NIE BYŁOBY HAŃBY - Aleksander Ścios


Afera marszałkowa -
bo tak nazwałem cykl wydarzeń z lat 2007-2008 jest ,,matką" wszystkich afer z czasów rządów PO-PSL





 


NIE BYŁOBY HAŃBY

Nie byłoby "pojednania zrodzonego z krwi" i upokarzających aktów wdzięczności wobec Putina, gdyby nie patronowali mu polscy hierarchowie.
Te wypowiedzi :
- Tomasza Turowskiego z 23 marca 2010 roku dla KAI: " Dokonuje się forma ekumenicznego pojednania ze strony zarówno katolickiej jak i prawosławnej i to w tak symbolicznym miejscu jak cmentarz w Katyniu. Ogrom krwi narodu rosyjskiego, tych którzy zginęli podczas represji rosyjskiej, ze strony Kościoła prawosławnego miesza się tam z krwią polską. To jest testament dla przyszłych pokoleń polskich i rosyjskich, żeby krew przelana poprzez tych samych katów, poprzez tych, którzy wykonywali wyroki i na swoich współobywatelach i na Polakach - była zaczynem realnej przyjaźni i realnego pojednania między Polska i Rosją "
- T. Turowskiego dla rosyjskiego radia FINAM FM z 12 kwietnia 2010: " I Rosja, i Polska należą do tej samej ogromnej judeo-chrześcijańskiej tradycji, a wielkie rzeczy w tej tradycji zawsze rodziły się we krwi. I jestem pewien, że z tej krwi wyrośnie to, na co my wszyscy czekamy - nowe, dobre stosunki pomiędzy Polską i Rosją ".
- abp Życińskiego z homilii wygłoszonej w lubelskiej katedrze 15 kwietnia 2010 roku: " Krew naszych rodaków, która wsiąkła w ziemię rosyjską, na tym terenie, gdzie przedtem wsiąkała krew bohaterów rozstrzelanych za miłość do ojczyzny - niech z tej gleby wyrosną dojrzałe kłosy rodzące chleb pojednania ".
- prymasa Henryka Muszyńskiego z homilii podczas mszy żałobnej w intencji Marii i Lecha Kaczyńskich z 17 kwietnia 2010 roku: " Dramat, który rozegrał się na rosyjskiej ziemi - jak nigdy dotąd - połączył Polaków i Rosjan, których podzieliła na dziesiątki lat zbrodnia na polskich oficerach dokonana w Katyniu w 1940 roku. Teraz jednak, po tragicznej katastrofie prezydenckiego samolotu 10 kwietnia br., przekonujemy się, że krew przelana przed 70 laty, potrafi łączyć zarówno polityków, jak i zwykłych szarych ludzi. [...] Z perspektywy 70 lat widać wyraźniej niż kiedykolwiek, że niewinnie przelana krew ofiar tego samego, nieludzkiego systemu, która wsiąkła w tę samą ziemię i dzieliła nas przez pokolenia, nie musi koniecznie dzielić, a może także łączyć."
- wiąże nie tylko wspólna retoryka i fałszywa symbolika, ale od dnia tragedii smoleńskiej wytyczają one kierunek "religijnej" i "historycznej" interpretacji tego wydarzenia. Zgoda hierarchów na zawłaszczenie przez Cerkiew miejsca kaźni polskich oficerów w Katyniu i wybudowania tam przez Rosnieft tzw. Zespołu Memorialnego, czy ulokowanie Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia w biurowcu należącym do Archidiecezji Warszawskiej - są również wyrazem relacji łączących władzę państwową i kościelną w kwestii zadekretowania "pojednania" z Rosją.

Nie byłoby procesu "pojednania" polsko-rosyjskiego, gdyby od września 2009 roku nie wspierali go polscy hierarchowie. Zaledwie kilka dni po wizycie Putina, przybyła do naszego kraju delegacja Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, by rozpocząć rozmowy o wspólnym dokumencie dotyczącym "pojednania obu narodów". " Delegację Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej przyjmujemy z radością - zapewnił wówczas sekretarz generalny EP bp Stanisław Budzik - " Mamy nadzieję także na to, że Kościoły pomogą w pojednaniu polsko-rosyjskim". Gdy 17 sierpnia 2012 roku na Zamku Królewskim w Warszawie, patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl - Gundiajew oraz przewodniczący KEP abp Józef Michalik podpisywali "Wspólne Przesłanie do Narodów Polski i Rosji" - nazwano ten akt "najważniejszym wydarzeniem 2012 roku". Polscy hierarchowie nie ustawali w peanach na cześć Cyryla, określają go " mężem opatrznościowym dla świata, Kościoła prawosławnego i naszych wspólnych kontaktów " oraz " świadkiem i prorokiem ", z którym Kościół " podejmie wspólne dzieło ewangelizacji Europy ". Również ta gloryfikacja przedstawiciela Putina, znajduje źródło w jeden z wypowiedzi T. Turowskiego z 23 marca 2010 r.: " Nie do przecenienia jest rola, jaką w wymiarze pojednania narodów pełni obecnie Rosyjski Kościół Prawosławny, a zwłaszcza Cyryl I, patriarcha Moskwy i Wszechrusi. To osobowość charyzmatyczna ".
Referując biskupom rozmowy z Cyrylem i podpisanie "przesłania" abp Michalik twierdził, że wydarzenie to spotkało się powszechnie z pozytywną reakcją ludzi, prócz zachowania " marginalnych środowisk, krańcowo narodowych, politycznych" . Przeciwników i krytyków "przesłania" abp. Michalik nazwał wówczas "marginesem".

Nie byłoby propagandowej wizji Bronisława Komorowskiego jako "konserwatysty", "katolika" i "męża stanu", gdyby nie postawa polskich hierarchów. Wyraża ją m.in. niezwykłe w dziejach Kościoła homagium - list Prezydium Konferencji Episkopatu Polski z 5 lipca 2010 roku. Wtedy, gdy opluwanych i bitych przez motłoch obrońców krzyża, biskupi nazywali "fanatyczną sektą" i "ludźmi zadymionymi PiS-em", do Komorowskiego pisano: " Wyrażając uznanie dla odniesionego sukcesu, pragniemy życzyć, aby podjęta odpowiedzialność owocowała działaniami realizowanymi w duchu najwyższych wartości. Niech dobry Bóg daje Panu Prezydentowi potrzebne siły i konieczne łaski dla owocnego wypełnienia tego zaszczytnego zadania. Polecamy Bogu osobę Pana Prezydenta, Jego Rodzinę i wszystkich współpracowników, życząc obfitości Bożych darów na lata szczególnej odpowiedzialności za Ojczyznę i wszystkich jej obywateli.".
Zamieszczenie "Przesłania" Komorowskiego w śpiewniku uczestników Orszaku Trzech Króli w Warszawie, czy zaproszenie lokatora Belwederu na XVII Spotkanie Młodych Lednica 2000 - wyznaczały kolejne akty haniebnego serwilizmu.

Nie byłoby fałszowania prawdy o ludobójstwie na Wołyniu i nazywania tej zbrodni "czystką etniczną", gdyby nie wspólne stanowisko Episkopatu i Belwederu oraz "polsko - ukraińska deklaracja o pojednaniu", podpisana w czerwcu 2013 r. przez Przewodniczącego Konferencji EP abp. Michalika i Metropolitę Kijowsko-Halickiego Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Zawarto w niej słowa o " ofiarach zbrodni i czystek etnicznych " oraz prośby o wybaczenie za " postawy tych Polaków, którzy wyrządzali zło Ukraińcom i odpowiadali przemocą na przemoc ."

Nie byłoby kampanii nienawiści wobec ofiar Smoleńska, ataków na rodziny i walki z pamięcią o zmarłych, gdyby przeciwstawili się im polscy hierarchowie i równie mocno, jak bronią dziś praw rodziny Jaruzelskiego, stanęli w obronie rodzin poległych na "nieludzkiej ziemi". Dziesiątki wypowiedzi: rzecznika EP, arcybiskupów Życińskiego, Kowalczyka, Muszyńskiego, Nycza czy Michalika, dowodzą, że ludzie ci w sposób szczególny zabiegają o wyciszenie zbrodni smoleńskiej, piętnują tych, którzy podważają wersję Moskwy i w każdej, konfliktowej sytuacji stają po stronie reżimu. Słowa:
- " Na śmierci brata, siostry czy ojca nie możemy zbijać pseudokapitału politycznego, bo to jest pogarda dla zmarłych, dla wartości ich życia i dla ich pracy, którą wnieśli dla naszego wspólnego dobra",
- "Cmentarz nie może stać się naszą świątynią, ani naszym domem. Nie pomożemy zmarłym zatrzymując się w nieskończoność przy grobie. Zamiast więc rozpaczać nad tym, że nie da się cofnąć czasu, ani unieważnić dokonanego zła i jego skutków, trzeba raczej z całą żarliwością zwrócić się ku Bożemu miłosierdziu",
- "To nie jest spór religijny, tylko polityczny. Mamy krzyż jako zakładnika, który jest niemym świadkiem tego, co się przed nim dzieje. Jeśli spojrzymy na znajdujące się tam kartki, to nie ma tam wątków religijnych, jest Katyń, jest tło polityczne."
- "Modlącym się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu zwracamy uwagę, że w zaistniałej sytuacji stają się, mimo swej najlepszej woli, politycznym punktem przetargowym stron konfliktu."
- " Kościół nie potrzebuje takich obrońców. (.)"żadnego obywatela nie wolno oceniać w sposób, jaki to uczynił Kaczyński "
- " Cała ta legenda o zamachu, o morderstwie jest po prostu śmieszna." - są tylko przykładem rozlicznych wystąpień, które składają się na społeczne "nauczanie" hierarchów w sprawie Smoleńska.

Nie byłoby hańby "honorowego pochówku" Jaruzelskiego, obrony Baumana, czczenia komunistycznych bandytów i promowania zdrajców, gdyby nie postawa hierarchów i wsparcie, jakiego udzielają "elitom" III RP. Przez 25 lat nie zdobyto się na odwagę, by powiedzieć Polakom, jak okrutnie oszukano ich w czasie "transformacji ustrojowej", jak zakpiono z ich nadziei i marzeń o Niepodległej. Przez 25 lat nie dopuszczono do przeprowadzenia lustracji, nie pozbyto się z organizmu Kościoła setek tajnych współpracowników, ulokowanych na najwyższych urzędach i stanowiskach. Wielu z nich ma na rękach krew współbraci w kapłaństwie, wielu donosiło na Jana Pawła II i księdza Jerzego.
Przez 25 lat polscy hierarchowie nie znaleźli dość odwagi, by wypełnić testament polskiego papieża, który nakazał: "Kościół nie może dopuścić, by zleceniodawcy zabójstwa księdza pozostali nieznani ". Za ich przyzwoleniem ukryto zbrodnie komunistów i nie dopuszczono do rozliczenia okresu okupacji sowieckiej. Wielu ludzi Kościoła stało się akuszerami fałszywego "pojednania" i piewcami "historycznego kompromisu", uwiarygadniając państwo powstałe na niegodziwym przymierzu katów i ofiar.
Nikt z hierarchów nie wskazał Polakom: na czym polega donosicielstwo i zdrada, nie potępił biskupów zaprzańców, pedofilów i gorszycieli, nie pokazał palcem sprzedajnych polityków, nie wytyczył wyraźnej granicy dobra i zła.
Nie było ich, gdy rozpętano kampanię nienawiści wobec Lecha Kaczyńskiego, gdy niszczono życie publiczne i oczerniano imiona prawych Polaków. Nie było ich, gdy bito i lżono obrońców krzyża, a człowiek wybrany prezydentem rozpętał wojnę z symbolem chrześcijaństwa. Nie słyszeliśmy ich głosu, gdy wrzaskiem prymitywnych typów rozsiewano moskiewskie łgarstwa i zabijano pamięć o polskich bohaterach.
Jeśli tylu Polaków nie potrafi dziś odróżnić dobra od zła i dokonywać wyborów w zgodzie z Dekalogiem, jest w tym ogromna wina polskich hierarchów, którzy przykładem własnych postaw zatarli jasne kryteria zasad moralnych i odstąpili od twardego obowiązku głoszenia prawdy. Jeśli przywołują dziś głos sumienia - ten szczególny dar rozsądzania dobra i zła - jak chcą go odnaleźć we współczesnych Polakach? Skąd chcą wydobyć pokłady prawdy, skoro przez lata III RP nie potrafili zasiać jej ziaren? Do jakiej odwołują się moralności, jeśli sami byli przyczyną potwornego zgorszenia?

Nic niewarte są dzisiejsze tyrady "naszych" mediów i głosy ludzi oburzonych pochówkiem zdrajcy - jeśli nie dostrzegają oni tej najgroźniejszej i złowrogiej strony polskiej rzeczywistości. Fałszują one obraz w taki sam sposób, jak czynią to ośrodki propagandy, a są groźniejsze, bo wielu z nas przyznaje im miano "niezależnych". Żenujące spektakle sprzeciwu odbywają się na jakimś makiawelicznym pograniczu prawdy i kłamstwa, ukazując grę, w której chodzi wyłącznie o to, by piętnując zło "obce", nie dostrzec zła "własnego".
Nie przypadkiem przecież, śmierć sowieckiego dyktatora wywołała zgodny chór obrońców "postaci tragicznej" i ujawniła troskę ludzi Kościoła o "godne przeżywanie' tego wydarzenia.
Nie to jednak decyduje o grozie obecnej sytuacji. W naszej historii zdarzali się sprzedajni i tchórzliwi hierarchowie. Byli i tacy, którzy zapisali się najcięższą zdradą. Wierzę, że wczorajszy wywiad kard. Nycza i równie haniebne wystąpienia innych hierarchów, zostaną kiedyś ocenione, jako miara naszego upadku i upodlenia.
Zło nie należy jednak do istoty mojego Kościoła, nie wynika z jego natury, lecz ma źródło w niewierności wobec Ewangelii i przekraczaniu tego, co jest misją Kościoła. Jeśli zło uderza, jeśli rozzuchwala się i panoszy - pochodzi zawsze z wiarołomstwa, z zaniechań ludzi Kościoła, ale też z naszego tchórzostwa i słabości. Zawsze więc znajdowali się ludzie, którzy mieli odwagę dostrzec te zagrożenia, potrafili napiętnować postawy hierarchów i nazwać je po imieniu. To chroniło przed przekroczeniem granicy, poza którą jest przepaść szatańskiego pomieszania i fałszywy świat prymatu "posłuszeństwa" nad wiernością Bogu i Jego przykazaniom. Bywało, że ta granica wytyczała nasz byt państwowy i narodowy. Doskonale rozumieli to nasi przodkowie, gdy w majową noc 1794 roku nie bali się dostrzec zaprzaństwa prymasa i biskupów.
Dziś stoimy wobec niebezpieczeństwa, że wielu polskich hierarchów nie zna granicy, poza którą powinno być twarde "non possumus". Nie zna zaś, bo nie ma w Polsce środowisk, które miałyby odwagę powiedzieć "dość" i wezwać tych ludzi do opamiętania. Każde kolejne wydarzenie, podczas którego usilnie staramy się zamykać oczy na postawy ludzi Kościoła, przybliża nas do chwili, gdy na otwarcie oczu będzie już za późno.

Aleksander Ścios
Blog autora

ŚCIOS ODPYTUJE KOMOROWSKIEGO

31.05.2014r.
RODAKnet.com




RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet