PARASOL NAD KOMOROWSKIM?- Aleksander Ścios


W 30 rocznicę śmierci


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 
Od redakcji RODAKpress:
Szanowni Państwo,

Aleksander Ścios od lat swoimi tekstami tworzy wspólnotę niezależnej myśli.
W tej trudnej pracy powinniśmy go wspierać i dlatego redakcja w imieniu Autora zwraca się do Państwa o dokonywanie dobrowolnych wpłat.
W tym celu przejdź na blog Aleksandra Ściosa

Kliknij na przycisk
"Przekaż darowiznę"
i dalej według instrukcji na stronie.
Dziękujemy wszystkim, którzy okażą wsparcie.

Bronisław Komorowski jest najciemniejszą postacią świata polityki III RP
PARASOL NAD KOMOROWSKIM?

"Albo Winiarski jest kłamcą i powinien odpowiedzieć, albo mówi prawdę i cała masa ludzi z Bronisławem Komorowskim na czele powinna mieć potężne kłopoty" - uznał Wojciech Sumliński po wysłuchaniu zeznań Krzysztofa Winiarskiego w sprawie afery marszałkowej.
Przez jeden dzień - 30 października br. zeznania Winiarskiego były gorącym "newsem" w niemal wszystkich "wolnych mediach". "Sensacja", "szokujące", "wstrząsające zeznania na procesie Sumlińskiego" - pisano w nagłówkach doniesień, epatując czytelników "rewelacjami" wygłaszanymi przez świadka.
Następnego dnia - zapadła głucha cisza. Tematy poruszone przez Winiarskiego, nie tylko nie zainteresowały publicystów i tzw. dziennikarzy śledczych "wolnych mediów", ale nie spowodowały żadnych reakcji ze strony polityków PiS i środowiska Belwederu. Wydarzenie potratowano jako jednodniową sensację. Wprawdzie nazbyt dociekliwi odbiorcy mogliby pytać - dlaczego nagrania rozmów z Komorowskim nie wzbudziły zainteresowania ludzi, którzy zachłystują się dziś tzw. aferą taśmową i ku uciesze kilku funkcjonariuszy pełnią wdzięczną rolę rezonatorów obcej gry - ale z perspektywy dotychczasowych praktyk nie było to zachowaniem zaskakującym.
Proces w sprawie afery marszałkowej nigdy nie cieszył się uwagą tych środowisk, zaś doniesienia z przebiegu rozpraw pojawiały się nader sporadycznie. Od czerwca 2011 roku, gdy przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Woli ruszyło postępowanie sądowe, temat był całkowicie ignorowany przez reżimowe ośrodki propagandy (co wydaje się zrozumiałe) ale też nie wywoływał zainteresowania mediów kojarzonych z opozycją. Salę rozpraw na Kocjana 3 omijano szerokim łukiem i przez wiele lat nie zawitał tam żaden z "niepokornych" i "niezależnych" dziennikarzy. Tę swoistą zmowę milczenia przerywały jedynie relacje blogera andera, który konsekwentnie, od początku relacjonował przebieg rozpraw.
Trzeba zauważyć, że sprawa zeznań Winiarskiego i krótkotrwały "szok" wywołany jego obecnością w sądzie, doskonale ukazują indolencję i skalę zaniechania środowiska "wolnych mediów". O tym świadku i jego perypetiach z B.Komorowskim wiadomo bowiem od 2012 roku - tj. od czasu, gdy dr. Leszek Pietrzak opublikował w "Warszawskiej Gazecie" (31 (68) 3-9 sierpnia 2012) tekst, w którym ujawnił "Przypadek Krzysztofa W". Informacje o Winiarskim, Leszek Pietrzak przekazał następnie podczas rozprawy sądowej w dniu 28 listopada 2012 r. Bloger ander relacjonował wówczas:
"Leszek Pietrzak opowiedział o podkarpackim biznesmenie Krzysztofie Winiarskim, który dotarł do niego jesienią 2010 r., na co dzień operujący w środowisku wojskowym i znający wielu polityków. Człowiek ten poinformował Leszka Pietrzaka, że na przestrzeni 2007 r. kilkakrotnie rozmawiał z ówczesnym wicemarszałkiem Bronisławem Komorowskim i że ze strony marszałka miały płynąć sugestie pomocy w znalezieniu haków na PiS i komisję weryfikacyjną. Krzysztof Winiarski poinformował Leszka Pietrzaka, że posiada dokumentację tych rozmów oraz pokazał mu formalne doniesienie do prokuratury w tej sprawie; w tym doniesieniu byli wskazani świadkowie rozmów Krzysztofa Winiarskiego z marszałkiem Komorowskim. Zdaniem Leszka Pietrzaka, może to wskazywać, że marszałek Komorowski mógł mieć interes w politycznym skompromitowaniu komisji weryfikacyjnej, co byłoby zbieżne z planami Leszka Tobiasza."
Również wtedy "dokumentacja" zgromadzona przez Winiarskiego nie wywołała żadnego zainteresowania i nie próbowano dociekać, jakie informacje posiada przyjaciel Komorowskiego. Temat afery marszałkowej wydawał się tak dalece niewygodny dla środowiska medialnego PiS, że nawet w trakcie obecnej kampanii prezydenckiej traktowano go pobieżnie i wyrywkowo.

Dziś, gdy w Pałacu Prezydenckim zasiada "nasz" prezydent, a pełnię władzy przejęła partia pana Kaczyńskiego, należałoby oczekiwać, że Polacy poznają prawdę o byłym lokatorze Belwederu. Trudno bowiem wyobrazić sobie tematykę bardziej "nośną" medialnie, jak informacje zawarte w zeznaniach świadka Winiarskiego. Usłyszeliśmy przecież o wielorakich kontaktach Komorowskiego ze służbami rosyjskimi i wschodnioniemieckimi, o poszukiwaniu "haków" na polityków PiS, o "ochronie" byłego prezydenta, mającej ścisłe powiązania z gangsterami, o przestępczych próbach zastraszania i zdobycia tajnego aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI, o związkach Komorowskiego z ProCivili i kilku innych sprawach, zdolnych wywołać polityczne trzęsienie ziemi i reakcje każdego wymiaru sprawiedliwości.
Milczenie środowiska PiS i związanych z nim "wolnych mediów" jest praktyką tym wielce zadziwiającą, że tuż po 30 października ukazały się dwie, niezwykle istotne wypowiedzi na temat wiarygodności świadka Winiarskiego. Ten bowiem argument - brak wiarygodności, był najczęściej podnoszony przez luminarzy "wolnych mediów" i miał rzekomo decydować o braku zainteresowania.
Wojciech Sumliński nie miał w tej kwestii żadnych wątpliwości i po rozprawie zauważył: "Pamiętajmy, że świadek Krzysztof Winiarski nie pisał anonimu, nie mówił tego półgębkiem na zasadzie plotki, lecz zeznawał z otwartą przyłbicą w Sądzie, a tu zeznaje się pod odpowiedzialnością karną. (.) Pamiętajmy, że (.) wcześniej był nagradzanym współpracownikiem Centralnego Biura Śledczego i - jak mówili mi wczoraj dwaj dziennikarze śledczy (m.in. zazwyczaj dobrze poinformowany Przemek Wojciechowski), którzy mieli z nim styczność wcześniej - jego informacje zawsze potwierdzały się . (.) W mojej ocenie jest to świadek wiarygodny, bo to co mówił (przynajmniej ta część, o której ja wiem), potwierdzają moje informacje z innych źródeł. I nie wyobrażam sobie, żeby te zeznania - które oczywiście, jak wszystkie inne, trzeba weryfikować - nie miały ciągu dalszego w postaci podjętych działań przez aparat sprawiedliwości".
Identyczną opinię wyraził obrońca Sumlińskiego, mecenas Waldemar Puławski - "Muszę przyznać, że sam miałem wątpliwości co do granicy pełnej rzetelności pana świadka Winiarskiego. Zadałem mu nawet pytanie weryfikujące i przekonał mnie swoją odpowiedzią. To osoba, która bez wątpienia ma bardzo rozległe kontakty. Poświadczyły mi to osoby, które są godne zaufania. (.)U mnie ten człowiek ma pełną wiarygodność. I nie dlatego to mówię, bo jestem obrońcą pana Sumlińskiego, zaś świadek zeznawał wyjątkowo dla mojego klienta korzystnie, ale kierując się swoim 35-letnim doświadczeniem adwokata na sali sądowej, który musi bacznie i wnikliwie słuchać, co mówią ludzie, obserwować ich mowę ciała, jak się zachowują, w jaki sposób - składny, czy mniej składny, logiczny, czy pozbawiony logiki, odpowiadają na często zaskakujące pytania, to biorąc to wszystko pod uwagę, świadek Winiarski zasługuje u mnie na wiarygodność".

Takich świadectw nie sposób podważyć lub zarzucić im powierzchowność. To raczej ci, którzy już 30 października okrzyknęli zeznania Winiarskiego "niewiarygodnymi", nie zadbali o jakiekolwiek argument na obronę swoich twierdzeń. Ich zarzuty pod adresem świadka bardziej wyglądały na próbę usprawiedliwienia własnego asekuranctwa niż dowodziły rzetelności dziennikarskiej. Nazwanie takiej sytuacji zadziwiającą, byłoby zaledwie bladym eufemizmem. Uważam, że mamy do czynienia z ogromnym skandalem i niezwykle groźnym zjawiskiem. Jeśli dziś je przemilczymy, wkrótce możemy zapłacić za to wysoką cenę.
Bronisław Komorowski jest bowiem najciemniejszą postacią świata polityki III RP. Jest osobą, za którą rozpościera się cień wielu ponurych tajemnic i niewyjaśnionych spraw. Prezydentura tego człowieka była czasem hańby, destrukcji i nienawiści. To okres, w którym utraciliśmy poczucie bezpieczeństwa i zdolność do suwerennych działań, w którym znacząco osłabiono potencjał obronny państwa i skierowano polityczne priorytety na proces "zbliżenia" z putinowską Rosją. Nie chodzi tylko o obszar propagandy i nachalnej demagogii wylewającej się z ust polityków PO-PSL i hierarchów Kościoła. "Zbliżenie" z państwem Putina miało wymiar koncepcji bezpieczeństwa narodowego, w której Rosja miałaby stanowić "istotny gwarant bezpieczeństwa europejskiego, w tym naszego bezpieczeństwa".
Z takiej perspektywy trzeba oceniać prezydenturę Komorowskiego oraz więzi łączące go z Rosjanami. Nigdy nie wyjaśniono okoliczności, w jakich człowiek ten kontaktował się z ludźmi Putina, tuż po 10 kwietnia 2010 roku. Chodzi m.in. o majową wizytę w Katyniu (wspólnie z Jaruzelskim), o spotkanie 21 czerwca 2010 roku z rosyjskimi wojskowymi w Erewaniu, o wspólny pobyt w Sopocie Komorowskiego i Patruszewa w lipcu 2011 roku, o spotkanie w Jekaterynburgu w grudniu 2011 z wysłannikiem Putina Aleksandrem Charłowem, o lądowanie w Irkucku na Syberii, w drodze do Chin, o "międzylądowanie" w Azerbejdżanie, 6 marca 2012 roku (dwa dni po wyborach prezydenckich w Rosji) i rozmowy z prezydentem tego państwa Ilhamem Alijewem - żarliwym zwolennikiem Putina. To zaledwie część tematów wymagających wyjaśnienia. Jest oczywiste, że nie tylko wcześniejszy życiorys Komorowskiego, ale czas jego prezydentury obfitują w rozliczne "białe plamy" i zagadkowe sytuacje.
Ponieważ ten człowiek jest nadal aktywny w życiu publicznym, posiada realny obszar wpływów oraz potencjał polityczny, który niebawem (jak sądzę) zostanie wykorzystany - należałoby uczynić wszystko, by Polacy poznali prawdziwe oblicze owego "katolika - konserwatysty". Uważam to za rzecz priorytetową dla naszego bezpieczeństwa.
Dlatego sytuacja, w której po arcyważnych zeznaniach Winiarskiego (m.in. na temat kontaktów Komorowskiego z rosyjskimi służbami) zapada cisza - jest nie do zaakceptowania.
Partia pana Kaczyńskiego posiada dziś pełnię władzy oraz zdolność podejmowania dowolnych tematów. Jej politycy zapewniają zaś o "nowej jakości" i skuteczności rządów oraz deklarują szczególną troskę o sprawy bezpieczeństwa.
Uważam zatem za oczywiste, że z chwilą zaprzysiężenia nowego rządu, osoba świadka w procesie afery marszałkowej powinna być objęta ścisłą ochroną, zaś treść zeznań Winiarskiego skrupulatnie zweryfikowana przez służby ochrony państwa. Jeśli informacje przekazane przez świadka zostaną potwierdzone, musi być wszczęte postępowanie karne przeciwko byłemu prezydentowi, zaś opinia publiczna winna poznać szczegóły tego postępowania.
Nie wyobrażam sobie innych działań ze strony ludzi, którzy publicznie deklarują dbałość o bezpieczeństwo Polaków. Nie wyobrażam też sobie, by (jak ma to miejsce obecnie) środowisko "naszego" prezydenta mogło nadal ukrywać informacje na temat aneksu z Weryfikacji WSI i udzielało w tej sprawie tyleż nonsensownych, jak skandalicznych odpowiedzi. Mamy prawo wiedzieć - czy aneks znajduje się w tajnym sejfie prezydenta Dudy oraz - czy i kiedy zostanie ujawniona jego treść? Nie można też dłużej akceptować braku audytu w Kancelarii Prezydenta i w prezydenckim BBN. Przypomnę, że upłynęły trzy miesiące od publicznej zapowiedzi sporządzenia takiego sprawozdania i do tej pory opinia publiczna nie została poinformowana o efektach działań. Jeśli taka sytuacja będzie się przedłużała, może to sugerować, że brak reakcji na zeznania Winiarskiego nie jest bynajmniej wydarzeniem incydentalnym lecz wpisuje się w stałą praktykę postępowania PiS-u i prezydenta Andrzeja Dudy. Byłaby to praktyka "omijania" osoby B. Komorowskiego szerokim łukiem przemilczenia, a nawet zatajenia informacji mogących naruszyć obecne status quo polityka Platformy. Sprawa zeznań Winiarskiego już dziś rzuca cień na środowisko związane z PiS-em i stanie się rodzajem swoistego wskaźnika rzeczywistych intencji. Jeśli nowa władza nie podejmie żadnych czynności weryfikujących informacje przekazane przez tego świadka i nadal będzie unikała prześwietlenia i rozliczenia prezydentury Komorowskiego, otrzymamy mocną przesłankę na istnienie parasola ochronnego nad byłym prezydentem. Odpowiedź na pytanie - dlaczego taki parasol miałby istnieć, pozwoliłaby wówczas zrozumieć logikę "nowego rozdania".

Aleksander Ścios
Blog autora

podpisz petycje

Z komentarzy na blogu Autora:
borowiak 14 listopada 2015 21:11

Panie Aleksandrze!
Ma Pan bez wątpienia rację! Wojtek Sumliński opisywał ciemną stronę Strażnika Żyrandola w miarą szczegółowo, pamiętam też Pańskie 50 pytań przed wyborami prezydenckimi - ale to wszystko głos wołającego i na puszczy, i na pustyni! Jestem prawie pewien tego, że NIC się nie wydarzy, wszystkie te opisane fakty zostaną domiecione pod dywan do tych, które już tam od dłuższego czasu spoczywają.
Namawiam Pana raczej do próby publicznego postawienia diagnozy, dlaczego tak się dzieje! Dlaczego Polską cały czas - jakakolwiek ekipa by nie była przy władzy - rządzą reprezentanci służb specjalnych, głównie wojskowych? Jakie muszą mieć haki na kolejne elipy, również na PiS, jeśli ten nie wykorzysta swej, zdobytej naszym wspólnym wysiłkiem, władzy do odkrycia tego, co nie ma przecież - zgodnie z Pismem Świętym - szans na pozostanie zakrytym?...
Ja działałem i nadal działam na rzecz odkrycia wszystkiego tego, co ode mnie zależy, służyłem swą wiedzą przy powstawaniu "Niebezpiecznych związków" (a nie mam tu na myśli mej pracy korektorsko-redakcyjnej), teraz odsłaniam kulisy działań SB, publikując na swej stronie internetowej listę ponad 40 osób, które SB zarejestrowała w swych zapisach ewidencyjnych, ale to przecież KROPLA w morzu tego, co należy odkryć!
Mam nadzieję, że doczekamy jeszcze kiedyś tego odkrycia, oby wcześniej niż później!

Serdecznie pozdrawiam!

Krzysztof Borowiak

Panie Krzysztofie,

Poznał Pan "na własnej skórze" dobrodziejstwa płynące z aktywności B.Komorowskiego, zatem nie muszę wyjaśniać, z kim mamy do czynienia.
Nie zatrzymano kariery tego człowieka w roku 2008, gdy rozgrywała się afera marszałkowa ani dwa lata później, gdy stawał w wyborach prezydenckich naprzeciw Jarosława Kaczyńskiego. Można to było zrobić i oszczędzić Polakom pięciu lat upodlenia i hańby,
Nie chcę jednak żałować rzeczy minionych.
Komorowski musi ponieść odpowiedzialność za wszystkie swoje "dokonania" - te z lat 2000-2009 i z okresu prezydentury. Z pewnością można mówić o odpowiedzialności politycznej, ale zakres wielu spraw (choćby poruszonych w zeznaniach Winiarskiego) dotyczy także odpowiedzialności karnej. Tego trzeba się domagać od nowej władzy.

Jeśli prześledzi Pan moje teksty na przestrzeni ostatnich dwóch lat, być może zgodzi się ze stwierdzeniem, że nieuchronnie zmierzam do postawienia diagnozy, o której Pan wspomina. Sprawa braku reakcji na zeznania Winiarskiego, jest bardzo istotną przesłanką. Chciałbym jednak, by była to diagnoza solidna i mocno ugruntowana. Szczególnie, że trzeba ją postawić w stosunku do środowiska cieszącego się wielkim zaufaniem publicznym. Pojedyncze wydarzenia i przesłanki muszą się łączyć i układać się w logiczny ciąg. Nie ma pospiechu z formułowaniem takiej diagnozy, ale też nie ma wątpliwości, że nic nie jest w stanie powstrzymać mnie przed postawieniem nawet najbardziej niepopularnych tez.

Pańską stronę internetową - krzysztof.borowiak.pl - odwiedzałem wielokrotnie podczas pisania tekstów z cyklu "CZEGO SIĘ BOI BRONISŁAW K?" Doceniam też Pańskie obecne działania zmierzające do ujawnienia TW bezpieki w środowisku krótkofalowców polskich - http://krzysztof.borowiak.pl/ipn.html
Zapewne - jak sam Pan zauważył,- jest to kropla w morzu, ale też przykład dobrej i potrzebnej roboty. Od gromadzenia takich "kropel" trzeba zaczynać.

Pozdrawiam serdecznie

***

Iwona 15 listopada 2015 16:16

@ A. Ścios

Cyt" "Jeśli prześledzi Pan moje teksty na przestrzeni ostatnich dwóch lat, być może zgodzi się ze stwierdzeniem, że nieuchronnie zmierzam do postawienia diagnozy, o której Pan wspomina. Sprawa braku reakcji na zeznania Winiarskiego, jest bardzo istotną przesłanką. Chciałbym jednak, by była to diagnoza solidna i mocno ugruntowana. Szczególnie, że trzeba ją postawić w stosunku do środowiska cieszącego się wielkim zaufaniem publicznym. Pojedyncze wydarzenia i przesłanki muszą się łączyć i układać się w logiczny ciąg. Nie ma pospiechu z formułowaniem takiej diagnozy, ale też nie ma wątpliwości, że nic nie jest w stanie powstrzymać mnie przed postawieniem nawet najbardziej niepopularnych tez. "

Myślę, że przed postawieniem diagnozy trzeba wziąć nakładkę na to:

https://youtu.be/a31XwjgwFf0

czyli totalny brak znajomości historii Polski w szeregach najważniejszych osób z "nowego rozdania".

Co oni mogą wiedzieć o działalności komunistycznych służb i ich pochodnych w Polsce, kłamstwach procesu toruńskiego, miękkim lądowaniu zbrodniarzy komunistycznych po OS czy dzisiejszych dylematach ludzi opozycji związanych z tą trudną historią?


Pani Szydło jak wyżej, ale i prezydent Andrzej Duda, choćby ostatnio jego podziękowania dla PKW.

Pani Iwono,

Ignorancja nikogo i niczego nie tłumaczy. Nie obchodzi mnie stan wiedzy pani Szydło ani pana prezydenta. Jeśli chcą zasłużyć na miano patriotów i skutecznych, rzetelnych polityków (a do tego droga daleka) muszą brać pod uwagę oczekiwania Polaków. Nie zaś swoje wyobrażenia o PRL czy III RP.
Trzeba tu zadbać o przywrócenie właściwych proporcji i porządków.
To my mamy prawo wymagać od tych ludzi rzeczy najtrudniejszych - w tym zmierzenia się z tajemnicą śmierci księdza Jerzego. Dlaczego? Bo leży to w zakresie obowiązków (podkreślam) polityków, którzy chcą uchodzić za polską elitę. Jeśli politycy odrzucą ten obowiązek - my mamy prawo odrzucić ich aspiracje.
Dlatego za jedno z największych zagrożeń dla Polski, uważam stosunek wyborców do PiS-u i prezydenta Dudy. Dziś przyjmuje on postać żenującego bałwochwalstwa i bezkrytycznej akceptacji. Tak nie zachowują się ludzie wolni i świadomi.

***

Wojciech Miara 15 listopada 2015 16:58

A. Ścios,

ponieważ należy Pan do nielicznej grupy osób próbujących podtrzymać zainteresowanie działalnoscią WSI i ich prokurenta politycznego Bronisława Komorowskiego, należy życzyć Panu wytrwałości, bo droga będzie nielekka. Ten temat, który i tak z rzadka jedynie był poruszany przez PiS (z chęcią pozostawiono w okresie przedwyborczym ciężar medialnej walki z WSI niezależnym propagatorom, jak W. Sumliński), jest już dziś nie tylko passe, ale i będzie uznany za dywersję antypisowską.

Charakterystyczny jest w tym kontekście żenujący tekst redaktora Warzechy (www.wsieci.pl/warzecha-nie-dac-sie-szantazowac-radykalom-pnews-2506.html). Wypada odnotować ten manifest,w którym warszawski dziennikarz prawicowy (nie będę tu znęcał się nad jego warsztatem, warto jednak zauważyć, że wprowadzone przez niego pojęcie ,,technologii sprawowania władzy" jest cokolwiek nowatorskie wobec dotychczasowego znaczenia słowa ,,technologie" i chyba miało zastąpić wyrażenie ,,techniki sprawowania władzy", co zresztą należy wybaczyć warszawskiemu dziennikarzowi) stawia tezę o zagrożeniu radykalizmem (czyli oczekiwaniami wyborców dotyczącymi największych bolączek IIIRP), a jednocześnie nie poświęca żadnej uwagi największemu problemowi tego państwa: rozhulanej bezpiece.

Ta postawa pełnej ambicji pseudoelity tłoczącej się u podnóżka nowej władzy ma przełożenie na wyborców, których większość skłonna jest niewątpliwe polepszenie jakościowe rządów pod władzą PiS traktować jako cel sam w sobie.

Problem polega na tym, że to polepszenie nie jest wystarczające do załatwienia problemów. Sytuacja wygląda tak, jakby lekarz truciciel został odsunięty i zastąpiony przy łóżku chorego na nowotwór pacjenta przez niepodtruwającego już medyka, który zaczyna leczyć zapalenie spojówek, a na uwagi, że trzeba zająć sie rakiem, oskarża (ku akceptacji publiki i rodziny chorego) o radykalizm i ryzykanctwo. Finał jest do przewidzenia.

Dlatego wydaje mi się, że ,,radykalizm" będzie jednak niezbędny. Choroby nie wyleczono.

Bedę z uwagą czekał na Pańską diagnozę przyczyn takiej postawy nowej władzy.

Chciałbym też zauważyć, że do tej pory ani PiS ani Andrzej Duda nie przedstawili wyraźnie strategicznych celów politycznych, które będą realizować. Stąd skazani jesteśmy na spekulacje według preferencji poszczególnych ministrów. Nie wiemy, co zamierzają w sprawach WSI czy Smoleńśka - nikt nie trudzi się formułowaniem jakichkolwiek założeń.

Dodam, że jeśli chodzi o prezydenta Andrzeja Dudę, odnoszę osobiście wrażenie, że jest to człowiek niezdolny intelektualnie i osobowościowo do sformułowania jakiegokolwiek ważnego celu politycznego.


Z czasem coraz wyraźniej będzie widać ceną, jaką treba będzie zapłacić za takie potraktowanie ,,szantażu radykałów" - mówiąc Warzechą.

Pozdrawiam Pana

Wojciech Miara,

Jeśli przyjąć, że tekst Warzechy emanuje partyjną dogmatyką PiS (a tak wolno podejrzewać), jest on rzeczywiście reprezentatywny dla tego środowiska. Również z uwagi na niedostatki intelektualne.
Nietrudno zauważyć, że na długo przed wyborami prezydenckimi doszło do zawarcia "paktu medialnego" między środowiskiem "niezależnych" żurnalistów a politykami PiS. Od dawna traktuję niektóre z "wolnych mediów" niczym tuby partyjne, ale podczas wyborów uzyskałem pewność, że taka relacja istnieje. Skutecznie "osłoniono" pana Dudę i jeszcze szczelniej "zabezpieczono" wyborczą retorykę PiS. Wysunięcie na pierwszy plan kwestii ekonomicznych lub światopoglądowych odczytuję jako zabieg świadomy, służący przeniesieniu uwagi wyborców na tematy drugo lub trzeciorzędne.
Nie mogło zatem dojść do sytuacji, w której PiS (lub A.Duda) byliby zmuszeni przedstawić "strategiczne cele polityczne". Jako erzac tych celów podano dyrdymały w rodzaju - "damy radę", "dobra zmiana", "odbudowywanie wspólnoty", a z tzw.konkretów - "500 zł na dziecko", "obniżenie wieku emerytalnego", "darmowe leki" itp.
"Celem strategicznym" jest zatem "dobra zmiana" III RP - ale wara tym, którzy chcieliby dociekać, jak ta zmiana będzie dokonywana. Celem jest "odbudowywanie wspólnoty" - ale niech nie pytają nas o rozliczenie winnych ośmioletniej zapaści. Mamy wierzyć, że "damy radę" - ale nie próbujmy pytać, jak zwycięska partia pokona agenturę i rozprawi się z wpływami środowiska byłych WSI.
Dzięki takim żurnalistom, jak Warzecha czy Janecki - nie ma i nie będzie żadnej otwartej dyskusji o "strategicznych celach politycznych". Dbają również o to rozliczni eksperci i intelektualiści, traktowani jako "niezależni", choć od dawna ściśle związani z partią pana Kaczyńskiego.
Polakom ma wystarczyć miły wygląd prezydenta Dudy i jego udział w "imprezach patriotycznych" oraz bezgraniczna wiara, że "PiS chce dobrze".

Przed kilkoma miesiącami napisałem tekst "Oferta dla radykałów", formułując w nim kilka "radykalnych" pytań. Ponieważ nigdy nie usłyszymy odważnych odpowiedzi na takie pytania, trzeba samemu zadbać, by nasi wybrańcy nie mogli o nich zapomnieć. Mamy do tego prawo.
Dlatego nie obchodzą mnie brednie Warzechy i podobnych mu mocarzy rozumu. Tych ludzi nie stać na samodzielne myślenie. Mogą, co najwyżej powielać środowiskowe plotki, grzebać w wyziewach propagandystów i po wielokroć powtarzać te same, skompromitowane banialuki.
Kto chciałby traktować takie rzeczy jako niezależną publicystykę - jego sprawa.
Proponuję raczej, byśmy nigdy nie ustawali w "szantażu radykałów", byśmy ten szantaż stosowali nieustannie - wobec polityków PiS, wobec prezydenta, wobec żurnalistów mieniących się "prawicowymi". Tylko bycie radykałem, jest dziś prawdziwie polską powinnością.

Pozdrawiam Pana

***

jan kowalski 16 listopada 2015 10:02

Wdawanie się przed kamerami w pyskówki pisowskich ministrow z nawiedzonymi czerskimi, w których, niby z bólem ale oddają pole, wygląda bardziej niż żałośnie.
Media toruńskie amputowane w tej sferze przez papieskie nakazy również pracują na zagłaskanie.Zresztą - jak mogą inaczej skoro święty patron budowanego właśnie monumentalnego kościoła w zgodnej asyście kardynała i immama z pietyzmem całował zieloną księgę Koranu
A lewacy zgodnym chórem nawołują : chcemy islamu, chcemy islamu w kraju!
Bo to unikalna szansa zdekapitować, w przenośni a i dosłownie , w nieodległej perspektywie, katolicyzm.
Że o obowiązku odebrania orderu zasługi kanalii Grossowi już chyba nie wypada nawet wspominać...

Problem mam - jak nauczyć się pisać bez emocji o takich rzeczach ??/ To chyba trwale niedostępna, dla takiego szaraka jak ja, wyższa szkoła jazdy.

I jeszcze off topic - pragnę niniejszym przeprosić P.T. Ściosa.

jan kowalski,

W takich sprawach emocje są zrozumiałe, choć zwykle bywają złym doradcą.
Pod poprzednim tekstem, Pan Przemek Łośko zamieścił kapitalny komentarz, a w nim nakreślił jakże sensowną i skuteczną "mapę drogową". Pozwolę sobie przypomnieć treść tego komentarza:

1. Tydzień dla cywili na opuszczenie terytorium okupowanego przez ISIS
2. Szczelny kordon wokół ISIS, każdy "cywil" musi przejść przez bramkę, podejrzani do obozów przejściowych celem dalszego sledztwa
3. Po tygodniu atak za pomocą głowic W70 na terytorium ISIS
4. Deklaracja ONZ, że każdy bojownik ISIS zostaje skazany na śmierć (również zaocznie) - deklaracja dopiero po ataku
5.Wykonanie deklaracji ONZ przez wojska międzynarodowe
6. Aresztowanie wszystkich znanych i notowanych ekstremistów islamskich w Europie
7. Zagnanie ich do obozów przejściowych
8. Wprowadzenie kary śmierci za posiadanie broni dla osób wyznania muzułmańskiego i egzekwowanie tej kary
9. Przepadek mienia i natychmiastowe wydalenie z kraju europejskiego bliskich i dalszych krewnych zamachowca lub ekstremisty
To powinno zostać wdrożone zamiast debat.


Do tych mądrych zaleceń, dodałbym tylko krótką uwagę, że likwidacja terroryzmu światowego nastąpi wówczas, gdy z mapy świata zniknie państwo Putina.
Ponieważ takie kroki nie zostaną nigdy podjęte, czeka nas powolna agonia Europy i śmierć cywilizacji zachodniej (a raczej szczątków,które po niej pozostały).
W tej wojnie nie możemy liczyć na polityków i przywódców państw. Można liczyć tylko na instynkt samozachowawczy niektórych społeczności Zachodu,
Gdy liczba ofiar sięgnie tysięcy, a niewykluczone, że milionów istnień, te społeczności muszą siłą obalić rządy światowego lewactwa i przystąpić do zbrojnej rozprawy z bandytami.

15.11.2015r.
RODAKnet.com





RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet