SAMOBÓJSTWO W OBRONIE DEMOKRACJI - Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

Celem kombinacji jest bowiem zainicjowanie procedury obalenia tego rządu
SAMOBÓJSTWO W OBRONIE DEMOKRACJI

Wydarzenia związane z unijną "debatą nad stanem demokracji" w III RP, należy oceniać w kategorii porażki układu rządzącego. I to, co najmniej w dwóch ważnych obszarach.
Po pierwsze - PiS dopuścił, by temat "zagrożenia demokracji" został sfingowany, nagłośniony i narzucony Polakom, jako wiodący motyw walki politycznej. W efekcie, od czasu powołania rządu Beaty Szydło mamy do czynienia z dwiema, głównymi narracjami. Dotyczą one konfliktu z Trybunałem Konstytucyjnym oraz aktywności tzw. KOD-u i wywoływanych przez to środowisko tematów.
Okazuje się, że po ośmiu latach katastrofy rządów PO-PSL, po rujnującej kadencji Komorowskiego, setkach najpoważniejszych afer i przestępstw, Polacy nie znajdują dziś innych spraw, jak emocje towarzyszące działaniom "obrońców demokracji". W obszarze bieżącej polityki PiS nie dostrzeżemy nowych koncepcji, strategii i pomysłów. Nie ma wizji budowy wolnej państwowości ani publicznej debaty o patologiach III RP. Nie widać zamysłu rozliczenia poprzedniego reżimu, a tym bardziej woli naprawy krzywd, jakich doznali Polacy.
Ten, kto wymyślił obecną kombinację, uderzył niezwykle celnie. Wiedział bowiem, że najsłabszym punktem PiS-u jest mitologia demokracji , a zarzut pogwałcenia tej świętości wywoła natychmiastową reakcję "obozu patriotycznego". Politycy partii pana Kaczyńskiego prędzej potępią antysystemowych krytyków niż przyznają, że komunistyczna hybryda nie ma nic wspólnego z państwem prawa i demokracji.
Wystarczyło zatem krzyknąć - " PiS niszczy demokrację ", by zewsząd rozległy się zapewnienia o jej poszanowaniu, a partyjne i medialne pajacyki podskoczyły w rytm prostackiego wrzasku. Punktem honoru każdego polityka PiS i żurnalistów "wolnych mediów", stała się uroczysta deklaracja o wierności ideom demokracji oraz "polemika" z zarzutami atakujących.
To niepojęte, jak łatwo wmanewrowano partię Kaczyńskiego w prymitywną kombinację i jak ogromne osiągnięto korzyści. Pierwsze miesiące - najważniejsze dla tych, którzy chcieliby dokonać autentycznych zmian, zostały stracone i upływają na roztrząsaniu tematyki narzuconej przez kilku cwaniaków. Ten ponury spektakl zastępuje prawdziwą walkę i jest namiastką rzeczywistych działań naprawczych.
W oparach medialnego absurdu, nikt nie zapyta o zarzut zdrady i paktowania z wrogiem, o odpowiedzialność za zamach smoleński, o realną walkę z agenturą, ujawnienie przestępstw i draństw poprzedniego reżimu. Zwolennicy PiS są zachwyceni sprawnością, z jaką politycy tej partii podążają w zastawioną pułapkę i rezonują w rytm obcej narracji. Zachwyty sięgnęły zenitu, gdy z misją tłumaczenia polskich spraw pospieszył do Brukseli pan prezydent, zaś pani premier "dała odpór" zarzutom eurołajdaków. Trzeba wielkich kompleksów lub niewolniczej mentalność, by w tak uwłaczających okolicznościach dostrzegać powód do dumy. Jeśli dowodem "wolności" mediów ma być kontr - ujadanie na rechot jakiegoś KOD-u, zaś objaśnianie Niemcom zasad "demokracji III RP" świadczy o skuteczności i sile tego rządu - zaiste, stłamszono aspiracje Polaków do miary nędznej i pokracznej.
Przebieg tzw. debaty na forum Parlamentu Europejskiego potwierdza tezę, że rządzący zostali "wkręceni" w antypolską grę, z której nie sposób wyjść zwycięsko.
Obecność premier i posłów PiS jest objawem słabości, ale też kompletnego zagubienia tego środowiska. Jeśli politycy zdają sobie sprawę - kto i w jakim celu rozpętał nagonkę - jakim prawem każą nam wierzyć, że " spokojna i merytoryczna debata " rozwiąże ten problem? Autorom widowiska nie chodzi przecież o dotarcie do prawdy ani rozwianie wątpliwości, zatem żadne, choćby racjonalne argumenty, nie mają wpływu na przebieg kombinacji. Oni osiągnęli już cel - zmuszając rząd do uczestnictwa w obcym spektaklu i (co ważniejsze) do tłumaczenia się przed zgrają lewaków i wrogów Polski. Dziś, za sprawą ludzi, którym powierzyliśmy nasz los, każdy z głosujących za "dobrą zmianą" został postawiony pod pręgierzem i zmuszony do udzielenia odpowiedzi - dlaczego to uczynił? Uznać tak poniżającą sytuację za zwycięstwo, byłoby więcej niż idiotyzmem. To pierwszy obszar porażki.
Drugi - może okazać się bardziej bolesny i brzemienny w skutkach. Jeśli od kilku tygodni ten rząd zapewnia wszem i wobec, że jest miłośnikiem demokracji i ponad wszystko szanuje prawa opozycji, a III RP to kraj kwitnących praw obywatelskich - jakże może podjąć twardą rozprawę z patologiami tego państwa lub postawić przed sądem zdrajców - obecnych "opozycjonistów"? Nietrudno zrozumieć, że każda, najmniejsza próba rozliczenia reżimu PO-PSL zostanie natychmiast okrzyknięta " polityczną zemstą " i "" pogwałceniem zasad demokracji ". Przyjdzie to tym łatwiej, że obecny rząd przyjął reguły narzucone przez przeciwnika i głosząc pochwałę "demokracji III RP" zamyka sobie drogę do wyjawienia prawdy o ostatnich ośmiu latach.
Pułapka demokracji
okaże się tym bardziej skuteczna, że zastawiono ją na arenie międzynarodowej, w środowisku wrogim i dalekim od znajomości spraw polskich. To nieprzypadkowa okoliczność. Odtąd każdy łajdak, któremu chciano by postawić zarzuty, będzie mógł wylewać żale na forum PE i udowadniać, że stał się ofiarą " nagonki politycznej ". Gdyby komuś przyszło do głowy stawiać przed sądem polityków PO-PSL - niechybnie usłyszymy o okrutnym " prześladowaniu opozycji " i " zamachu na demokrację ". Tym kontroskarżeniem można zablokować wszelkie działania w sprawie Smoleńska, ale też sprawy dotyczące afer i pospolitych przestępstw. Formuła, zastosowana podczas obecnej kombinacji okaże się przydatna w każdym przypadku, w którym dojdzie do naruszenia interesów układu III RP. Można ją również zastosować do forsowania interesów niemieckich i unijnych. Groźba wszczęcia procedur przeciwko Polsce, będzie odtąd najwygodniejszym straszakiem i argumentem tzw. opozycji.
Wolno sobie wyobrazić sytuację, w której poszczególne ustawy i decyzje rządu PiS trafią pod ocenę organów unijnych i zostaną skonfrontowane z "zasadami demokracji ". Próba ukrócenia interesów korporacyjnych, zmiany ustawy o TK czy rewizji konstytucji, będzie osądzana jako "zamach" i stanie się powodem nakręcania antypolskiej histerii. Dość łatwo można zagrozić wprowadzeniem sankcji przeciwko Polsce lub posłużyć się szantażem wykluczenia nas z Unii Europejskiej. Jestem przekonany, że postawiony wobec takiej alternatywy rząd "georealistów" z PiS, uczyni wszystko, by w drodze "dialogu i porozumienia" zadowolić oczekiwania eurołajdaków. W ostateczności, Jarosław Kaczyński - słynący z poszanowania zasad demokracji, podda się jej "dyktatowi" i ogłosi przedterminowe wybory.
Jeśli nawet nastąpi dziś wyciszenie kombinacji i chwilowa zmiana retoryki, to doświadczenia płynące z reakcji PiS-u zostaną z pewnością zapamiętane i spożytkowane.
Celem kombinacji jest bowiem zainicjowanie procedury obalenia tego rządu i w najbliższej przyszłości należy się spodziewać powtórzenia sprawdzonego scenariusza.
Niebywała agresja i buta byłych reżimowców jest całkowicie uzasadniona i znajduje źródło w słabości obecnego rozdania. Gdyby ludzie PO-PSL stanęli przed groźbą rozliczeń i nie słyszeli po wielokroć powtarzanych zapewnień - " żadnego odwetu nie będzie" , " będziemy szanowali opozycję i jej prawa " - może nie starczyłoby im odwagi na antypolską grę. Ośmieleni bredzeniem o demokracji i " zgodzie narodowej " - mogą sobie pozwolić na atak.
Ponieważ PiS, nie tylko nie odważył się położyć kres zabójczej mitologii demokracji, ale nie rozpoznał celu tej gry i wraz z "wolnymi mediami" ochoczo wlazł w jej tryby - musi ponieść konsekwencję własnej słabości i głupoty.

Aleksander Ścios
Blog autora

Z komentarzy na blogu Autora:
Urszula Domyślna 27 stycznia 2016 15:22



Celem kombinacji jest bowiem zainicjowanie procedury obalenia tego rządu i w najbliższej przyszłości należy się spodziewać powtórzenia sprawdzonego scenariusza.

Panie Aleksandrze,

Zauważył Pan zapewne pojawiające się "spontanicznie" opinie, że to sam PiS powinien dążyć do przedterminowych wyborów, w których łatwo uzyska 40-50% głosów, zmieni konstytucję i wreszcie będzie można zaprowadzić prawo i sprawiedliwość. Takie narracje nasilają się wśród tzw. prawicowych blogerów internetu, ale pojawiają się także w realu. Kiedy w odpowiedzi zauważam, że podobna gratka jak 25 września 2015 już nam się w tym stuleciu nie przytrafi, zarzuca mi się (w realu, bo na blogach, poza tym jednym, się nie udzielam): małoduszność, brak wiary w człowieka i w geniusz Jarosława Kaczyńskiego oraz, cyt. "brak zaufania do jedynej siły, mogącej coś zmienić".

Czekam niecierpliwie na oskarżenie o wrogą postawę i wykluczenie z kolejnego stada. :)

Pojąć nie mogę, jak można nie wyciągnąć najprostszych wniosków z siedemdziesięcioletniej historii PRL/III RP - i nie zrozumieć, że herbertowski potwór ma na imię MĘT-I-ZAMĘT - i że na nim zasadza się główna siła systemu w czasach "realnej demokracji".

Pozdrawiam

PS. A propos "stada" - wspaniała piosenka PG & JK: https://www.youtube.com/watch?v=O_eYztVDVcw

Z wielkim wzruszeniem wspominam pana Przemka Gintrowskiego i jego komentarze na tym blogu.

Aleksander Ścios 27 stycznia 2016 17:52

Dziękuję za tę piosenkę i przypomnienie świadectwa Pana Gintrowskiego.



Histeria po obu stronach narasta. Tytuł z 'wewPolityce' , nb. od dawna czytam już tylko tytuły:

"Rewolta pożera własne dzieci? KOD-owcy wściekli na Rzeplińskiego: "Zdradził pan nas, nie negocjuje się z terrorystami!""

Po "ciemnej stronie" wszystko jest zapewne pod ścisłą kontrolą. Obawiam się, że po "naszej" puszczono to na żywioł.

Pani Urszulo,

Był czas, gdy dziwne i niepokojące działania PiS-u oceniałem w kategoriach błędu politycznego. Zapewne pamięta Pani nasze blogowe dyskusje, w których dociekaliśmy przyczyn takich zachowań.
Choć również w tym tekście piszę o "słabości i głupocie" (a zatem wadach niezamierzonych) to coraz trudniej przychodzi mi wierzyć, że mamy do czynienia tylko z błędem.
Zbyt wiele tych omyłek, potknięć, wad, zbyt one grube i obarczone poważnymi konsekwencjami, by zaliczać je do ludzkich ułomności.
PiS ( o czym wyborcy chętnie zapominają) jest partią systemową i nigdy (to trzeba mocno podkreślić) nie wystąpił przeciwko porządkowi III RP i zasadom ustanowionym w Magdalence. Ta partia - wzorem tzw. opozycji demokratycznej z czasów PRL-u, nie dąży do obalenia obecnej państwowości lecz do jej modyfikacji, naprawy bądź reformy. Chce "III RP z ludzką twarzą", by sparafrazować określenie uknute przez "Kulturę Paryską".

Obecne "samobójstwo" nie musi zatem być tym, za co je bierzemy i może wynikać z całkiem chłodnych kalkulacji. Jakich?
Gdybym wierzył w reguły demokracji i powodzenie strategii przedterminowych wyborów, pewnie tu poszukiwałbym przyczyny. To jest bardzo ponętna i szalenie fałszywa teza, a ten, kto doradzałby PiS-owi podobną strategię, musiałby też maczać palce w kompromitacji z 2007 roku. Nie wykluczam, że tak może być.
Pani uwaga, że "podobna gratka jak 25 września 2015 już nam się w tym stuleciu nie przytrafi" przecina spekulacje na temat "większych" lub "mniejszych" szans. Mamy tylko jedną szansę, a raczej - taką szansę dostrzegają miliony Polaków głosujących na PiS. Nikt jednak nie pyta - czy podobnie widzą to politycy tej partii? W jakich kategoriach oceniają swoją misję i czy rzeczywiście są tymi, za których ich uważamy?
Jeśli odrzucimy tak szalony pomysł, jakim są przedterminowe wybory i na chwilę zawiesimy wiarę w błąd polityczny, pozostaje podejrzenie, że doświadczamy jakiejś zaplanowanej gry, jakiegoś ponurego teatrum, w którym elektoraty, sympatycy, obozy wsparcia i poparcia, stanowią widownię, "mięso armatnie" i tło dla zakulisowych rozgrywek. Co o tym świadczy?
Może literalna interpretacja wystąpień pana Kaczyńskiego (czego nikt nie ośmieli się robić)?
Może ubiegłoroczny "cud nad Wisłą", który nawet ludziom przytomnym zaćmił świadomość oszustwa wyborczego z 2014 roku i pozwolił zapomnieć, w jakim państwie żyjemy?
Może pustosłowie i efektowne nicnierobienie pana Dudy lub obraz środowiska skupionego dziś wokół Belwederu?
Może niezwykła odwaga i buta Komorowskiego?
Może "demokratyczny sznyt" Putina i życzliwe gratulacje złożone polskiemu prezydentowi?
Napisałem niedawno, że nie ma sensu rozdzierać szat nad atakami reżimowej hołoty ani żałować polityków pana Kaczyńskiego. Doświadczają rzeczy, na które w pełni zapracowali. A skoro nie myślą, jak i czym za ich zabawy zapłacą Polacy i nie chcą podjąć ciężaru naszych nadziei - dlaczego miałbym stawać po ich stronie i rezygnować z własnych marzeń?

Pozdrawiam serdecznie

Urszula Domyślna 27 stycznia 2016 18:35

I tak beze mnie - o mnie - gra?

Nie, nie chcę wpływać i należeć!
I tak beze mnie - o mnie - gra.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem Ja! Ja! Ja!


:-)

***

Mariusz Kostosz 27 stycznia 2016 17:59

Mit demokracji III RP skończy się kiedy zostaną wyjaśnione wszystkie okoliczności zabójstwa błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki.

Mariusz Kostosz,

Wyjaśnienie zbrodni założycielskiej III RP oznacza koniec tego państwa i upadek jego "elit". Ponieważ ta sprawa nie znajduje zainteresowania obecnej władzy, wolno mówić o intencji zachowania zbrodniczego depozytu.

Aleksander Ścios,

Przeciwnicy obecnej partii rządzącej twierdzą, że wszystkim kieruje J. Kaczyński. Pierwszy raz w życiu mam nadzieję, że mają rację. Kaczyński osobiście obiecał prokuratorowi Wiktowskiemu powrót do śledztwa.

***

Tadeusz 27 stycznia 2016 18:10

Szanowny Autorze,
Jednym z najtrudniejszych zadań przy analizowaniu sytuacji konfliktowych (a gry polityczne do nich należą) jest odpowiedź na pytanie jakie są cele graczy, a w wypadku wielopiętrowej kombinacji operacyjnej - co jest jej celem? Przyczyna jest oczywista. Ujawnienie celu kombinacji może ją skutecznie "rozbroić". Dlatego podejmowane są różne działania osłaniające, dezinformujące, etc. W opisywanym przypadku mamy ich bez liku, od KOD-u poczynając, a na działaniach UE kończąc. Ogromną wartość tego tekstu upatruję właśnie obnażeniu prawdziwych celów obecnej kombinacji i aż dziwi mnie że nie potrafią tego zrobić profesjonajni politycy, a może anonimowy (choć bardzo wybitny) analityk.
Serdecznie pozdrawiam Autora i czytelników.
Tadeusz

Szanowny Tadeuszu,

Ralph Bennett, w książce "Behind the Battle" opisywał,jak istotne dla przeprowadzenia udanej kombinacji operacyjnej(w tym również dezinformacji) jest rozpoznanie przeciwnika, poznanie jego sposobu myślenia i reagowania.
Bennett utrzymywał, że "Rozpoznanie jest matką karmiącą podstępu; bez rozpoznania podstęp byłby ślepy; nieświadom, czy skusił już przeciwnika do uwierzenia w ponętny fałsz, czy też nie." Gdybyśmy nawet nie dysponowali wiedzą na temat wcześniejszych kombinacji reżimowych graczy, ta jedna okoliczność - doskonałe rozpoznanie przeciwnika (widoczne na podstawie tzw. wsporników dezinformacji), pozwala dostrzec rzeczywisty cel i sens tych przedsięwzięć.
Jak podkreśliłem w tekście - "Ten, kto wymyślił obecną kombinację, uderzył niezwykle celnie". Nie ma tematyki, która byłaby równie "miękkim podbrzuszem" PiS-u, jak kwestie dotyczące tzw. demokracji III RP i zarzut pogwałcenia tej świętości.
Zagrano tu nie tylko na kompleksach polityków PiS (oskarżenia z lat 2010-2014 - o rokosz, faszyzm, sprzyjanie kibolom itp. elementom antydemokratycznym) ale wykorzystano deklaracje pana prezesa i wieloletni przekaz tej partii dotyczący "obrony demokracji". Przez osiem lat wyborcy PiS nie usłyszeli słów - w III RP nie było i nie ma autentycznej demokracji, zaś grupa rządząca, wykorzystując waszą niewiedzę i podatność na manipulację ustanowiła na fundamencie tej mitologii system mafijnych przywilejów i mechanizm trwałego utrzymywania władzy.
Autorzy kombinacji wiedzieli, jak zareaguje PiS i z jakim zapałem zacznie bronić owej mitologii. Pozostało podsycać "ponętny fałsz" i umiejętnie "wyprowadzić" temat na arenę unijną. Na tym, w zasadzie, kończy się rola autorów, zaś ofiara kombinacji sama pracuje na jej końcowe efekty. Każdy nowy impuls (zarzut zemsty politycznej, uchwalanie restrykcyjnego prawa, odstępstwo od unijnych zasad, nierespektowanie praw opozycji itp.) będzie korzystał z rezultatów obecnej kombinacji i umacniał przeświadczenie, że rząd III RP "niszczy demokrację". Ostateczne uderzenie, będzie tylko kwestią wyboru impulsu i jego odpowiedniej prezentacji.

Bardzo dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam

***

Marcin Ís 27 stycznia 2016 21:09

Nic nowego nie dodam bo zgadzam się z tezą o pułapce z demokracji dla PiSu. Ujmę to tylko swoimi, bardziej potocznymi słowami.

Debaty nie oglądałem. Przejrzałem wieczorem internety i po początkowym zadowoleniu te wszechobecne wiwaty i triumfalizm mnie zaniepokoiły.

Autorytet instytucji unijnych ma wartość ujemną. Wygrać debatę przed jakąś śmieszną KE to tak jak wygrać zapasy w kisielu - upokarzające jest już samo przystąpienie, wciągnięcie do tej walki.
Owszem, wiele osób zauważyło te uwarunkowania, unijne naćpane klauny zostały należycie obśmiane i wydrwione jednak przeświadczenie, że należało do tej debaty przystąpić jest powszechne.
Czyli, że musimy udowadniać (i to każdej łachudrze), że nie jesteśmy wielbłądem.

Polityka polityką ale to poniżej mojej godności. Czy mogliśmy pozwolić sobie na uniesienie się honorem? Jeśli nie, to PiS powinien wytłumaczyć Polakom (tym spod znaku Bóg Honor Ojczyzna), dlaczego musimy tolerować tę unijną bandę zboczeńców. Nie bredzić o żadnych wartościach bo zapewne chodzi tylko o pieniądze. Należy zatem wyliczyć co oni mogą nam a co my możemy im i na spokojnie przedstawić to jako chłodną czysto finansową taktykę. To bym zrozumiał.

Mam pytanie:
Jaką wartość przedstawia dla nas Unia Europejska w obecnym stanie?
Pojawia się zarzut, że wszelkie osłabianie Unii jest na rękę Putinowi. Straszak w postaci Putina u bram każe usprawiedliwiać i bronić każdą unijną głupotę.
Od samego początku na Unię mam własny pogląd. W referendum akcesyjnym głosowałem przeciw. Nie dlatego, że Polska nie powinna być w Unii, wręcz przeciwnie, powinna przeciągnąć negocjacje i przystąpić np. dwa lata później na lepszych warunkach.
Obecnie też uważam, że powinniśmy wystąpić z Unii. Tak, np. na dwa lata i wrócić. Wiem, ze to nie takie proste, a i społeczeństwo zapewne nie jest gotowe na taki krok więc przynajmniej powinniśmy (odwrotnie niż to robi PiS) zachęcać Wlk. Brytanię do opuszczenia Unii! By ją otrzeźwić i zreformować. Taka elastyczność jest konieczna głównie ze względu na hegemonię i głupotę Niemiec oraz częściowo Francji.
Dlaczego mamy uważać Unię za antidotum na Putina skoro od dawna Unia jest opanowana przez jego sojuszników?

Marcin Ís,

Dziękuję za to celne uzupełnienie. Nie muszę dodawać, że w pełni podzielam Pańskie uwagi, a sformułowane na końcu pytanie - "Dlaczego mamy uważać Unię za antidotum na Putina skoro od dawna Unia jest opanowana przez jego sojuszników?" - doskonale podkreśla absurdalność reakcji PiS-u i unijnego kursu wszystkich rządów III RP.
"Straszak w postaci Putina u bram" nakazuje raczej umacniać sojusz z USA niż zdawać się na gwarancje przyjaciół Putina.
George Friedman w opublikowanym niedawno artykule "Strategia dla Polski" napisał wprost - "Członkostwo w organizacjach międzynarodowych jest rozwiązaniem wątpliwym także z tego względu, że zakłada, iż NATO i Unia Europejska są instytucjami stabilnymi. Jeżeli Rosja stanie się agresywna, zdolność paktu do wystawienia sił zdolnych powstrzymać Rosjan będzie w większym stopniu zależeć od Amerykanów niż od Europejczyków."

Pozdrawiam Pana

***

jan kowalski 27 stycznia 2016 22:13

"W obszarze bieżącej polityki PiS nie dostrzeżemy nowych koncepcji, strategii i pomysłów. Nie ma wizji budowy wolnej państwowości ani publicznej debaty o patologiach III RP. Nie widać zamysłu rozliczenia poprzedniego reżimu, a tym bardziej woli naprawy krzywd, jakich doznali Polacy."

Jeśli tak się rzeczy mają to powstanie i działalność tych z KOD-u oraz unijna błazenada są na rękę PIs-owi, bo zaciemniają prawdziwy obraz intencji tej partii.
Jeśli jeszcze z wiosną szlak islamski skieruje sie na nasze wschodnie granice to już całkiem gratisowa soczysta wymówka.
Ciekawa acz łatwa do przewidzenia jest spodziewana reakcja rzadzących na podpisy o referendum w sprawie imigrantów, których zebranie dla Kukiza nie będzie problemem . Sam chętnie takie podpiszę.
Druga symptomatyczna, bynajmniej nie świadcząca o słabości rzecz to nieodrzucenie ustawy 1066, tej o "bratniej pomocy".

Aleksander Ścios 27 stycznia 2016 22:56

jan kowalski,

Sprawa przyjęcia tzw. imigrantów jest ważnym testem intencji PiS-u. Z tego co wiemy, partia pana Kaczyńskiego jest przeciwna referendum.
Jego wyniki postawią PiS w bardzo trudnej sytuacji. Trzeba będzie wybierać - między uległością wobec dyktatu eurołajdaków, a demagogią zapewnień na temat troski o nasze bezpieczeństwo.
Zastanawiam się, jak partyjne "wolne media" wybrną z tego kłopotu i jakim przekazem otumanią wyborców.

***

Wąż Wystygły 27 stycznia 2016 20:40

Panie Aleksandrze,

jedno pytanie nie daje mi spokoju. Jeśli bowiem Oni teraz - poniewczasie - wkładają tyle wysiłku i energii w próby obalenia rządu i przekreślenia wyniku wyborów - co nie musi się udać - to dlaczego po prostu nie sfałszowali wyborów październikowych 2015 r.? Przecież mogli w ten sposób osiągnąć dużo więcej od razu i bez porównania mniejszym kosztem.

Pozdrawiam

Aleksander Ścios 27 stycznia 2016 22:21

Wąż Wystygły,

To dobre pytanie. Ale obawiam się, że w tym kontekście przypomina ono dylemat typu - lepiej być zdrowym i bogatym, czy chorym i biednym.
Sfałszowanie wyborów z pewnością leżało w zasięgu możliwości PO-PSL. Potwierdzają to m.in. wydarzenia z roku 2014. Czy jednak było korzystne dla interesów układu III RP? Nie sądzę.
PO i jej przybudówka, były partiami słabymi i potężnie skompromitowanymi. Ich rząd nie tylko nie miał pomysłu na dalsze przetrwanie, ale nie radził sobie z "zarządzaniem" własnym zapleczem, "wojenkami" w służbach (tzw, afera taśmowa) i sytuacją ekonomiczną. Osiem lat grabieżczej polityki doprowadziło do powstania szeregu problemów, m.in. gigantycznej dziury budżetowej (46 mld zł w 2015). Malało również wsparcie udzielane reżimowcom ze strony Rosji (ośrodek belwederski) i Niemiec. Kurczyły się możliwości oddziaływania propagandy, a ostatnie miesiące upływały w atmosferze protestów społecznych i napięć.
Jednocześnie wzrastało (realne nie sondażowe) poparcie dla PiS-u i oczekiwania związane ze zmianą rządu. Rosły nadzieje i roszczenia elektoratu.
W takiej sytuacji wytrawny gracz nie napina struny i nie przeciąga gry, której wynik może być niepewny lub wręcz niekorzystny. Jawne sfałszowanie wyborów (jak zrobiono to w 2014) mogło wywołać gwałtowne reakcje społeczne. Oczywiście - nie za sprawą PiS-u, bo zachowania tej partii zostały przetestowane podczas farsy wyborów samorządowych.
Uważam, że kurczowe utrzymywanie władzy, było zdecydowanie niekorzystne dla układu III RP. Prowadziło do eskalacji konfliktów, kumulacji problemów społecznych i ekonomicznych, wzrostu znaczenia opozycji. Wyczerpał się też "potencjał" B. Komorowskiego - postaci wywindowanej do roli "głowy państwa" na okres posmoleńskich draństw i "porządków".
Mówiąc wprost - reżim nie miał interesu, by dalej "ciągnąć ten wózek". Pozbawił go kół i zawieszenia i pozostawił problem następcom.

"Ustąpienie" wydawało się znacznie lepszym rozwiązaniem, szczególnie, jeśli reżimowcy uzyskali gwarancje nietykalności i bezkarności (przynajmniej co do sztandarowych postaci). Wielokrotnie zwracałem uwagę na wystąpienia pana Kaczyńskiego z okresu przedwyborczego. Naliczyłem przynajmniej sześć wypowiedzi, w których padały zapewnienia o "braku zemsty i odwetu" oraz deklaracje "poszanowania praw opozycji". Nie sądzę (również po tym, czego obecnie doświadczamy), by były to zachowania incydentalne.

Proszę zauważyć, że utrata władzy nie wywołała żadnych, negatywnych skutków dla głównych graczy. BK ma się całkiem dobrze i bez cienia lęku (choćby przed treścią aneksu czy zeznań Winiarskiego) atakuje PiS. Podobnie Tusk czy Schetyna, który po namaszczeniu na szefa PO rozpocznie odbudowę całkowicie "nowej", "przemienionej" formacji.
Co zyskuje układ III RP na "nowym rozdaniu", nie muszę chyba wyjaśniać. Ciągłe ataki i rozgrywanie obecnej kombinacji doprowadzą do osłabienia pozycji PiS na arenie międzynarodowej i ugruntowania tezy, że tylko rządy zależne od Moskwy lub Berlina mogą zapewnić "spokój nad Wisłą". To bardzo ważne w opinii eurołajdaków.
Nagłaśnianie unijnych "porażek', wzmacnianie konfliktów, wprowadzanie chaosu i zamętu informacyjnego doprowadzi też do spadku notowań PiS-u i utraty poparcia dla rządu. To nieunikniony proces w społeczeństwie, które ponad wolność czy prawdę, ceni sobie "święty spokój". Sądzę, że za kilka miesięcy pojawią się symulowane protesty różnych grup społecznych, zaczną opowieści o niespełnionych obietnicach i zawiedzionych nadziejach. Ośrodki propagandy będą nieustannie epatowały "konfrontacyjnym" wizerunkiem rządu (a będzie taki niezależnie od tego, co powie i zrobi słabiutka pani premier) i straszyły Polaków wizją wyrzucenia nas z UE lub utratą unijnej "pomocy".
W najbliższych miesiącach układ przeformuje szyki, zaś Schetyna, wierny człowiek Komorowskiego, zadba o poprawę wizerunkowych notowań PO.
Nie potrafię powiedzieć - jak długo potrwa ten proces, ale mam pewność, że w efekcie takich działań PiS utraci wsparcie "miękkiego" elektoratu, zagubi się w pogoni za kolejnymi wrzutkami i zostanie potężnie skompromitowany. Obalenie takiego przeciwnika i jego późniejsza marginalizacja, jest już rzeczą łatwą.


Pozdrawiam Pana

***

29.01.2016r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet