe rzeczy, dlaczego utrzymywać sankcje?" oraz naiwna wiara, że umizgi do pułkownika KGB stworzą przeciwwagę dla relacji z Chinami, są dla mnie dostatecznym argumentem, by odmówić Trumpowi miana poważnego polityka.
Genezy fałszywej wizji, w której Rosję można "rozegrać" przeciwko Chinom należy doszukiwać się w koncepcji wyrażonej onegdaj przez Winstona Churchilla - o gotowości " sprzymierzenia się z diabłem, żeby tylko wypędzić szatana ". Zaledwie "diabłem" miał być wówczas Stalin, odpowiedzialny za śmierć blisko 200 milionów istnień. W opinii przywódców "wolnego świata" stanowił on mniejsze zagrożenie od "szatana" - Hitlera, winnego zagładzie prawie 60 milionów ludzi.
Współczesna geopolityka stanowi prostą kontynuację tamtej mitologii i wspiera na szalbierskich dogmatach ustanowionych w czasach Jałty. Nie ma w niej miejsca na racjonalną metodologię, która uwzględniałaby rzeczywiste relacje " diabła i szatana " ani na prawidłową ocenę głównej broni światowego komunizmu - strategii podstępu i dezinformacji .
Wprawdzie wielu dzisiejszych "politologów" i tzw. ekspertów odrzuca tradycyjne podziały i próbuje deliberować o " nowym porządku " i " innym wymiarze globalizacji ", to fundamentem relacji światowych nadal pozostają interesy "świata Zachodu" i interesy "reszty" -zdominowanej przez rosyjskie lub chińskie wpływy. Nadal też główna linia konfrontacji dotyczy starcia tego, co nazywamy "wartościami Zachodu" z bezideową, antycywilizacyjną siłą, za którą skrywa się rządza panowania nad światem.
Nonsensowna koncepcja "rozgrywania" rzekomych sprzeczności chińsko-sowieckich/rosyjskich, jest obecna w polityce amerykańskiej od kilkudziesięciu lat i w mniejszym lub większym stopniu kształtowała działania każdej ekipy prezydenckiej. Ponieważ stanowi główną przyczynę osłabienia mocarstwowej pozycji Ameryki i niewspółmiernego do realiów wzrostu znaczenia Chin - nigdy nie zostanie uznana za fałszywego bożka. Wymagałoby to rozstania z totalną mistyfikacją "upadku komunizmu" oraz przyjęcia obrazoburczej wizji o wspólnocie chińsko-rosyjskich interesów.
Na skutek rozlicznych błędów amerykańskiego wywiadu i wytężonej pracy agentury sowieckiej, doprowadzono do odrzucenia, a nawet ośmieszenia metodologii proponowanej przez Anatolija Golicyna - jedynego analityka, który bezbłędnie przewidział skutki wdrożenia sowieckiej strategii podstępu i dezinformacji oraz (co dla Polaków powinno być szczególnie ważne) powstania tworu zwanego III RP:
"Utworzenie "Solidarności" i początkowy okres jej działania jako związek zawodowy, może być odczytywane jako eksperymentalna, pierwsza faza polskiej "odnowy". Mianowanie Jaruzelskiego, wprowadzenie stanu wojennego, oraz zawieszenie "Solidarności", stanowi drugą fazę, przeznaczoną na wprowadzenie tego ruchu pod ścisłą kontrolę oraz zapewnienie stanu politycznej konsolidacji. W trzeciej fazie można oczekiwać [pisane w 1984 r.], że zostanie uformowany rząd koalicyjny, skupiający przedstawicieli partii komunistycznej, reprezentantów reaktywowanej "Solidarności", oraz Kościoła. W tym rządzie mogłoby się znaleźć również kilku tak zwanych "liberałów" - pisał Golicyn w "Nowe kłamstwa w miejsce starych".
Gdyby po roku 1989 istniał w Polsce rząd reprezentujący rzeczywiste interesy narodowe, musiałby odrzucić fałszywy obraz "transformacji ustrojowej ", mitologię "okrągłych stołów" itp. narzędzi sowieckich knowań i dla realizacji polskich interesów przyjąć optykę Golicyna oraz proponowaną przezeń metodologię, w której uwzględnienie roli dezinformacji odgrywa zasadniczą rolę.
Przypomnę, że jeden z koronnych argumentów Golicyna (doskonale uzasadnionych) na realizację długofalowej strategii komunistycznej dotyczył " rozłamu chińsko-sowieckiego, który umożliwił tym dwóm komunistycznym potęgom pomyślnie przeprowadzić "strategię nożyczek", to znaczy prowadzić podwójną politykę zagraniczną, w ścisłym wzajemnym skoordynowaniu, utajonym przed Zachodem i które nie zostało przez Zachód rozpoznane. "

Trump i jego administracja nie muszą nawet wiedzieć, kim był Golicyn i jakie tezy propagował. Tym bardziej obca będzie dla nich myśl o wspólnej chińsko-rosyjskiej grze i długofalowej operacji dezinformacyjnej. To stan naturalny, w którym ofiary własnych błędów i fałszywych koncepcji politycznych są utwierdzane w nieświadomości.
Już w latach 50. ubiegłego wieku, zastępy sowieckich agentów pracowały nad utrwalaniem kłamstw na temat konfliktów chińsko-sowieckich, istnienia "ruchów odśrodkowych" i tzw . teorii konwergencji . Dziś zaś, pochodne tych mitów oraz niepodważalna wiara w "uśmiercenie komunizmu" korzystają ze szczelnej osłony światowej sieci agenturalnej, z pomocy tysięcy paputczików i użytecznych idiotów.
Jednym z dogmatów wychodowanych na gruncie nowej mitologii, jest przeświadczenie, że z Chinami należy prowadzić współpracę gospodarczą, inwestować w tamtejszy rynek i korzystać z taniej siły roboczej. Motorem tych obłędnych dążeń jest wyłącznie chęć zysku, przewyższająca swoim znaczeniem nawet instynkt samozachowawczy.
Drugi z mitów mówi, że pomiędzy Chinami a Rosją (wcześniej Związkiem Sowieckim) istnieje stan wrogości i rywalizacji, którą można wykorzystać do zneutralizowania chińskiego zagrożenia. Przyjęcie tej mitologii doprowadziło już do wytworzenia potężnej dezinformacji geopolitycznej i zmiany koncentracji sił strategicznych Zachodu.
Zamiast traktować Chiny i Rosję, jako państwa prowadzące wspólną i spójną politykę antycywilizacyjną, dążące wespół do zniszczenia porządku światowego, przyjęto irracjonalne założenie o odmienności celów oraz możliwości wykorzystania rzekomych antynomii.
Kompletnie nieznana jest koncepcja, w której przypadek Państwa Środka miałby dowodzić, jak dalece komunizm jest w stanie rozstać się ze swoją domniemaną ideologią i partyjnymi dogmatami, byle zapewnić sobie przetrwanie i doprowadzić państwa "wolnego świata" do ekonomicznego uzależnienia. Tzw. ekspansja gospodarcza Chin (najmocniejszy nośnik chińskiej agentury) oraz otwarcie przed państwami kapitalistycznymi ogromnego rynku inwestycji, służyło przede wszystkim asymilacji komunizmu, ,"oswojeniu" z nim partnerów biznesowych oraz tak głębokim zaangażowaniu ich we współpracę, by zrelatywizować i zignorować rzeczywiste oblicze zbrodniczego reżimu. Jeśli dziś, ów "wolny świat" nie wzdryga się przed korzystaniem z darmowej pracy milionów chińskich niewolników i więźniów politycznych, jest to efektem największego zwycięstwa komunistycznej strategii podstępu i dezinformacji.
Wytworzenie obszarów wolnego rynku, przy jednoczesnym zachowaniu twardych, totalitarnych metod terroru wobec własnego społeczeństwa, świadczy o dostosowawczym charakterze chińskiego komunizmu i wskazuje na potencjalne kierunki jego przeobrażeń.
Ponieważ Rosja prezentuje typ "komunizmu utajnionego", podczas gdy Chiny kontynuują model "jawnego komunizmu", tego rodzaju układ, przy wspólnocie celów obu państw, stwarza wręcz doskonałe warunki do prowadzenia globalnych gier politycznych, symulowania konfliktów, rozgrywania potencjalnych sojuszników i neutralizacji wrogów. Efekt ten jest dodatkowo wzmacniany poprzez ukazywanie rzekomego kontrastu - agresywnych i "nieprzewidywalnych" działań Rosji wobec zachowawczych, niekonfrontacyjnych zachowań Chin. Jeśli nawet w relacjach chińsko - rosyjskich, Moskwa jest kłopotliwym petentem i bywa traktowana przez Pekin jak młodszy i niezbyt rozgarnięty brat, w niczym nie zmienia to wspólnoty celów. W tym tandemie, Chińczycy dawno przejęli inicjatywę i od ponad dekady narzucają własne, niespieszne tempo.
Koniec pozorów i finał gry nastąpi wówczas, gdy Państwo Środka zarzuci dostatecznie szeroką sieć ekonomiczno-agenturalnych uzależnień i za pieniądze Zachodu zbuduje przewagę militarną nad głównym wrogiem - Stanami Zjednoczonymi. Chińczycy doskonale pamiętają, że " mądry generał zdobywa żywność od wroga ".

Przyjęcie przez Trumpa fałszywej perspektywy relacji chińsko-rosyjskich musi mieć negatywne implikacje. Nie da się wygrać wojny, traktując wroga jako sprzymierzeńca i prowadząc ją bez rozpoznania ukrytych mechanizmów i rzeczywistych sojuszy. Dla zobrazowania skali zagrożeń, wskaże tylko jeden przykład.
Przed kilkoma laty działalność Edwarda Snowdena pogrążyła administrację Obamy i obnażyła słabość USA w starciu z sojuszem rosyjsko-chińskim. Informacje przekazane przez agenta (zwerbowanego prawdopodobnie przez służby chińskie) otworzyły przed kremlowskimi kagebistami ogromne możliwości wpływu na światową politykę bezpieczeństwa i ustawiły reżim Putina w pozycji silnego gracza i partnera. Chiny i Rosja - dwa państwa sterujące światowym terroryzmem i przestępczością internetową, uzyskały wówczas potężne narzędzia w rozgrywce z USA. Nie tylko z powodu ograniczenia możliwości rozpoznania środowisk terrorystycznych (z których wiele korzysta z moskiewskich inspiracji) czy z uwagi na utrudnienia w inwigilacji przestępców internetowych - wspieranych z kolei przez Chiny. Już w roku 2012 Rosja i Chiny, wykorzystując histerię wokół ACTA dążyły do odebrania pozarządowej organizacji ICANN (Internet Corporation for Assigned Names and Numbers) kontroli nad przyznawaniem nazw domen internetowych, ustalania ich struktury i ogólnego nadzoru nad działaniem serwerów DNS. Domagały się również oddania kontroli nad bezpieczeństwem w sieci organizacjom międzynarodowym, co w praktyce prowadziłoby do wprowadzenia cenzury, bowiem kompetencje działającej w USA ICANN, miałyby trafić w ręce jednej z instytucji ONZ, w której Rosja ma ogromne wpływy.
Propozycje rosyjsko-chińskie, złożone podczas konferencji w Dubaju zostały wówczas skutecznie zablokowane, jednak wiele wskazuje, że wkrótce dojdzie do wznowienia tej samej akcji. Argument o amerykańskiej inwigilacji (ugruntowany na podstawie doniesień Snowdena) jest bowiem skutecznie wykorzystywany w rozgrywkach politycznych i posłużył już jako parawan do rozbudowy realnego systemu nadzoru nad siecią internetową oraz wdrożenia dodatkowych narzędzi inwigilacji. Nazywając Snowdena " bohaterem działającym w interesie społeczeństwa " i " obrońcą wolności " - Rosjanie zakpili z Ameryki i cynicznie oszukali światową opinię publiczną. Efektem działalności tego agenta było bowiem wzmocnienie pozycji Rosji i Chin, głównie w obszarze dezinformacji i wojny cybernetycznej.
Trump, który w obronie własnych interesów jest gotów podważać intencje i kompetencje wywiadu USA, stanie się wdzięcznym obiektem rozgrywek w tym newralgicznym obszarze. Ile ataków chińskich i rosyjskich hakerów zostało przeprowadzonych dzięki wykorzystaniu "casusu Snowdena", wiedzą tylko sprawcy. Za prezydentury Trumpa, będzie to stokroć łatwiejsze.
Innym z negatywnych skutków "wykorzystania" Rosji w rozgrywce z Chinami, jest pomysł traktowania stolicy terroryzmu, jako sprzymierzeńca w walce z tzw. ISIS.
To, co (słusznie) zarzucano Obamie, gdy pozwolił Putinowi zdobyć przyczółki na Bliskim Wschodzie, jego następca gotów uczynić głównym celem swojej polityki zagranicznej. Koncepcja wspólnych działań rosyjsko-amerykańskich, wymierzonych w "islamski terroryzm", swoją logiką przypomina zamiar gaszenia pożaru przy pomocy kanistra benzyny, zaś konsekwencje tego szaleństwa okażą się rujnujące dla świata Zachodu.
Rosja, która od lat 20. ubiegłego wieku organizuje i wspiera wszelkie działania terrorystyczne, posiadła zdolność mistrzowskiego rozgrywania tej karty. Historycy i politolodzy będą się kiedyś głowili - jak to możliwe, że państwo, którego służby podkładały ładunki wybuchowe pod bloki mieszkalne własnych obywateli, które zorganizowało zamach smoleński, wysłało terrorystów na Ukrainę, zamordowało 300 pasażerów Boeinga, skierowało komanda Kadyrowa do USA oraz urządziło krwawy najazd "imigrantów" na Europę, mogło być w XXI wieku traktowane jako " gwarant procesów pokojowych " i uznawane za " sojusznika w wojnie z islamskim terroryzmem "?
Trump i jego administracja z pewnością nie zadają sobie takich pytań, dlatego skutkiem ich obłędnej polityki będzie umocnienie hegemonii Rosji na Bliskim Wschodzie i coraz silniejsze szantażowanie "wolnego świata" wizją "zagrożeń terrorystycznych". Ulokowanie FSB w roli sojusznika Ameryki ( a zapewne też państw natowskich) w walce z terroryzmem oraz dostęp do obszaru decyzyjnego w sprawach bezpieczeństwa światowego, staną się bezcennym łupem tandemu Rosja- Chiny.
Nie wykluczam, że na potrzeby tej odsłony strategii podstępu i dezinformacji, Rosja i Chiny mogą nawet upozorować jakiś konflikt lub doprowadzić do spektakularnych sporów. "Strategia nożyczek" sprowadza się zawsze do symulowania rozbieżnych interesów, generowania sztucznych waśni oraz pozorowanej gry "dobra" ze "złem". Jak dalece ta gra będzie prowadzona, będzie zależało od podatności Trumpa oraz ceny, jaką zechce zapłacić za rosyjską "pomoc". Im bardziej amerykański prezydent będzie wierzył, że "przyciągając" Rosję, może osłabić Chiny, tym lepszą robotę będzie wykonywał na rzecz bandyckiego duetu.
Ludziom, dla których logika rozgrywek rosyjsko-chińskich, jest tematem z pogranicza "teorii spiskowych", warto przypomnieć słowa generała George Pattona. Tego wybitnego dowódcę rozmaici głupcy chcą dziś porównywać do postaci nominowanych przez Trumpa. Tymczasem Patton, nie tylko rozumiał wagę komunistycznego zagrożenia, ale doskonale potrafił uchwycić i scharakteryzować "genetyczną wspólnotę" Rosjan i Chińczyków:
"Problem w zrozumieniu Rosjanina jest taki, że nie bierzemy pod uwagę faktu że on nie jest Europejczykiem, ale Azjatą i dlatego myśli pokrętnie. My nie możemy zrozumieć Rosjanina bardziej niż Chińczyka czy Japończyka i od kiedy mam z nimi do czynienia, nie miałem żadnego szczególnego pożądania zrozumienia ich poza obliczeniami jak dużo ołowiu lub stali trzeba zużyć, aby ich zabić. W dodatku, poza innymi cechami charakterystycznymi dla Azjatów, Rosjanie nie mają szacunku dla ludzkiego życia i są sukinsynami, barbarzyńcami i pijakami.(...) Dzisiaj powinniśmy powiedzieć Rosjanom, że mają iść w cholerę, zamiast ich słuchać, kiedy nam mówią, że mamy się cofnąć. To my powinniśmy im mówić, że jeśli im się nie podoba, niech idą w pi..., i wydać im wojnę. Niestety niektórzy z naszych przywódców są po prostu cholernymi durniami i nie mają pojęcia o historii Rosji".

Aleksander Œcios
Blog autora

ŒŚCIOS PYTAŁ KOMOROWSKIEGO, a TERAZ PYTA NASZYCH WYBRAŃCÓW

Czytelnikom Aleksandra ŒŚciosa i jego komentatorom na blogu oraz TT:
Aleksander ŒŚcios 19 maja 2016 21:43

Szanowni Państwo,

Najmocniej przepraszam stałych Czytelników bezdekretu za dyskomfort związany z lekturą niektórych "komentarzy" i za obecnoć treści, które nie powinny znaleść się w tym miejscu.

Od wielu lat staram się prowadzić blog w ten sposób, by nie pojawiały się tu dezinformacje, łgarstwa lub esbeckie "wrzutki". Dość ich w tzw. wolnych mediach i na "prawicowych" forach internetowych.

Nie dopuszczam również do głosu klasycznych idiotów, ćwierćinteligentów ani zadaniowanych funkcjonariuszy.

Nie ma tu miejsca dla teoretyków spisku żydo-masońskiego, wyznawców endokomuny i narodowych bolszewików, dla sierot po Urbanie, esbeckich prowokatorów lub zwolenników "trzeciej drogi".

Nie mam czasu ani ochoty, by prowadzić polemiki na poziomie uwłaczającym ludziom rozumnym. Nie uważam też za konieczne objaśniania rzeczy oczywistych.

To kwestia zasad, higieny psychicznej oraz szacunku wobec gości i przyjaciół bezdekretu.

Chcę więc wyraźnie podkreślić, że od tej chwili wszelkie brednie o "wspólnych posiedzeniach rządów polskiego i izraelskiego z ojcowskim nadzorem Amerykanów" itp. rewelacje, których autorzy węszą spiski żydowsko-amerykańskie, będą stąd natychmiast usuwane i nie doczekają się odpowiedzi.

Będę również kasował "komentarze" w stylu zaprezentowanym przez pana "Kowalski Jaroslaw". Nie ma tu miejsca na niewybredne insynuacje ani na łgarstwa powielane na forach Związku Byłych Funkcjonariuszy Służb Ochrony Państwa itp. organizacji.

Nie interesuje mnie - co o takich praktykach pomyślą autorzy takich wypowiedzi. Będę ich usilnie zniechęcał do odwiedzania mojego bloga i dbał, by nie zaśmiecali tego miejsca.

Z komentarzy na blogu Autora:
Marcin Ís 22 stycznia 2017 01:05

Zatem program prezydentury Trumpa można podsumować hasłem
Make (Soviet) Russia Great Again oraz (Soviet) Russia First .

Aleksander Ścios 23 stycznia 2017 17:39

Marcin Ís,

Powiedziałbym raczej, że hasło jest mniej złożone i brzmi:business first.

***

wsojtek 22 stycznia 2017 16:49

W latach sześćdziesiątych XX wieku miał miejsce russko-chiński konflikt ussuryjski.W jego wyniku Chiny uzyskały wzory nowego wówczas uzbrojenia russkiego i wyspę Damanskij.Rosja zaś zyskała czas na kolejne "modernizacje".Ostatecznie płk.Putin zabezpieczył przyjaźń chińsko-russką za stosunkowo niewielką cenę 340km2 spornego terytorium przekazanego oficjalnie Chinom w lipcu 2008r. Czy już wcześniej na terytorium Gruzji działała russka agentura wpływu i "zielone ludziki"? Tak było,ponieważ już na początku sierpnia 2008r nastąpił russki atak na Gruzję.Już wtedy należało zwijać prokremlowski reset.Tak się jednak ostatecznie nie stało.Pomimo inicjatywy prez.L.Kaczyńskiego część terytorium Gruzji pozostała w russkiej strefie wpływów do dziś.W tym samym czasie tzw. świat wartości demokratycznych dalej milczał na temat eksterminacji ludności czeczeńskiej szczególnie ze strony mafii kadyrowców na usługach reżimu sołdatokracji putinowców. Po zamachu 100410 russka agresja nabrała tempa.Kolejną ofiarą stała się w 2014r Ukraina nie bez winy V kolumn ukraińskich i russkiej agentury,wspomaganych przez russką armię i "zielone ludziki".Ukraina traci Krym,DRL i ŁRL. Prawdopodobnie to dopiero spowodowało,że dzięki administracji prez.Obamy i społeczności wywiadowczej jednak doprowadzono do sankcji.Myślę,że nie tylko ta społeczność raczej nie będzie zadowolona z proputinowskich koncyliacji nowej administracji prez.Trumpa.Bo nie może być zadowolona ze ściągania na Amerykanów nowych wewnętrznych zagrożeń hybrydowych ze strony zawiedzionych przeciwników Assada,ani ze zrażania sojuszników bezpośrednio zagrożonych kolejnymi russkimi aneksjami,ani w końcu Amerykanie w swojej większości nie będą zadowoleni z polityki bezsensownych ustępstw nowej administracji.Co mi się podobało ze wstępu prezydentury D.Trumpa to zapowiedź zerwania z lobby ekooszołomów stręczących globalne ogłupienie ociepleniem klimatycznym.

Aleksander Ścios 23 stycznia 2017 17:49

Wsojtek,

Ponieważ wspomniał Pan o tzw.konflikcie nad Ussuri z roku 1969 (a pyta o to również Pan sailor) przypomnę stanowisko A.Golicyna w tej (i kilku innych) kwestiach:

"Nowa metodologia" sugeruje następnie, że wrogość chińsko sowiecka podczas trzeciej fazy, chociaż przekonywująco się prezentowała, jednak powinna być zbadana ponownie, dla sprawdzenia, czy nie była zainscenizowana, a jeśli tak, to w jakim strategicznym celu.
W tym momencie zawiera się to w czterech głównych punktach.
Po pierwsze, incydenty graniczne w odległym zakątku świata, jak na rzece Ussuri, choć widowiskowe z daleka i odbierane jako jednoznaczne akty wrogości, mogły być z łatwością zainscenizowane, zwłaszcza, jak zostanie to ukazane później, gdy były natychmiastowo dostępne sposoby przeprowadzania takich akcji, z udziałem obydwu "przeciwników".
Po drugie, przejawy wrogości takie jak słowne polemiki, były sporadyczne i banalne.
Po trzecie, mimo jawnej wrogości Chin do Związku Sowieckiego i jego bliskiego sojusznika Wietnamu, do roku 1980 "rozłam" ten nie doprowadził do zerwania stosunków dyplomatycznych, a takie przecież były konsekwencje sporu sowiecko-albańskiego w roku 1961. Nie anulowano też chińsko-sowieckiego traktatu o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy. Do roku 1980 każda ze stron pozostawała w gotowości wesprzeć drugą w razie zagrożenia.
Po czwarte, akty wrogości między ZSRR i Chinami mogły mieć związek z okresem ważnych inicjatyw komunistycznych, lub z rozpoczęciem negocjacji Wschód-Zachód - na przykład SALT - albo z wizytami zachodnich mężów stanu w Związku Sowieckim i w Chinach. A więc niewielkie przejawy wrogości, podobnie jak słowne polemiki, nie mogą być traktowane jako dowody prawdziwości konfliktu i w świetle nowej metodologii powinny być przebadane na prawdopodobieństwo powiązania ich z komunistycznymi i politycznymi celami strategicznymi, oraz włączenia do dalekosiężnej, wspólnej taktyki. W tym samym świetle musi być postrzegane przyjęcie przez Związek Sowiecki i Chiny przeciwnych pozycji w kwestiach międzynarodowych.
Tu trzeba zadać pytanie [pisane w 1984 r.]: czyż ostateczny cel, zwycięstwo komunizmu na całym świecie, nie może być osiągnięty szybciej przez dwie główne potęgi komunistyczne, prowadzące podwójną politykę zagraniczną w pozornej opozycji do siebie, niż gdy zdążają w tym samym kierunku razem, i solidarnie kontynuują jedną linię polityczną?"

Golicyn - "Nowe kłamstwa w miejsce starych komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji"- Część druga rozdział 16.

***

kazef 22 stycznia 2017 23:06

Szanowny Panie Aleksandrze,

bardzo dziękuję za tak doskonałą analizę sytuacji globalnej i zagrożeń, które nas czekają w kontekście (o)błędnych zamiarów Trumpa.
To wszystko już się dzieje, a tuba kremlowska zaczęła domagać się "drugiej Jałty":
https://pl.sputniknews.com/swiat/201701204657843-przywodcy-rosja-usa-chiny-spotkanie-krym/

Pozdrawiam serdecznie

Aleksander Ścios 23 stycznia 2017 17:58

Szanowny Panie Kazefie,

"Nowy porządek światowy", sprowadzony do normy "ruskiego miru" jest głównym, dalekosiężnym planem komunistycznej zgrai. Nie mam wątpliwości, że w najbliższych latach plan ten będzie realizowany przy udziale "sił konserwatywnych".
Powołany pod auspicjami FSB tzw. "Światowy Ruch Narodowo-Konserwatywny", ma stanowić alternatywę dla zachodnich partii liberalno-demokratycznych i pod wodzą organizacji Rodina i Rosyjskiego Ruchu Imperialistycznego walczyć o "nowe oblicze" świata.
Pisałem o tym przed miesiącem w tekście "KONSERWATYŚCI WSZYSTKICH KRAJÓW, ŁĄCZCIE SIĘ!" To bardzo poważne zagrożenie, o którym nikt nie ma ochoty (a może odwagi) głośno mówić.
Doskonałą ilustracją tych planów, jest "tryptyk" propagowany przez rosyjski ruch nacjonalistyczny, na którym widnieją wystylizowane portrety trzech "nadziei" Rosjan - Putina. Le Pen i Trumpa.
Jest to widok tak budujący, że warto go zobaczyć:

https://www.theguardian.com/world/2017/jan/22/moscow-trump-inauguration-inspires-russian-new-hopes-era

Dziękuję Panu i serdecznie pozdrawiam

***

Wojciech Miara 23 stycznia 2017 00:41

Aleksander Ścios,

wydaje mi się, że prezentowana przez Pana perspektywa (USA próbują nieskutecznie budować front z Rosją przeciw Chinom)powinna być poważnie uwzględniana w polskiej debacie i w myśli politycznej. W tej chwili przeważają głosy optymistyczne (Trump będzie kontynuował - to PiS - albo: Trump zmieni podejście na prorosyjskie, ale to na nas nie wpłynie - to Korwin, podobnie inni). Zaprezentowana przez Pana wizja ma wiele silnych punktów, a można dodać, że nie tylko wspólny korzeń w postaci komunizmu może zbliżać Chiny i Rpsję, ale, jak sądzę, przede wszystkim świadomość, że w takim trójkątnym układzie lepiej nie wspierać najsilniejszego. W dodatku sądzę, ze z punktu widzenia Rosji idealną sytuacją byłby konflikt USA i Chin,w którym Rosja stałaby jak najdłużej z boku, a obie strony musiałyby zabiegać o jej poparcie i słono za nie płacić. Dlatego wątpię, żeby dyplomacja rosyjska, nawet pomijając kwestię zaszłości komunistycznych, dopuszczała myśl jakiegoś poważnego, długotrwałego sojuszu z USA: będą zwodzić i popychać tamtych przeciwko Chinom, a sami będą się ,,wymykać".

Być może zresztą, będziemy mieli ze strony Trumpa do czynienia ze zmienną strategią, tak jak zresztą bywało i u Obamy (raz pojednanie, raz reset). Z polskiej perspektywy wydaje mi się, że ponieważ nasz wpływ na układy w tym trójkącie jest żaden, warto zadbać, żeby amerykańskie zmiany kursu nie kosztowały nas kolejnych wersji ,,Lizbony" (sprzedaż przez USA Rosji wpływów w Polsce), ani broń Boże innych wersji (np. wskazywanej przez S. Michalkiewicza możliwości postawienia przez USA na Niemcy jako antyrosyjski czynnik, kosztem oddania Niemcom wpływów w Polsce - w tej chwili mało prawdopodobne,ale też warte odnotowania).

W mojej opinii Polska powinna starać się wyciągnąć jak najwięcej od Stanów, ale jednocześnie nie przekazywać w ręce amerykańskie narzędzi samodzielnego kształtowania polskiej polityki. W przypadku kursu na ,,reset", powinniśmy zachować zdolność do zdystansowania się od amerykańskich podrygów. Niestety, wątpię, żeby obecna ekipa rządząca była zdolna do takiego zachowania.

Osobiście uważam też, że skoro USA wykazują w tej chwili poprzez działania nowej administracji wielkie zainteresowanie ,,przyjacielskim ułożeniem stosunków z Rosją", to i my nie powinniśmy pchać się na więcej frontów antyrosyjskich, niż nakazuje nasz wyłączny interes. Za taki front uważam między innymi bezwzględne i bezwarunkowe wspieranie Poroszenki - wprowadzanie sankcji, których nie wprowadza Ukraina, albo zamykanie ruchu bezwizowego z Rosją w Kaliningradzie (w tej sprawie mam odmienne stanowisko wobec szanownego autora bloga, gdyż uważam, że rosyjska agentura świetnie się ma w Polsce i bez ruchu bezwizowego z Kaliningradem i raczej powinno się uderzyć w nią na poziomie biznesów paliwowych, rozliczenia WSI włącznie z pozostającą w doskonałych stosunkach finansowych z wywiadem rosyjskim ,,Pro Civili" itd., niż zamykać źródło zarobku dla polskich przedsiębiorców na Warmii, Mazurach i Pomorzu - i to wg Błaszczaka, za okupację Krymu, podczas gdy Ukraina nie przedłużyła sankcji w stosunku do Rosji, a MotorSicz sprzedaje do Rosji silniki helikopterowe). Natomiast dwie sprawy: sprowadzenie wraku tupolewa i odblokowanie Świnoujścia uważam za sprawy polskie i podlegające nakazowi bezwzględnego wyegzekwowania ich od Rosji - czego jednak też nie spodziewam się po PiSie.

Chciałbym też zwrócić uwagę na sprawę, którą poruszał Pan już dawniej, moim zdaniem całkowicie słusznie: przekazania Polsce w ramach programu Nuclear Sharing składowanych obecnie w Niemczech taktycznych ładunków nuklearnych przenoszonych przez samoloty. Otóż uważam tę właśnie sprawę za wybitny indykator rzeczywistego amerykańskiego stosunku do Polski. Przekazanie bowiem kilkuset takich pocisków/głowic byłoby już bardzo poważną zmianą w tej części świata, dając Polsce bardzo poważną pozycję, przewagę nad Niemcami (nieposiadającymi własnej broni nuklearnej) i potężne strategiczne wzmocnienie wobec Rosji. W efekcie, USA zrobiłoby z Polski bardzo poważną, a także trwałą przeszkodę wobec ekspansji rosyjskiej czy niemieckiej w Europie Środkowej.Tym bardziej, że tak wzmocniona Polska zyskałaby na atrakcyjności i wobec państw regionu, włącznie z Ukrainą.Dlatego w pełni utożsamiałem sie z tym postulatem, lecz doniosłem wrażenie, że po krótkiej euforii z tym pomysłem w polskim MONie Amerykanie ściągnęli w tej sprawie cugle.

Otóż przekazanie broni atomowej byłoby już trudne do odwrócenia i czyniłoby z Polski o wiele poważniejszego niż w tej chwili rozmówcę, który nawet po wycofaniu amerykańskiego wsparcia byłby dalej ,,stał na własnych nogach". I sądzę po tej amerykańskiej reakcji i braku odzewu, że nie jest to celem USA. Sądzę, że uwzględniając opisane przez Pana w artykule amerykańskie nadzieje na sojusz z Rosją - które zresztą wcale nie są wyłączną domeną Trumpa, lecz zawsze tam żyły i żyją, także za Obamy - nie mamy co liczyć na pozycję wzmocnionego do wymiarów strategicznych sojusznika, lecz jedynie narzędzia, które albo się na Rosję podszczuje, albo je sprzeda - i które nie powinno mieć zdolności do samodzielnego decydowania, albo kopnięcia seniora w tyłek.

Wobec możliwości podkreślanych przez Pana odnośnie ,,pojednawczych" działań Trumpa, starałbym się obecnie popierać na każdym możliwym poziomie o wzmacnianie polskiej obronności, a także samodzielności politycznej - w tym również o kształtowanie samodzielnych, niezależnych i odpowiednio zaawansowanych intelektualnie analiz polityki międzynarodowej - którym to postulatom bez wątpienia odpowiada wykonywana przez Pana znakomita praca intelektualna, natomiast trudno podejrzewać o takie działania - z wyjątkiem częściowego uporządkowania i pewnego, choć daleko nie odpowiadającego potrzebom, wzmocnienia armii - rządzące obecnie stronnictwo.

Na marginesie tych rozważań chciałbym zwrócić uwagę na ostatnią wypowiedź niejakiego Rapackiego (to ten, co kazał bezprawnie zatrzymać Romana Kluskę): http://www.kresy.pl/wydarzenia,bezpieczenstwo-i-obrona?zobacz/byly-zastepca-komendanta-glownego-policji-w-polsce-moze-pojawic-sie-rodzimy-terroryzm . Bardzo wymowne. Co na to rząd?

Pozdrawiam Pana

Aleksander Ścios 23 stycznia 2017 18:19

Wojciech Miara,

Przedstawił Pan bardzo sensowne prognozy rozwoju sytuacji. Całkowicie podzielam opinię, że w przypadku Trumpa będziemy mieli do czynienia "ze zmienną strategią". Wszystkie, dotychczasowe wystąpienia tego pana dowodzą, że nie przywiązuje większej wagi do słów i deklaracji.
Dlatego jednego dnia potrafi przyrównać pracę służb wywiadowczych USA do praktyk z czasów hitlerowskich Niemiec, by kilka dni później wyznawać "miłość" ludziom z Langley i zapewniać ich, że czuje się bezpiecznie w ich towarzystwie.
Tej infantylnej "zmienności" nie nazwałbym jednak strategią.
Jest ona raczej objawem cech charakterologicznych Trumpa, efektem miernej inteligencji, egocentryzmu, skłonności do kłamstwa i impulsywności.
Ten dość przeciętny biznesmen, który na skutek splotu różnych okoliczności został postawiony na pozycji całkowicie przekraczającej jego predyspozycje, nie potrafi jeszcze znaleźć się w nowej roli.
Nie ma doświadczenia, wizji, koncepcji rządów. Ma za to (być może) świadomość własnych ograniczeń, odczuwa lęk przed kompromitacją i ujawnieniem niewygodnych informacji.
Dlatego reaguje niezwykle nerwowo i obcesowo, mówi to, co mu ślina na język przyniesie lub, co ludzie chcą usłyszeć. Taki człowiek będzie zależny od swoich głównych doradców -propagandysty Bannona i reprezentanta środowisk żydowskich -Kushnera.
Ponieważ priorytetem tej prezydentury będą interesy bankierów i korporacji ("desant" z Goldman Sachs) oraz interesy samego Trumpa i jego rodziny, większość tematów politycznych będzie traktowana w kategoriach biznesowych. Nie posądzam tego pana o wyznawanie jakiejkolwiek ideologii lub systemu wartości, dlatego spodziewam się wyłącznie "polityki przetargowej" - kto da więcej za mniej lub kto pozwoli lepiej zarobić.
"Zbliżenie" z Rosją będzie zatem kwestią interesów. Jeśli dzięki Putinowi uda się wygasić kilka konfliktów, zdobyć nowe rynki i kontrakty - geszeft będzie kontynuowany. Nie sądzę, by cennik polityczny za te interesy odgrywał jakąś rolę.
Trump, który kilkakrotnie zmieniał barwy partyjne (w zależności od koniunktury i potrzeb jego firm) nie ma też żadnych poglądów politycznych. Wie natomiast (tak, jak wiedział to polski A.Lepper) że warto dziś grać kartą anty-establishmentową, odwoływać się do mitu "amerykańskich wartości", do populizmu i niechęci do lewaków. Warto, bo można na tym zarobić.
Gdyby opłacało się grać na liberalizm czy lewactwo, Trump też byłby w pierwszym szeregu. Ta cecha doskonale upodabnia go do Putina, który dla realizacji własnych celów, gotów jest zostać gorliwych katolikiem lub ortodoksyjnym Żydem.
A ponieważ nasi rodacy dokonują wyłącznie ocen emocjonalnych, a nadto kształtują je na podstawie archaicznych etykiet (liberał, konserwatysta, lewicowiec, prawicowiec itd.) niezwykle łatwo ulegają manipulacjom i poddają się woli oszustów.

W moim rozumieniu, prawdziwe oblicze Trumpa jest jaskrawym przeciwieństwem postawy Ronalda Reagana - polityka doświadczonego, o wyrazistych i solidnie ugruntowanych poglądach, potrafiącego twardo bronić swoich racji i ocen. Dlatego nic bardziej nie doprowadza mnie do pasji, jak brednie wypisywane przez różnych niedouków, porównujących Trumpa do najlepszego w dziejach prezydenta USA. Dość posłuchać, co i jak mówił Reagan oraz usłyszeć prostackie perory Trumpa, by wysłać takich "ekspertów" w diabły.
Gdyby moja perspektywa i ocena postaci prezydenta USA okazała się trafna, strategia, o której Pan wspomniał - Polska "powinna starać się wyciągnąć jak najwięcej od Stanów, ale jednocześnie nie przekazywać w ręce amerykańskie narzędzi samodzielnego kształtowania polskiej polityki", będzie nieskuteczna, a nawet niemożliwa do przeprowadzenia.
Trump patrzy na politykę jak na biznes, zatem nie tylko nie pozwoli "wyciągnąć jak najwięcej od Stanów", ale za każdą rzecz będzie żądał wysokiej zapłaty.
Tymczasem dzisiejsza III RP nie może być atrakcyjnym partnerem dla Ameryki. Państwo, które deklaruje, że chce "żyć w zgodzie ze wszystkimi" (USA,UE,Niemcy,Rosja,Izrael) objawia jedynie własną słabość i zależność. Z takim kontrahentem nikt nie zawrze korzystnych umów, bo można go kupić za niewielką sumę i nie ma potrzeby zabiegać o jego wsparcie. Tym bardziej, gdy politycy tego państwa, jeszcze przed zaprzysiężeniem Trumpa opowiadają bajki o wierze w jego dobrą wolę i uprawiają wazeliniarstwo na żenujących poziomie.
Co innego, gdyby III RP (puśćmy wodze fantazji) prowadziła politykę samodzielną, budując swoją pozycję na dostępie do polskiego rynku (dziś wchodzi kto chce i jak chce), na tworzeniu "obrotowych" koalicji międzynarodowych (wykorzystywanych do osiągnięcia doraźnych celów), na mocnym potencjale militarnym (nakłady na poziomie 5 proc. PKB i przystąpienie do programu Nuclear Sharing), na twardej polityce wobec UE oraz na roli "pięści" - wstrzymującej zakusy Niemców i ekspansywne plany Moskwy.
Dywagowanie o tym jest oczywiście pozbawione sensu, bo ten rząd i to państwo nigdy nie będzie prowadziło odważnej polityki. Jest zakładnikiem setek mitów, w których dogmaty "demokracji" i "integracji unijnej" zastępują polską rację stanu.
Dla takich "strategów" jak pan Kaczyński, priorytetem jest dziś zatrzymanie Tuska w Brukseli, a to oznacza, że podczas bliskiej wizyty Merkel w Polsce, rząd PiS zapłaci każdą cenę za "zastępcze" stanowisko dla polityka PO. Mogę jedynie się domyślać, czego zażąda Merkel.
Póki w otoczeniu J.Kaczyńskiego widzę tak żałosne postaci, jak były rzecznik Samoobrony (a dziś główny piewca amerykańskiego Leppera), próżno marzyć o poważnych decyzjach i grze w światowej czołówce.
Nie ma też przypadku (na co zwraca Pan uwagę) że ci ludzie nie przedstawili i nigdy nie przedstawią spójnej, racjonalnej, ale też odważnej i dalekosiężnej wizji polskiej polityki. Bez oglądania się na reakcje UE i wrzaski antypolskiej hołoty. Bez wiary w sojusze i gwarancje składane przez tych, którzy nas wielokrotnie zdradzali.
Jeśli nie ma dziś poważnych analiz w tym obszarze, a to, co się pojawia, nie przekracza ram zakreślonych mitologią III RP, powinniśmy już zrozumieć, że szczytem osiągnięć tego rządu będzie "lament, szkiełka i jasełka". By zadbać o polskie sprawy, podczas prezydentury biznesowego cwaniaka z Ameryki, to zdecydowanie za mało

Dziękuję Panu i pozdrawiam

***

sailor 23 stycznia 2017 23:21

Rozdźwięk między pana artykułem a tym co jest opowiadane po tej "pisowskiej" stronie jest ogromny. Dzisiaj w programie " W Tyle Wizji" Marcin Wolski bardzo zachwycał się Trumpem i tym, że w jego inauguracji padły słowa będące odniesieniem do Boga. Szkoda tego Wolskiego gdyż gość wydawał się w porządku jako jeden z nielicznych przedstawicieli tzw. środowiska artystycznego. To znaczy jest w porządku tylko myli się sromotnie.

Aleksander Ścios 25 stycznia 2017 10:14

Sailor,

Nie martwi mnie ten rozdźwięk. Zastanawiam się raczej, jakimi metodami propagandy dzisiejsi apologeci Trumpa będą tłumaczyli jego kolejne posunięcia. Nie słyszałem bowiem, by jakikolwiek publicysta bądź ekspert rządowych "wolnych mediów" wycofał się z fałszywych i nietrafnych opinii.
Ci ludzie podążają za partyjną narracją PiS i prezentują zestaw "jedynie słusznych" poglądów. Można się więc spodziewać, że - niezależnie od faktów i negatywnych następstw, do końca będą bronili bredni na temat Trumpa.
Ocena, na którą zwrócił Pan uwagę jest wyjątkowo fałszywa.
Wprawdzie Terlikowski, gorliwy obrońca "pojednania" polsko-rosyjskiego, który wespół z Cyrylem chciał ewangelizować Europę, orzekł niedawno, że "szatan boi się Trumpa", to nie należy wierzyć w jego znajomość leków Księcia Ciemności. Trump, jako wzorzec dla chrześcijan jest kiepskim pomysłem propagandowym.
Ten dwukrotny rozwodnik i satyr goniący za młodszymi panienkami, również w swoich biznesach nie kierował się żadną etyką. Ostatni przykład, to jego "Trump University", na którym oszukał tysiące studentów, oferując im rzekomo naukę na temat handlu nieruchomościami. Ponad 6 tys osób wytoczyło mu zbiorowy pozew i w listopadzie 2016 Trump zawarł ugodę pozasądową, na mocy której ma wypłacić ponad 25 milionów dolarów odszkodowania.

***

przemek łośko 24 stycznia 2017 09:40

Nie ma czegoś takiego jak "środowisko artystyczne". Artystą jest się na własny rachunek - czyli głównie, na własne ryzyko.

Kto potrzebuje do artystycznego funkcjonowania "środowiska" ten jest celebrytą, a nie artystą. Być artystą, to być w prawdzie do końca, najczęściej samotnego, często samobójczego (Bjoerneboe, van Gogh, de Witte, de Stael, Rothko, Sagredo, Sylvia Plath, Lugones, Anne Sexton, Mishima - i można tak bardzo długo).

Odległość od prawdy wydaje się narastać wprost proporcjonalnie do siły mocującej w wygodnym fotelu, w tym przypadku - fotelu władzy. To właśnie dlatego niedoszli zbawiciele Polski okazali się kolejnymi faryzeuszami: zdradzili dzieło Popiełuszki, ludzi pomordowanych przez niewolniczy reżim PRL. I właśnie dlatego lukrują Trumpa i wypisują brednie o możliwym sojuszu z Chinami przeciw Rosji.

Z Chinami warto handlować i bogacić się jak oni. Podobnie jak w przypadku handlu z Rosją należy dokładnie sprawdzać, czy taki handel nie prowadzi do niekorzystnych skutków.

Aleksander Ścios 25 stycznia 2017 10:24

Panie Przemku,

Napisał Pan -"Z Chinami warto handlować i bogacić się jak oni. Podobnie jak w przypadku handlu z Rosją należy dokładnie sprawdzać, czy taki handel nie prowadzi do niekorzystnych skutków."
Problem w tym, że zastosowanie mądrej zasady zawartej w drugim zdaniu, powinno wykluczać jakiekolwiek kontakty handlowe z Chinami. Jeśli nawet komuś nie przeszkadza, że gro chińskiego badziewa, jakie zalewa świat jest produkowane przez więźniów-niewolników w obozach pracy, to jest racja ważniejsza. Środki, jakie chińscy komuniści uzyskują z interesów, nie służą rozwojowi tego państwa i są głównie przeznaczane na rozbudowę i modernizację chińskiej armii. W ostatnich latach Chińczycy wykonali ogromny skok technologiczny i znakomicie unowocześnili swoje siły zbrojne. Stało się tak nie tylko z powodu kradzieży (Chiny i Rosja przodują w tym procederze) zachodnich technologii, ale z uwagi na dopływ olbrzymich środków z handlu z Zachodem.
Oznacza to, że kupując chińskie towary lub inwestując w Państwie Środka, wzmacniamy potencjał militarny największego wroga "wolnego świata". Jeśli przyjąć perspektywę Golicyna, można założyć, że te pieniądze posłużą do stworzenia zabójczych narzędzi, które zostaną wykorzystane przeciwko głupcom bogacącym dziś zgraję komunistycznych bandytów.

***

Elam 25 stycznia 2017 14:55

Szanowny Gospodarz jak i wiekszość komentatorów zdaje się jednak zapominać o zadawnionym i nierozwiązanym w relacjach rosyjsko-chińskich problemie syberyjskim (obok wielu innych)

Proszę przypomnieć sobie już chociażby fakt o zajęcia przez Moskwę na Chinach terenów na północ od rzeki Amur, co zresztą częto budzi kontrowersje co do chronologii.Wypada zatem podać dokładne dane. Otóż pierwotna umowa o zajęciu przez Moskwę wschodniej strony rzeki Amur została zawarta ze strony rosyjskiej przez generała - adiutanta MuURAWIEWA (sic) w Yichun (??);(w dokumentach z epoki: Ajchun), w maju 1858 roku. Umowa ta oznaczała granicę Rosji w ten sposób, iż oddawała temu krajowi lewy brzeg rzeki Amur. Formalnie "umowa pokojowa" z Chinami została przez Rosję podpisana w czerwcu 1858 roku. (ZA PRZYKŁADEM ROSYJSKIM DOPIERO POSZŁY STANY ZJEDNOCZONE, Francja i Anglia, które podpisały traktaty pokojowe z Państwem Środka kilka dni później. Na tej podstawie Cesarstwo Chińskie zostało "otwarte dla Europy, dla jej handlu, cywilizacji i swobodnego wyznawania religii chrześciańskiej". Z informacją o podpisanym pokoju i zajęciu przez Rosję lewego brzegu Amuru został wysłany przez hrabiego Putiatina do Petersburga goniec - podpułkownik Martynow. Ten ostatni obył podróż z Tien-Tsin, przez północne Chiny, Mongolię i Syberię w ciągu 50 dni i przybył do Petersburga w dniu 7/19 sierpnia 1858 roku.

por. http://szukajacprawdy.salon24.pl/656683,zajecie-przez-rosje-lewego-brzegu-amuru-na-chinach-maj-1858-roku

Wydaje się, iż Chiny nigdy nie zrezygnowało z odzyskania tych ziem,a Rosja jest tam postrzegana tak naprawdę jako główny diabeł-zaborca (stąd to zainteresowanie polskimi wystawami historycznymi w Chinach). Problem relacji rosyjsko-chińskich jest niezwykle skomplikowany i- jakkolwiek są oczywiście mozliwe chwilowe sojusze- głęboko wątpię aby oba państwa były zdolne na stale utworzyć wspólny anteuropejski/antyzachdoni front. Tak naprawdę bowiem w świadomosci Chińczyków Rosja jawi się jako godny pogardy ZABORCA.

jan kowalski 25 stycznia 2017 16:13

Gdybyż komunistom chińskim chodziło o dobro Narodu ...

Elam, zdaje się, nie docenia siły przyciągania wspólnej ideologii. Do odrobienia zostaje lekcja z lektur Ściosa.

Elam 25 stycznia 2017 17:11

Ależ, z należytym szacunkiem, nikt nikogo nie atakuje - zwracam tylko uwagę na pewne oczywiste fakty z przeszłości,które jawnie rzutują na teraźniejszość i przyszłość - fakty, którym się NIE DA zaprzeczyć.

Co zaś pan Kowalski pisze o chińskich komunistach i ich trosce (lub braku troski) o "dobro narodu" - to polecam analizę obecnego układu władzy w Chinach, opartego przecież na wprowadzonej przez Denga "merytokracji".
Funkcjonuje tam bowiem od lat osiemdziesiątych "system rotacji na kierowniczych stanowiskach" Zgodnie z nim od czasów Jang Zemina, "sekretarz generalny KPCh" jest przewodniczącym (prezydentem) ChRL, przy czym pełni on też rolę szefa Komisji Wojskowej przy KC KPCh. Najistotniejsze jest jednak, iż WSZYSCY liderzy polityczni mogą teraz piastować kluczowe urzędy w Chinach wyłącznie przez dwie 5-letnie kadencje, aby potem odejść z życia publicznego. trzeba też dodać, iż niezbędnym warunkiem możliwości dojścia na szczyt jest tam obecnie sprawdzenie się w zarządzaniu publicznym. Z tego wynika,że np. każdy z członków 7-osobowego Stałego Komitet Biura Politycznego KC KPCh może zając tu funkcję pod warunkiem wcześniejszego pełnienia kluczowej roli w jednej z prowincji lub aglomeracji.
W skrócie to jest system formalnie władzy komunistycznej oparty jednak nie na ideologii,ale wiedzy merytorycznej sprawdzonych administratorów, działających w imieniu umownego "dobra wspólnego".

Stąd czwarta generacja merytokratów jak Hu Jintao i Wen Jiabao (2003 - 2013) jawnie oparła się w swoich programach już nie na komunizmie, ale na idei konfucjańskiej formuły budowy "harmonijnego społeczeństwa" (tzw. hexie shehui). Obecnie oczywiście , od marca roku 2013 mamy tam u władzy piatą już generacje merytokratów - z Xi Jingping i Li Keqiang na czele.

Nie jestem specjalistą od Chin, biorąc jednak pod uwagę wskazane powyżej antymoskiewskie zaszłości historyczne (zakładaną mozliwość rewindykacji terytorialnej na Syberii/w Kraju Nadamurskim), a przede wszystkim technokratyczny charakter komunistycznej obecnie tylko z nazwy władzy chińskiej (borykającej się zresztą z całkowitą dewastacją środowiska naturalnego [stąd kupno ziemi poza Chinami]i krachem programu wyrównywania szans społecznych - a zatem mogącą stanąć w przewidywalnej przyszłosci wobec ogromnych zaburzeń społecznych) głęboko wątpię o rzeczywistej (nawet o charakterze instrumentalnym) współpracy chińsko-rosyjskiej.
Oczywiście jak każdy, mogę się mylicc.

Urszula Domyślna 25 stycznia 2017 19:53

@Elam

Wprawdzie wiem, np. z Beniowskiego - "jak jest niebezpiecznie z demokratami być nie dosyć grzecznie" , jednak "niespecjaliście od Chin" gorąco polecam choćby tę pracę licealisty: KLIK

W XIX w Chiny doświadczały znacznie poważniejszych rzeczy, niż "problem syberyjski" i jeśli mowa o zaszłościach historycznych, te dotyczą raczej stosunków z Zachodem (Anglia, Francja, Niemcy, Japonia, Stany Zjednoczone), niż z Rosją.

Przyznaję, że szczerze mnie rozbawił passus o chińskiej "merytokracji konfucjańskiej". Dziękuję, ale zauważam, że u Putina takoż merytokracja "pełną mordą" (c)Jaszczur , w dodatku (jak tam) starocerkiewno-Cyrylowa.

Pozdrowienia

Elam 25 stycznia 2017 20:15

Szanowna Pani Urszulo Domyslna

a) Nie wiem, dlaczego Pani mnie agresywnie i to na poziomie licealnym atakuje, mogę sie tylko domyślać; co zaś do demokratów / i Beniowskiego, no coż.....akurat kulą w płot
b)? j.w.

c)W XIX w Chiny doświadczały znacznie poważniejszych rzeczy, niż "problem syberyjski" - owszem po niewielkiej częsci -gradualnie,ze sie tak wyrażę, z tym że to problem syberyjski pozostał (a i mandżurski mógł -tak na marginesie: największy przekręt łapówkarski w historii - no i kto kogo mógłby zatem rozgrywać)

d) no to proszę się śmiac dalej, "ku większej chwale Konfuciusza" (który to w swoich dziełach ani słowa nie napisał o kobiecie), jak by powiedział edukowany przedstawiciel tych 50 % społeczeństwa, które w coś obecnie w Chinach wierzy. No bo oczywiście nie ja.

Pozdrawiam najserdeczniej

Aleksander Ścios 25 stycznia 2017 20:31

Panie Elam,

Nie dostrzegłem tu "agresywnego" ataku ze strony Pani Urszuli.
Widzę natomiast, że dość obcesowo i niegrzecznie reaguje Pan na odniesienia do Pańskich komentarzy.

Jeśli ma Pan do powiedzenia coś rzeczowego i związanego z tematem wpisu - chętnie wysłucham i odpowiem w tej samej konwencji.
Jeśli zaś zechce Pan epatować nas mądrościami konfucjańskimi w dość niestrawnej postaci, proszę sobie darować ten trud.

Elam 25 stycznia 2017 21:09

Wydaje się iz -wbrew sugestiom- nie bylem nigdzie niegrzeczny- tylko merytorycznie wskazałem ważkie argumenty- wystarczy prześledzić treść wpisów,

A mowią one o kwestii dla mnie oczywistej oczywistej a mianowicie - ze a) zabór Kraju Nadamurskiego i zwiazane z tym konsekwencje na dzisiaj; b) obecna merytokracja chińska - w praktyce uniemożliwiają w mojej ocenie faktyczną długofalową prawdziwą współpracę chińsko-rosyjska. Tylko tyle i aż tyle.

Elam,

Z pewnością, nie zapomniałem o Syberii. Ale też - za Golicynem - nie uważam tego przykładu za dowód rzeczywistych konfliktów chińsko-rosyjskich.
Oddam najpierw głos Golicynowi:

"Wiele czynników zostało przytoczonych jako te, które przyczyniły się do rozłamu. Lista obejmuje różnice rasowe i kulturowe między narodami rosyjskim a chińskim; eksplozję przyrostu naturalnego w Chinach; spadek wpływu ideologii komunistycznej; ponowne upominanie się o interesy czysto narodowe; oraz hegemonię czyli dążenie partii sowieckiej i chińskiej do dominowania nad innymi.
Nikt nie może zaprzeczyć faktom istnienia różnic rasowych. Chińczycy ze szczególną skwapliwością wykorzystywali kwestię rasową do celów politycznych. Jednak różnice na tym tle nie stanowiły żadnej przeszkody, by w okresie 1957-59 rozwinął się najściślejszy z możliwych sojusz między Sowietami a Chińczykami, nie były też przyczyną utarczek chińsko-sowieckich między rokiem 1949 a 1955. Jeśli obecnie uważa się, że przyczyny rasowe miały ważki wpływ na powstanie rozłamu, to takie wnioski są zbudowane na dowodach, których dostarczyli sami Sowieci i Chińczycy przy okazji wzajemnej wymiany polemik w połowie
lat sześćdziesiątych.
Z tych samych przyczyn czyniono starania, by na nowo interpretować kampanię ws. ziem dziewiczych (nieużytków rolnych) Chruszczowa z lat 1954-56, jako wywołaną poważnym zaniepokojeniem Sowietów z powodu eksplozji demograficznej w Chinach i zamierzoną po to, by nie dopuścić w przyszłości jakiejkolwiek chińskiej ekspansji na Syberię. Jak słusznie wykazał profesor W. A. Douglas Jackson, motywy tej kampanii były wewnętrzne, sowieckie."
Tenże prof. Douglas Jackson, w książce Russo-Chinese Borderlands "Pogranicze rosyjsko-chińskie" na str. 91 podaje: "Salisbury również przypisuje Chruszczowowi program zagospodarowania dziewiczych i jałowych ziem, którego rezultatem było, w latach 1954-56, przeoranie milionów akrów nieużytków w zachodniej Syberii i w północnym Kazachstanie, oraz osiedlenie tam tysięcy Rosjan i Ukraińców, jako dowód sowieckich trosk o puste i ogromne syberyjskie przestrzenie. Program Chruszczowa, niezaprzeczalnie, miał polityczne podteksty, lecz przyczyny wymuszające jego realizację leżały bardziej w wewnętrznych warunkach w Związku Sowieckim, niż w problemie demograficznym ludności chińskiej".

Tyle Golicyn, na temat "zadawnionego i nierozwiązanego w relacjach rosyjsko-chińskich problemu syberyjskiego".

Ja zaś przypomnę, że współcześnie, z procesem osiedlania Chińczyków ma terenach Syberii, mamy do czynienia co najmniej od 1992 roku i gdyby dla Rosji sprawa ta stanowiła rzeczywisty problem, dawno zostałby rozwiązany.
Zaszłości historyczne, o których Pan wspomina, wydają się nie mieć większego znaczenia dla obecnych relacji chińsko-rosyjskich.
Putin natomiast chętnie sięga po narzędzia swoich poprzedników i wzorem Chruszczowa, w roku 2012 zapoczątkował program "rozwoju Syberii", zlecając kilku ministerstwom przygotowanie projektów ustaw - o rozwoju Syberii Wschodniej i Dalekiego Wschodu. Powstała wówczas specjalna spółka, podlegająca wyłącznie prezydentowi Rosji, mająca też wyłączne prawo do prowadzenia i nadzoru działalności gospodarczej w 16 podmiotach Federacji Rosyjskiej na wschód od Uralu.
Nie miejsce tu, by opisywać, co wyszło (a raczej ile nie wyszło) z tych planów zagospodarowania Syberii.
Zwrócę natomiast uwagę, że w roku 2015 Rosjanie wydzierżawili Chinom ponad 115 tysięcy hektarów ziemi na wschodzie Syberii. Umowa, dotycząca rozwinięcia na niej działalności rolniczej ma obowiązywać przez 49 lat. Jeżeli w ciągu trzech lat inwestycja okaże się sukcesem, Chińczycy będą mogli zwiększyć dzierżawę do 200 tysięcy hektarów.
Takie decyzje pokazują, że lęk Rosjan jest w tej materii raczej umiarkowany.
Pojawia się też pytanie - po co Chińczycy (którym ziemi raczej nie brakuje) mieliby "brać na głowę" problem z zagospodarowaniem niegościnnych terenów Syberii?
Pan Jaszczur napisał kiedyś trafnie w jednym z komentarzy, że "Mandżuria, Daleki Wschód i Syberia to i dla Chin, i Rosji/Sowietów/Neosowietów strefy buforowe, których nie da się masowo skolonizować, z racji niekorzystnego klimatu i ukształtowania geograficznego. 10 metrów śniegu zimą, tyle samo błota latem, rzeki o układzie południkowym."
Jeśli co jakiś czas, prasę obiegają dywagacje na temat "konfliktu o Syberię", biorę to na karb dobrze wykonanej roboty propagandystów.
Czy "Chińczykom Rosja jawi się jako godny pogardy zaborca" - tego nie wiem. Wiem natomiast, że przed siedmioma laty, na dalekowschodnich obszarach Rosji zorganizowano manewry "Wschód 2010". Obserwatorzy chwalili wówczas Rosjan za "odwagę w wyznaczeniu hipotetycznego przeciwnika" . Ćwiczenia miały bowiem symulować obronę Syberii przed atakiem chińskiej armii. Dmitrij Miedwiediew, obserwując ćwiczenia z pokładu okrętu atomowego "Piotr Wielki" dziękował żołnierzom za " wysoki profesjonalizm " i orzekł, że "Rosja była i pozostaje wielką potęgą morską i jest gotowa do obrony swoich interesów". Jednak zdaniem wojskowych obserwatorów, manewry okazały się źle przygotowane, a rosyjscy dowódcy nie byli w stanie sprostać zbyt wygórowanym zadaniom. Nie dostrzeżono też postępów w modernizacji armii rosyjskiej.
Przypominam o tym, bo dziennik "China Daily" zamieścił wówczas wielce charakterystyczną opinię jednego z analityków. Napisał on, że "Rosja potwierdziła właśnie, że nie jest jeszcze gotowa by bez walki poddać się Chinom".
Sądzę, że te słowa dość trafnie oddają istotę obecnych relacji między Moskwą i Pekinem. Jeśli pamiętać o zawartej niedawno umowie gazowej, w której Chińczycy wielokrotnie ograli Rosjan oraz deklaracja władz rosyjskich, iż gotowe są oddać ponad połowę udziałów w najważniejszych złożach ropy naftowej i gazu chińskim inwestorom, rzekomy "konflikt o Syberię", jawi się jako kiepska inscenizacja.

Elam 25 stycznia 2017 20:23

Tyle, że ten cytowany opis albo odnosi się do strony rosyjskiej (równie dobrze mógłby jeszcze poruszyć instalowanie Hebrajczyków na Syberii, ze wszystkimi tego konsekwencjami), albo opisuje działania chińskie z innej perspektywy. Nie odnosi się zaś do istoty poruszanego problemu.


PS na marginesie- rozumiem,że piszemy zeby dojśc do czegoś co jest najbliżej prawdy. Nie chodzi tu bowiem -jak rozumiem- o jakiekolwiek "przepychanki" słowne, tylko o w miarę sensowne sprecyzowanie zagrożeń jakie mogą wyniknąć dla Państwa Polskiego.

na marginesie II; nie pamiętam kto (czy na tym blogu?) słusznie zauważył,iż upadek Chin (od połowy XVII wieku) był skorelowany z upadkiem Polski. Bardzo ciekawa i warta analizy teza.

Elam,

Nie wiem, co i ile Pan zrozumiał z mojej obszernej odpowiedzi, ale chcąc oszczędzić Panu błędnego przekonania, jakoby Golicyn mógł pisać o Hebrajczykach informuję, że cytat pochodzi z książki Golicyna "Nowe kłamstwa w miejsce starych komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji" i znajduje się w części 2, rozdziale 16.
Jeśli zaś interesuje Pana historia Chin, a nawet dostrzega Pan analogie z naszymi dziejami, proszę koniecznie opisać tę "ciekawą i wartą analizy tezę". Chętnie się zapoznam.
Na moim blogu nie przewiduję dyskusji na tak dalekie tematy.

Golicyn nie jest wszechwiedzacy, a o Hebrajczykach instalowanych na Syberii jest obszerna literatura.

Obydwaj zostajemy przy swoich stanow-skach zatem. Rozumiem wobec powyższego ze temat Chin jest tym samym zamkniety. Przyjalem do wiadomosci.

Odpowiedz na wspis z 20;18.

Z całym szacunkiem i dla pełnego zrozumienia:

a) brak znaczenia "zaszłości"- dla państw imperialnych (nawet jeśli wewnętrznie jak w przypadku Chin) i do tego żywiących się tradycja- tezę tę uważam nie do przyjęcia

b) strefa buforowa - ze względu na kwestię strategiczną a przede wszystkim zasoby naturalne - w mojej ocenie Kraj Nadamurski/Syberia nie może być tak traktowany

c) kwestia rosyjskiego diabła/zaborcy nie może "przejawiać się" obecnie w otwartej wojnie- to oczywiste, chociażby ze względu na "problem amerykanski". Przejawia się w kulturze- czymś bardziej jeszcze trwałym

I na marginesie; ponieważ z założenia lubię poczytać (au rebours) co mówi Ławrow, polecam humorystyczny tekst z dzisiaj na temat rosyjsko-chinskich relacji wojskowych:
http://english.chinamil.com.cn/view/2017-01/25/content_7467872.htm. Te peany (w znaczeniu starogreckim - jako pieśń wojów idacych na smierć) dają do myślenia.

Aleksander Ścios 25 stycznia 2017 21:12

Elam,

Udzieliłem Panu odpowiedzi - według wiedzy i umiejętności, starając się, by zawierała konkrety i fakty.
W rewanżu chciałbym otrzymać podobną argumentację, nie zaś zbiór ogólników i dywagacji.
Nie wiem, jakie jest Pana stanowisko w kwestii poruszonej w moim tekście, ale zgodzę się z jednym - temat jest zamknięty, ponieważ rozmową na tak jałowym poziomie nie jestem zainteresowany.

Elam 25 stycznia 2017 21:51

Ależ proszę Szanownego Gospodarza (któremu zawsze ze względu na taką właśnie rolę zawsze należy się szacunek) - wbrew Pańskim sugestiom podałem fakty i konkrety, zaczynając od wpisów z 14,55 oraz 17,11. Podalem nawet daty, nazwiska, opis układu władzy, jej zasady przewodnie. Jeśli to dla Pana ogólniki- no to już Pańska sprawa. Nie opieram się przy tym na Golicynie tylko na zródłach.

Tyle w temacie- z takich samych powodów jak u Pana.

***

meewroo 25 stycznia 2017 13:06

Panie Aleksandrze.
Podzielę się wielce znamienną zbieżnością, która zaskoczyła mnie w poniedziałkowy ranek, a która dotyczy Pańskiego tekstu.
Pisze Pan: "Genezy fałszywej wizji, w której Rosję można "rozegrać" przeciwko Chinom należy doszukiwać się w koncepcji wyrażonej onegdaj przez Winstona Churchilla - o gotowości "sprzymierzenia się z diabłem, żeby tylko wypędzić szatana". Zaledwie "diabłem" miał być wówczas Stalin, odpowiedzialny za śmierć blisko 200 milionów istnień. W opinii przywódców "wolnego świata" stanowił on mniejsze zagrożenie od "szatana" - Hitlera, winnego zagładzie prawie 60 milionów ludzi."
Pański post przeczytałem w poniedziałek 23.01.
Proszę spojrzeć na poniedziałkowe czytanie zawierające słowo Chrystusa, będące odpowiedzią na szemranie uczonych w Piśmie: " Uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy. Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: Jak może szatan wyrzucać szatana? Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc szatan powstał przeciw sobie i wewnętrznie jest skłócony, to nie może się ostać lecz koniec z nim. Nie, nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i wtedy dom jego ograbi."
Nic do dodania. Amen. :-)
Pozdrawiam

Panie Meewroo,

Głęboko trafne jest to zestawienie. Można by zapytać - ile jest warta ludzka "mądrość", jeśli zło próbuje złem zwyciężać?
Błąd Churchilla, jak i błąd współczesnych mędrków od "strategii politycznych" polega na nierozpoznaniu istoty zła i stosowaniu jego fałszywej gradacji.
Bo choć Hitler był zły i Stalin był zły, to Stalin był mniej zły od Hitlera, a zatem wybierzemy Stalina, jako "mniejsze zło", by przy jego pomocy pokonać "zło większe".
Tak może sądzić tylko ten, kto nigdy nie stanął w prawdzie wobec pytania - "Jak może szatan wyrzucać szatana?"
Jezus przypomina nam, że zło można pokonać tylko dobrem i ten, kto staje do walki przeciwko złu, nie wygra, póki "mocarza wpierw nie zwiąże". Próba wykorzystania zła przeciwko złu, zawsze skończy się katastrofą - wybuchem kolejnych wojen, okupacją i konfliktami.
Tak było z błędem Konrada Mazowieckiego, gdy sprowadził Krzyżaków na ziemie polskie, tak zakończyła się walka Sowietów z Hitlerem i taki musi być też finał "wykorzystania" Rosji przeciwko Chinom.

Pozdrawiam Pana

***

Urszula Domyślna 25 stycznia 2017 14:47

Narodowe Czytanie 2017

Propozycje pana prezydenta - od Sasa do Lasa, czyli dla każdego coś budującego (narodową tożsamość, rzecz jasna) => link :

1. "Wesele"
2. "Beniowski"
3. "Pamiątki Soplicy"
4. "Przedwiośnie"

Ad 1, 2 - bezdyskusyjne arcydzieła
Ad 3 - czysta żywa komuna
Ad 4 - Cyt. za Łysiakiem: Rodzime ostrzeżenie przed "milczącymi psami" znajdujemy na kartach "Pamiątek Soplicy" Henryka Rzewuskiego, który ostrzegał Polaków w pierwszej połowie XIX stulecia: "Żadnemu takiemu, który by choć rok jeden Moskalowi służył, nie wierzcie (...), wypędźcie jego z waszej ziemi, bo nigdy z niego prawy Polak nie będzie".

Ze strony Rzewuskiego była to typowa mimikra "cichego psa", gdyż on sam - straszliwy rusofil, agent Paskiewicza - był klasycznym "psem".


W. Łysiak "Milczące psy"

Urszula Domyślna 25 stycznia 2017 14:53

Numerki się poprzestawiały:)

3. Żeromski Przedwiośnie
4. Rzewuski Pamiątki Soplicy

Pani Urszulo,

Propozycje pana prezydenta skomentowałem przed dwoma dniami na Twitterze:
"Przed rokiem proponowałem @AndrzejDuda Narodowe Czytanie Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI.Nie chciał. Dziś,w ramach propozycji zgłoszonych przez Pana prezydenta proponuję Mu lekturę "Wesela", od partii Chochoła,z aktu III,sceny 35."

Jak wiemy, ten wyśmienity fragment narodowej literatury zaczyna się od słów - "Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś, chamie, czapkę z piór."

Panie Aleksandrze,

Zamiast czytania ANEKSU zaproponowano narodowi lekturę WYKAZU fragmentów Zbioru Zastrzeżonego IPN. A w nim takie "rewelacje", że tu i ówdzie pojawia się akcja negowania realnego istnienia ANEKSU, a przynajmniej powątpiewania w wiarygodność dokumentu, który rozpętał Aferę Marszałkową.

Wniosek?

Były lokator Belwederu, były Marszałek Sejmu III RP - Bronisław K. może nadal spać spokojnie.

Pozdrawiam

***

Kamil Janus 29 stycznia 2017 02:00

Zachód jest zafascynowany Rosją, jak Psychiatra seryjnym mordercą. I to się odnosi nie tylko do komunistów, ale i do Rosji carskiej. Zwłaszcza chodzi tu o anglosasów. Rosja to nie jest przedmurze Europy, lecz Forpoczta AZJI!!!

Święta prawda!

I nawet jak morderca chwyci za siekierę i coś tam psychiatrze poodrąbuje, chora fascynacja nie przemija. Pojąć tego nie umiem.

Aha! Anglosaska to mały pikuś! Ci mają (przynajmniej do niedawna mieli) przebłyski otrzeźwienia. Widział Pan francuską?

Pozdrawiam

***

przemek łośko 29 stycznia 2017 08:58

Dotychczasowy przebieg "reformy" Polski nie pozostawia wątpliwości, że chodzi przede wszystkim o przejęcie dostępu do kasy. Drugim celem jest "zamrożenie" Polski w światopoglądzie końca lat 80-tych: na poły peerelowskim, na poły wolnościowym.

Poza tymi kierunkami działań rządzący nie mają naszej Ojczyźnie nic więcej do zaoferowania. Ziobro będzie naciskać na coraz surowszą penalizację wszystkich działań sprzecznych nie z interesem państwa, ale interesem partii rządzącej, będzie dostarczać mechanizmów prawnych do karania bieżącej i przyszłej opozycji. Morawiecki nadal będzie rozwalać gospodarkę naiwnymi działaniami "od góry", działaniami, które nie uwzględniają bezwładności i złych przyzwyczajeń, niekiedy nawet przyzwyczajeń zwyczajnie kryminalnych, aparatu skarbowo-ubezpieczeniowego. Błaszczak będzie tolerować przepoczwarzanie się milicji w policję (który to już rok trwa ta przemiana), a cała reszta ferajny będzie się odszczekiwać lub polować na dostęp do koryta przez trzecie ręce (coraz mniej się maskując).

Prezes Kaczyński pozostanie dobrym, politycznym taktykiem i miernym inspiratorem rzeczywiście potrzebnych przemian. Bierze się to z niedoboru wiary w możliwości Polski, ale także z braków w myśleniu strategicznym i niskiej już, osobistej aktywności (polityka państwa wymaga poświęcenia mu znacznie większej energii psychofizycznej). To nie jest Piłsudski, to nie jest Mustafa Kemal.

Jeśli chodzi o naszą politykę handlową, to nie mozemy się izolować. Nie ma takiej możliwości. Największe mocarstwo XV wieku, Chiny, wprowadziły politykę izolacjonizmu w obawie przed tym, iż jego cywilizacyjne i techniczne osiągnięcia wyciekną z kraju i posłużą przeciwnikom. Państwo, którego dziewięcioprzegrodowe okręty, trzy razy większe od Santa Marii dotarły do Ameryki na sto lat przed Kolumbem postanowiło, iż nie pozwoli się dogonić przeciwnikom i zamknęło granice. Historia pokazała, że to był ogromny błąd, za który Chiny zapłaciły ogromną cenę, ocierając się w pewnym momencie o zupełną utratę państwowości.

Musimy prowadzić handel i politykę z wszystkimi, nawet z wrogami. Oznacza to, że musimy opracować państwową strategię prowadzenia takich działań i umieć tę strategię wyegzekwować. Nic takiego się nie dzieje. I tu jest zagrożenie. Nie możemy się zamykać, ale też nie możemy handlować nie posiadając jasnej i korzystnej dla Polski strategii handlowej.

Tego rządu na taką strategię nie stać. Jako wielki sukces przedstawiane jest małe taktyczne zwycięstwo nad opozycją w postaci uchwalenia budżetu - co zapobiegło interwencji "międzynarodowych trybunałów". Nawet nie wiem jak to komentować. To przecież oznacza, iż po ponad roku rządzenia rządowi nie udało się przejąć pełnej kontroli nad aparatem władzy, w tym służbami mundurowymi.

Heca, jaką jest ujawnienie "wykazu", pojawienie się praktyk niegodnych munduru oficerskiego (oficer trzymający parasol nad Misiewiczem, inne, podobne akty wazeliniarstwa), kolejne, póki co drobne skandale majątkowe - co nas czeka za 7 lat?

To jest retoryczne pytanie, bo już dziś widać co nas czeka: Platforma bis w wydaniu bogoojczyźnianym, z antraktami na popisy partyjnych i rządowych szeryfów.

Urszula Domyślna 29 stycznia 2017 14:23


A ja z przekory (ale nie tylko) obstawiam Millerowe SLD. Z Madzią Ogórek w charakterze dowolnym. Mógłby to być zresztą świetny koalicjant dla # dobrej zmiany.

***

Urszula Domyślna 29 stycznia 2017 22:45



Przywódcy USA i Rosji uzgodnili, że będę ściśle współpracować. To zwrot w polityce Waszyngtonu.

I jeszcze to:

Tajemnicza śmierć prawej ręki doradcy Putina.

Pani Urszulo,

Uwadze polskich odbiorców (może dlatego, że rządowe "wolne media" przemilczają ten temat) umyka inna, niezwykle ważna informacja.
Oto od wielu dni FSB aresztuje osoby, w tym własnych ludzi, podejrzewanych o "przecieki" na rzecz amerykańskiego wywiadu.
Wielu komentatorów zwraca uwagę, że ma to związek z ujawnieniem istnienia kompmateriałów na Trumpa.
Tu niektóre teksty:

https://www.novayagazeta.ru/articles/2017/01/27/71314-mayor-forb-i-est-shaltay-boltay

http://www.interpretermag.com/russia-update-january-26-2017/

To rzecz niezwykle ciekawa, bo jeśli - jak zgodnie twierdzą rosyjskie przekaźniki i "konserwatywne" media III RP, żadnych kompmateriałów nie było, to czego dotyczy akcja FSB i dlaczego jest przemilczana przez owe media ?

Pozdrawiam Panią

***

Urszula Domyślna 30 stycznia 2017 15:06

WAŻNE!

IPN ujawnił nazwiska esesmanów z Auschwitz. Niektórzy wciąż żyją.

http://pamiec.pl/pa/form/60,Zaloga-SS-KL-Auschwitz.html

http://www.truthaboutcamps.eu/th/

***

Marcin Ís 30 stycznia 2017 15:42

Jeśli pokłada(łe)m jakąś nadzieję w Trumpie to dlatego, że przy Clintonowej nie byłoby nadziei na nic tylko dalszy ciąg tego samego.
Nadzieja polega(ła) na tym, że może palant z bandytą się kiedyś pożrą.
Obecny porządek świata wydaje mi się tak obmierzły, że z chęcią popatrzyłbym na jego rozpad.
Ale przyjaciele moich wrogów są moimi wrogami. Dotyczy to każdego kraju w Europie i na świecie bratającego się z Rosją i będzie to też dotyczyć USA jeśli Trump chce mieć z Rosją miłe stosunki.

P.S.
W polityce wewnętrznej moje hasło na 2017 rok to:
Gnojki z PiSu i pisowskie lemingi.

Urszula Domyślna 31 stycznia 2017 13:23

Panie Marcinie,

Mnie też mierzi i napawa wstrętem odwrócona rzeczywistość dzisiejszego świata. I nie pociesza, że "to już wszystko było" - i że wieki temu szlachetny książę Danii mówił do przyjaciół:

- Świat wyszedł z formy:
I mnież to trzeba wracać go do normy!


A Zbigniew Herbert tak kończył "Przemiany Liwiusza":

Mój ojciec wiedział dobrze i ja także wiem
że któregoś dnia na dalekich krańcach
bez znaków niebieskich
w Panonii Sarajewie czy też w Trebizondzie
w mieście nad zimnym morzem
lub w dolinie Panszir
wybuchnie lokalny pożar

i runie imperium


(I POWSTANIE NOWE...???)

PS. Zaczytałam się w "Przemianach" i już się dziś nie oderwę od "Hamleta".
Wiersz, po raz nie wiem który wpisuję na Bezdekretu:
bo jest cudowny
i tu jest jego miejsce.

***

wsojtek 31 stycznia 2017 00:06

Termin "wyborów" zgłoszony przez towarzystwo wzajemnej adoracji "świętych graali" na 11.listopada jest miarą upadku państwa POPiS+K+N.

To jakiś obłęd!
Mam nadzieję, że znajdą się przytomni, którzy do tego nie dopuszczą.

***

wsojtek 31 stycznia 2017 11:59

Na marginesie "odstrzeliwania odstrzelonego" TW Bolka Wałęsy przez IPN. TVPinfo,31.stycznia 2017r ok.godz.10:15 fragment opinii senatora Żaryna,historyka."W latach 80. i 90.L.Wałęsa wymknął się spod wpływów esbecji"."Prawda","wymknął się" szczególnie w czasie współpracy przy obalaniu rządu premiera Olszewskiego w czasie "nocnej zmiany" i w czasie "obiadu drawskiego".Chyba,że ktoś twierdzi,że esbecja cywilna i esbecja wojskowa to nie mające ze sobą nic wspólnego "zbiory rozłączne" PRL/PRLbis,które nie posiadały(nie posiadają nadal) nad sobą firmowej "matki" KGB/GRU itp.współpracujących w wertikalu służbówek,np.Stasi."Transformacja" użyteczna sprzedajnemu kursowi obecnej kolejnej "dobrej zmiany" na "neohanzę" i na "eurazję".

Panie Wsojtku,

Pan prof. Żaryn nie takie rzeczy już mówił i robił, - w końcu to on zapraszał płk. P. Wrońskiego (onegdaj SB, aktualnie ??) - do wygłoszenia prelekcji podczas konferencji naukowej poświęconej bł. ks. Popiełuszce (!)

A że dosłużył się fuchy senatora PiS, musi najwyraźniej dąć w partyjną trąbę i uprawiać nowomowę # dobrej zmiany . W której nie da się powiedzieć "tak, tak, nie nie" - można najwyżej: "tak, ale..., "nie, choć z drugiej strony...".

A już zupełnie niedopuszczalne jest przypominanie o Wojskowych Służbach Informacyjnych (WSI), a ich krytyka nigdy nie uchodzi płazem. Bo to jest, nieprawdaż, podważanie dobrozmianowej "racji stanu" i naruszanie tabu Okrągłego Stołu III RP.

Pozdrawiam serdecznie

wsojtek,

Panu historykowi - senatorowi zadałbym tylko jedno pytanie - na podstawie jakich materiałów archiwalnych jest w stanie stwierdzić, że TW Bolek "w latach 80. i 90. wymknął się spod wpływów esbecji"?
Bardzo chciałbym poznać takie materiały, bo te, które znam obecnie całkowicie przeczą wersji pana historyka.
Pojawia się tu ciekawa kwestia- bo albo mamy do czynienia z fałszywą tezą polityczną, głoszoną przez senatora PiS albo z nieznaną ogółowi prawdą historyczną, odkrytą przez historyka Żaryna.

***

Urszula Domyślna 31 stycznia 2017 13:27

PRZEMIANY LIWIUSZA

Jak rozumieli Liwiusza mój dziadek mój pradziadek
bo na pewno czytali go w klasycznym gimnazjum
o mało stosownej porze
gdy w oknie staje kasztan - żarliwe kandelabry kwiatów -
a wszystkie myśli dziadka i pradziadka biegły zdyszane do Mizzi
która śpiewa w ogródku pokazuje dekolt oraz boskie nogi do samych kolan
albo Gabi z wiedeńskiej opery w lokach jak cherubin
Gabi z zadartym noskiem i Mozartem w gardle
czy w końcu do poczciwej Józi ucieczki strapionych
bez urody talentu i większych wymagań
a więc czytali Liwiusza - poro kwiatostanów -
w zapachu kredy nudy nafty którą zmywano podłogę
pod portretem cesarza
bo był wówczas cesarz
a imperium jak wszystkie imperia
zdawało się wieczne


Czytając dzieje Miasta ulegali złudzeniu
że są Rzymianami lub potomkami Rzymian
ci synowie podbitych sami ujarzmieni
zapewne miał w tym udział łacinnik
w randze radcy dworu
kolekcja cnót antycznych pod wytartym tużurkiem
więc za Liwiuszem wpajał w uczniów pogardę dla motłochu
bunt ludu - res tam foeda - budził w nich odrazę
natomiast wszystkie podboje wydawały się słuszne
znaczyły po prostu zwycięstwo tego co lepsze silniejsze
dlatego bolała ich klęska nad Jeziorem Trazymeńskim


dumą napawały przewagi Scypiona
śmierć Hannibala przyjęli z niekłamaną ulgą
łatwo zbyt łatwo dali się prowadzić
przez szańce zdań ubocznych
zawiłe konstrukcje którymi rządzi imiesłów
wezbrane rzeki wymowy
pułapki składni
- do bitwy
o nie swoją sprawę


Dopiero mój ojciec i ja za nim
czytaliśmy Liwiusza przeciw Liwiuszowi
pilnie badając to co jest pod freskiem
dlatego nie budził w nas echa teatralny gest Scewoli
krzyk centurionów tryumfalne pochody
a skłonni byliśmy wzruszać się klęską
Samnitów Gallów czy Etrusków
liczyliśmy mnogie imiona ludów startych przez Rzymian na proch
pochowanych bez chwały które dla Liwiusza
niegodne były nawet zmarszczki stylu
owych Hirpinów Apulów Lukanów Uzentyńczyków
a także mieszkańców Tarentu Metapontu Lokri


Mój ojciec wiedział dobrze i ja także wiem
że któregoś dnia na dalekich krańcach
bez znaków niebieskich
w Panonii Sarajewie czy też w Trebizondzie
w mieście nad zimnym morzem
lub w dolinie Panszir
wybuchnie lokalny pożar


i runie imperium

***

Urszula Domyślna 31 stycznia 2017 16:36

AD MERITUM => CHINY

"Liberalna" (wg niektórych "konfucjańsko-merytokratyczna") Chińska Republika Ludowa:

Fragmenty relacji H. Shen z GPC:

"W Chinach obchodzony jest właśnie Chiński Nowy Rok. To najważniejsze święto dla Chińczyków obchodzone w gronie rodzinnym. Można powiedzieć, że atmosferą przypomina nasze Boże Narodzenie. W tym roku komunistyczna władza w Państwie Środka postanowiła przywitać Nowy Rok w specyficzny sposób i pokazać jak walczy z chrześcijaństwem.

W wigilię Chińskiego Nowego Roku ok. 30 chińskich aparatczyków z pałkami w rękach wtargnęło do kościoła protestanckiego w mieście Zhengzhou, w Henan (jedna z chińskich prowincji o największej liczbie chrześcijan) i doszczętnie go zdemolowała. Kilka dni wcześniej lokalne władze wydały nakaz całkowitego zburzenia świątyni.[...]

Zniszczenie kościoła w prowincji Henan przypomniało tylko o trwającej w Chinach nowej fali walki z chrześcijaństwem. Rozpoczęła się ona z chwilą dojścia do władzy prezydenta Xi Jinpinga, który ogłosił kampanię "sinizacji religii", mającej polegać na tym, że kościoły m.in. za pomocą symboli muszą się dostosować do "kultury i społeczeństwa chińskiego, będącego pod władzą komunistyczną". W 2013 r. w dokumencie nr 9 (dokument ten miał być tajny, ale dzięki dziennikarce Gao Yu trafił do zachodnich mediów), czyli okólniku z instrukcjami dla członków partii komunistycznej, wśród "niebezpiecznych trendów" w Państwie Środka wymieniono rosnące w siłę chrześcijaństwo.

Burzenie świątyń, usuwanie z nich krzyży (nawet poprzez palenie ich - sceny rodem z okresu rewolucji kulturalnej) to nie jedyne oznaki wojny komunistycznego reżimu w ChRL z chrześcijaństwem. [...]"

http://niezalezna.pl/93131-smutny-poczatek-chinskiego-nowego-roku

Pani Urszulo,

Nie przypadkiem, Pani Hanna Shen została uznana przez ekipę "dobrej zmiany" za osobę niepożądaną podczas wizyty chińskiego satrapy Xi Jinpinga.
Przypomnę, że w czerwcu 2016 r., na prośbę strony chińskiej, uniemożliwiono Pani Shen udział w spotkaniu premier Szydło z chińskim prezydentem.
Tak dalece władze III RP zabiegają o "strategiczne partnerstwo" z chińskimi bandytami, że bały się własnej dziennikarki.

Inna ciekawa sprawa, to milczenie nad efektami wizyty A.Dudy w Chinach.
Przez wiele dni rządowe "wolne media" zapewniały nas o wspaniałych efektach tej wizyty i korzyściach ze współpracy chińsko-polskiej. Minęło sporo miesięcy i nie słychać o jakichkolwiek sukcesach dyplomatycznych pana prezydenta.
Za to skwapliwie ukryto informację, że Andrzej Duda nie podpisał wówczas (zapowiadanego szumnie) kontraktu na dostawy przez KGHM miedzi na rynek chiński. Szkoda natomiast, że nie podano, ile chińskich majtek, koszulek itp. chłamu zaleje polski rynek, dzięki "inicjatywie" pana prezydenta.

***

Urszula Domyślna 31 stycznia 2017 16:52

Panie Aleksandrze,

Oto odpowiedź szefa IPN na Pańskiego tweeta nt TW Bolka:

Za TVR:

Dzisiejsze potwierdzenie oczywistej oczywistości, czyli faktu, że Lech Wałęsa to TW "Bolek" już wywołało strach wśród obrońców byłego prezydenta Polski (na razie na Tweeterze, ale mogą przecież wyjść na ulice). Bez obaw, jak powiedział szef IPN Jarosław Szarek "Nie zamierzamy usuwać Lecha Wałęsy z historii Polski; ocena Lecha Wałęsy ulega zmianie".

I tyle naszego, cośmy się pośmiali...

Pozdrawiam

A w radiowej Trójce Jan Lityński rozbrajał tę bombę Kornelem Morawieckim. Madame prowadząca pomagała co sił Panu Jankowi, a p. Morawiecki był w swoijej ocenie tyleż stanowczy, co w argumentach nieporadny.

Zaczął się tedy czas dostrajania Wałęsy do roli Kmicica: "po 1977 urwał się bezpiece i był niezłomny". Pan Janek porównał p. Wałęsę również do świętych Piotra i Pawła.

Więc, Pani Urszulo, przywołany przez Panią Kohelet okazał się proroczy.

Pani Urszulo,

Nawet przez chwilę nie spodziewałem się, by ludzie "dobrej zmiany" mogli chcieć rewidować fałszywą historię PRL-III RP.Sami ją przecież tworzyli i tworzą.
Hucpa z Wałęsą jest zatem wykorzystywana jedynie do emocjonalnych "pyskówek" i propagandowego "zadęcia". Dla elektoratu PiS to wystarczy.
Ten rząd nigdy nie odważy się podjąć inicjatywy dokonania generalnych zmian w podręcznikach szkolnych i wykreślenia z nich Wałęsy, jako "legendarnego przywódcę strajku z 1980 roku i założyciela Solidarności" (z dzisiejszych bredzeń prezydenckiego ministra Dery).
Oznacza to, że kolejne pokolenia młodych Polaków będą karmione esbeckimi łgarstwami, zaś kapusie i zdrajcy otaczani nienależnymi honorami.
TW Bolek powinien nie tylko zniknąć z podręczników, ale mieć odebrane wszystkie odznaczenia i ordery i zostać skazanym na historyczną infamię. Tylko wówczas dzisiejsze "badania historyczne" miałyby sens, gdyby prowadziły do systemowych zmian i burzenia mitów III RP.

Pozdrawiam Panią

Panie Przemku,

Do św. Piotra i Pawła???

Coś mi się przypomniało...

Wikipedia: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Lity%C5%84ski

[Jan Lityński] Jako kilkuletnie dziecko podczas uroczystości Narodowego Święta Odrodzenia Polski (22 lipca 1952) wręczał kwiaty Bolesławowi Bierutowi. Scenę tę zarejestrowała Polska Kronika Filmowa.

Myślę, że od czasu tego wstrząsu Lityńskiemu trwale zablokował się CUN.

O panu Kornelu M. wypowiadać się nie będę; od kilku lat mam "jasność w temacie".

I bardzo proszę: tylko nie Kmicic, tylko nie Kmicic!

Jak mus, to niech już będzie Bbb.. Bbabinicz :)

Pozdrawiam

Panie Aleksandrze,

Jak może być inaczej, skoro sam pan prezes J. Kaczyński wraz ze śp. Bratem, krótko, bo krótko, ale na wysokich stanowiskach (szef Kancelarii, szef BBN) z TW Bolkiem (wówczas prezydentem III RP) współpracowali?

Pozdrawiam serdecznie

sailor 1 lutego 2017 11:40

Pani Urszulo,

Nie mam pretensji do obu Kaczyńskich, że z Wałęsą współpracowali i można chyba tak powiedzieć, ze dopomogli jemu zdobyć Urząd Prezydenta.Wtedy 27 lat temu myślę, że mogli naiwnie wierzyć, ze mimo wszystko Wałęsa opowie się przeciw komunistom. Wałęsa ich bardzo szybko się pozbył i w jakimś wywiadzie powiedział bezczelnie, że "pozbył się ludzi małego formatu".
Trzeba też dodać, że panu Krzysztofowi Wyszkowskiemu też można postawić zarzut, że nie pogonił od razu LW jak tylko zorientował się z jakim indywiduum ma do czynienia, a zorientował się bardzo szybko. Bardzo to przykra historia i nauczka dla potomnych aby pod żadnym pozorem w ruchach związkowych, narodowych, społecznych nie tolerować marnych postaci. Prędzej czy później odwrócą się i pójdą na współpracę. Przez ten błąd naiwnej kalkulacji liderów Solidarności ktoś taki jak Wałęsa wyrósł na ikonę.

02.02.2017r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet