BOSTON - ŚMIERTELNA ROZGRYWKA SŁUŻB - Aleksander Ścios

Wydawnictwo ANTYK - Aleksander Ścios - "Zbrodnia Smoleńska. Anatomia Dezinformacji"



 


BOSTON - ŚMIERTELNA ROZGRYWKA SŁUŻB

W sprawie zamachu bostońskiego znajdujemy tak wiele wątków prowadzących w stronę Rosji, że pominięcie ich milczeniem lub rezygnacja z rozważenia hipotezy o inspirującej roli służb rosyjskich byłaby niewybaczalnym błędem.

Podstawowym faktem godnym rozważenia jest informacja o półrocznym pobycie w Rosji Tamerlana Carnajewa. Starszy z braci zamachowców wylądował na lotnisku Szeremietiewo w Moskwie 12 stycznia 2012 roku i powrócił do Nowego Jorku dopiero 17 lipca. Jako oficjalny powód wizyty podaje się odwiedziny u rodziców i krewnych, mieszkających w Dagestanie. Warto przy tym zauważyć, że jedna z sióstr Tamerlana mieszka z mężem w czeczeńskim mieście Ursus-Martan. Przedstawiciele opozycji czeczeńskiej podkreślają, że członkowie tej rodziny pracują w ministerstwie spraw wewnętrznych Ramzana Kadyrowa - putinowskiej marionetki osadzonej na stanowisku prezydenta Czeczenii, a ojciec zamachowca, były oficer rosyjskiej armii, Anzor Carnajew, w wywiadzie dla radia "Wolność" przyznał, że jest zwolennikiem pro moskiewskiego prezydenta. Tę informację trzeba skonfrontować z komunikatem wydanym przez Kadyrowa, z którego wynika jakoby rodzina Carnajewów nie miała żadnych związków z Czeczenią. Jednocześnie odpowiedzialnością za zamach Kadyrow obarczył służby amerykańskie.

W związku z pobytem starszego z zamachowców w Rosji, pojawia się najważniejsze pytanie - jak mogło dojść do tego, że FSB wpuściła do kraju człowieka, o którym rok wcześniej informowała amerykańskie służby, że jest " groźnym zwolennikiem radykalnego islamu "?

W roku 2011 rosyjskie służby zwróciły się do USA z prośbą o przekazanie danych na temat Carnajewa, twierdząc, iż chce on się przyłączyć do jednego z ugrupowań islamskich. FBI nie potwierdziło takich związków, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i za granicą. Służby USA nie mogły mieć w tej kwestii żadnych wątpliwości, skoro dwa miesiące później - 11 września 2011 roku, Tamerlan otrzymał obywatelstwo amerykańskie.

Pomimo posiadania takich informacji, w styczniu 2012 roku, Rosjanie pozwolili Carnajewowi na przylot do Moskwy i (przynajmniej oficjalnie) nie monitorowali jego pobytu. Tuż po zamachu, agencja ITAR-TASS podała zaś wiadomość, że bracia " nie figurują w rosyjskich bazach danych osób podejrzanych bądź osób, które mogły mieć związek z organizacjami terrorystycznymi ".

Pobyt starszego z zamachowców w Rosji okryty jest tajemnicą. Ojciec Tamerlana twierdzi, że przez cały czas syn był z nim w Dagestanie. Przeczy temu wersja podana przez ciotkę Carnajewów - Patimat Suleimanową. Utrzymuje ona, że Tamerlan pojawił się w Machaczkale dopiero w marcu 2012 rok, a z ojcem spotkał się w maju. Nie widomo, co robił i gdzie przebywał przez pozostałe miesiące. Podczas pobytu w Rosji Tamerlan Carnajew miał również kontakt z rodziną siostry, jej mężem i jego braćmi pracującymi w czeczeńskim MSW. Biorąc pod uwagę sytuację z 2011 roku, jest wielce prawdopodobne, że FSB śledziło Tamerlana lub nawiązało z nim kontakt. Czas ten można było również wykorzystać do zwerbowania i przeszkolenia przyszłego zamachowca.

Na temat pobytu Carnajewa w Dagestanie, portal Kavkazcenter.com zamieścił oświadczenie, w którym możemy przeczytać: " Władze prowincji Dagestanu podkreślają w kontekście tych doniesień, że kaukascy mudżahedini nie walczą z USA. Jesteśmy w stanie wojny z Rosją, która jest odpowiedzialna nie tylko za okupację Kaukazu, ale również za haniebne zbrodnie przeciwko muzułmanom" .

W tym kontekście, szczególnego znaczenia nabiera informacja zamieszczona 20 kwietnia br. na izraelskim portalu internetowym Debka. Zaprezentowano tam tezę opartą na "źródłach wywiadowczych", z której wynika, że bracia Carnajewowie byli podwójnymi agentami zwerbowanymi przez wywiady USA i Arabii Saudyjskiej. Ich zadanie miało polegać na przeniknięciu do kaukaskich środowisk islamistycznych i nawiązaniu kontaktów z organizacjami terrorystycznymi w tym regionie. Mieli oni jednak zdradzić interesy USA i ulec retoryce islamskich radykalistów.

Gdyby tak istotnie było, informacja ta objaśniłaby nie tylko zachowanie FBI po zamachu i okoliczności podróży Tamerlana do Rosji, ale w nowym świetle stawiała fakt zainteresowania nim służb rosyjskich.

Jeśli bowiem Rosjanie wiedzieli o związkach Carnejewów z wywiadem amerykańskim, mogli tę wiedzę wykorzystać dla przewerbowania agenta lub (co bardziej prawdopodobne) do skłonienia go do współpracy z którąś z grup nadzorowanych przez Kadyrowa i FSB. Wpuszczony do Rosji Tamerlan był łatwym celem, a szukając kontaktów z "islamskimi braćmi" mógł trafić na ludzi współpracujących z FSB. W tej sytuacji, przyszły zamachowiec nie musiał nawet wiedzieć, że za "bojownikami czeczeńskimi" stoi kremlowska marionetka ani mieć świadomości, że wykonuje robotę na rzecz Moskwy. Można także przypuszczać, że władze USA posiadały wiedzę o podwójnej misji Carnajewów, a nawet mogły znać personalia bostońskich zamachowców przed opublikowaniem ich zdjęć.

Gra podjęta przez Rosjan tuż po zamachu, w tym deklaracja Putina o współpracy i udzieleniu pomocy USA, ale przede wszystkim kierunek, w jakim zmierza śledztwo prowadzone przez FBI, mogą sugerować, że obie służby będą chciały przykryć niewygodne dla siebie fakty. Wówczas likwidacja Tamerlana Carnejewa i ograniczenie możliwości składania zeznań przez jego brata Dżochara, wydają się okolicznościami optymalnymi dla zatuszowania sprawy.

Nietrudno przewidzieć, że ujawnienie mechanizmów tej, przegranej przez USA gry wywiadowczej, okazałoby się fatalne dla administracji Obamy, zagroziło politycznym zdobyczom "resetu" i "procesom normalizacji" dokonywanym w porozumieniu z Putinem. Wojna w Syrii, wyjście z Afganistanu czy zakończenie konfliktu koreańskiego, to tylko niektóre ze spraw, w których Rosjanie rozdają karty.

Utrzymywanie zatem, że zamachowcy byli "samotnymi wilkami", wyciszenie wątków rosyjskich i epatowanie opinii publicznej "czeczeńskim terroryzmem", należy postrzegać jako działania w interesie obu stron. Już dziś widać, że sprawa zamachów bostońskich może zostać wyciszona i skierowana na ślepy tor.

Nie ma wątpliwości, że jedynym wygranym będzie wówczas Władymir Putin. Wiedza o zachowaniu służb amerykańskich i "taktyka współmilczenia" z Obamą, daje Rosjanom niezwykle mocne narzędzia nacisku i politycznego szantażu. Eksponowanie "kaukaskiego śladu" ma natomiast przekonać światową opinię do akceptacji rosyjskich zbrodni i przemilczenia ludobójstwa dokonywanego w Czeczeni. Nie to jednak będzie główną zdobyczą.

Po zamachach w Bostonie, Rosja uwiarygodni się w roli partnera w walce z "islamskim terroryzmem", a jej służby osiągną status niezbędnych w zwalczaniu "wspólnych zagrożeń". W perspektywie Igrzysk Olimpijskich w Soczi, ma to kolosalne znaczenie. Państwo Putina zacznie odgrywać większą rolę w kształtowaniu światowej polityki bezpieczeństwa, a istniejące w Rosji rozwiązania w zakresie "demokracji kierowanej" (szczególnie dotyczące Internetu, terroryzmu wewnętrznego i "prawicowego ekstremizmu") zostaną przeniesione na inne państwa. Uwiarygodnienie FSB w roli ważnego sojusznika państw natowskich oraz dostęp do obszaru decyzyjnego w sprawach bezpieczeństwa światowego, są dostatecznym powodem, by służby Putina podjęły złożoną grę wywiadowczą i zainspirowały działania zmierzające do zamachu.

Na przestrzeni ostatnich lat, trudno byłoby wskazać wydarzenie, którego następstwa mogą okazać się tak korzystne dla rosyjskich celów. Nie tylko dlatego pojawia się analogia z tragedią smoleńską i sposobem traktowania spraw polskich przez światowe mocarstwa. Z tym większą uwagą powinniśmy śledzić temat zamachu w Bostonie i nie ulegać w tej kwestii tezom propagandy i medialnej dezinformacji.

Aleksander Ścios
Blog autora
Artykuł zamieszczony w nr 18/2013 Gazety Polskiej.

ŚCIOS ODPYTUJE KOMOROWSKIEGO

02.05.2013r.
RODAKnet.com

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet