"Motyla noga" Tomka Mazura - Łukasz Kołak


 

 

 

 

 

 

 


"Motyla noga" Tomka Mazura
czyli "Nie do wiary, jak można się tak brzydko wyrażać!"

Na wstępie chciałbym ostrzec. Tekst ten jest przeznaczony dla osób pełnoletnich! Czytelnicy z kategorii "ą, ę", "bułkę przez bibułkę" też powinni zachować czujność, choć nie ukrywam, że zależy mi na tym aby to przeczytali. Za ewentualne straty moralne z góry przepraszam, lecz cóż, c'est la vie.

Wśród szeregu zarzutów stawianych marszałkowi Piłsudskiemu przez jego namiętnych krytyków jest i taki, który czyni z Józefa Piłsudskiego osobę cierpiącą na koprolalię. Jak podaje, ulubiona przez Bronisława Komorowskiego, wikipedia koprolalia to:
"patologiczna, nie dająca się opanować potrzeba do wypowiadania nieprzyzwoitych słów lub zdań, przekleństw lub obelg ( wulgaryzmów ) kierowanych do obcych.

Występuje w zespole Tourette'a (ok. 10% wszystkich chorych), ale również w schizofrenii , psychozach alkoholowych , czasem w zaburzeniu obsesyjno-kompulsyjnym ".

Marszałek Piłsudski rzeczywiście używał ostrego języka. Nie tylko wobec obcych, ale przede wszystkim znajomych. No cóż, był politykiem "z krwi i kości", miał swoje namiętności, ale również słabostki itp. Ostry język wskazywał, że na pewnych sprawach zależało Piłsudskiemu najbardziej. Styl ten wynikał na pewno z faktu "życia na krawędzi", jakie Piłsudski toczył przez wiele, wiele lat. Jako konspirator, bojowiec, wreszcie żołnierz, mógł zetknąć się z aresztowaniem lub śmiercią niezliczoną ilość razy. Po prostu "rzucił swój życia los na stos". Oczywiste jest, że taka egzystencja w połączeniu z poczuciem misji, którą ma się do spełnienia, potęguje chęć dosadnego wyrażania się wobec oponentów lub krytyków.

Zwróćmy uwagę na to, że w dzisiejszym życiu politycznym dosadny czy wręcz plugawy język jest również używany ( i hołubiony przez sporą cześć mediów), lecz nie stoi za nim chęć służenia sprawie niepodległości tylko ochrona interesików różnych Mirów, Zbychów i Grzechów. Nie wzbudza jednak u niektórych takich negatywnych emocji jak "dosadność" języka marszałka Piłsudskiego, kierowanego do współczesnych mu drobnych geszefciarzy.

Zarzut koprolalii współgra z zarzutem o schizofrenię, który również pojawiał się u autorów niechętnych Piłsudskiemu. Właściwie nie wiadomo czy chęć przeklinania była powodem psychoz marszałka czy odwrotnie - to problemy psychiczne powodowały potrzebę "rzucania mięsem". Myślę, że jeszcze rozmaici "biografowie" Ziuka, językowi puryści (w rodzaju porucznika MO Lecha Rysia), zajmą się tym problemem szczegółowo, podobnie jak niektórzy "analitycy" zajmują się dzisiaj wyciąganiem wniosków z faktu posiadania przez Jarosława Kaczyńskiego kota, nieposiadania konta, życia w kawalerskim stanie czy opiekowania się własną matką.

Skoro już wspomniałem nazwisko szefa PiS, to pociągnę tę dygresję dalej. Otóż w przeciwieństwie do swoich oponentów takich jak Niesiołowski, Palikot, Kutz czy Bartoszewski, Jarosław Kaczyński nie używa "dosadnego" (plugawego) języka. Wręcz przeciwnie - wypowiada się przeważnie w sposób bardzo wyważony i godny. To jednak on stał się w mediach chorym z nienawiści nieodpowiedzialnym frustratem, psychicznym, tymczasem wspomniane wyżej grono to "śmietana" elegancji i stylu. Nastąpiło odwrócenie ról.

Wróćmy jednak do koprolalii. Żyjemy w czasach, w których przypadłość ta niemalże trafiła pod strzechy. I to nawet gimnazjów, a być może również podstawówek. Faktycznie sprawa wydaje się poważna i należy chyba podjąć coś w rodzaju "walki o kulturę" języka polskiego. Bywają jednak sytuacje, w której potrzeba do wypowiadania nieprzyzwoitych słów lub zdań jest po prostu niezbędna.

Jako ilustracją do tej tezy posłużę się przykładem ze swego życia. Otóż mój dobry kolega ze studiów (celowo nie używam słowa "przyjaciel", aby młodsi czytelnicy nie wyciągnęli z tego zbyt daleko idących wniosków) przytaczał mi kiedyś dialog jaki odbył z innym naszym znajomym, którego nazwę tu roboczo Zdzisławem, o jeszcze innej znajomej nam postaci, której z kolei nadam imię Zygmunt.

Otóż mój dobry kolega (MDK) odbył pewnego dnia następującą pogawędkę ze Zdzisławem:

Zdzisław : - Wiesz, Zygmunt żyje w związku homoseksualnym ze starszym mężczyzną.
MDK : Co takiego? Co tym mówisz?
Zdzisław : No Zygmunt żyje w związku homoseksualnym ze starszym mężczyzną!
MDK : Chciałeś powiedzieć, że Zygmunt daje się rucha ć w dupę staremu pedałowi!?
Zdzisław (zmieszany): Nie, nie tak! Powiedziałem, że Zygmunt żyje ze starszym mężczyzną w związku.
MDK : Po prostu, daje się rucha ć w dupę staremu pedałowi!!!

Zdzisław w końcu odpuścił i zaaprobował patologiczną, nie dająca się opanować potrzebę do wypowiadania nieprzyzwoitych słów lub zdań, którą po usłyszeniu tej rewelacji przejawiał mój dobry kolega. Nie wiem jak wam drodzy Czytelnicy, ale mnie również przypadł do gustu opis sytuacji dokonany właśnie przez MDK, a nie Zdzisława. Czy zatem też cierpię na koprolalię?

Ale przytoczyłem ten dialog nie tylko ze względu na ową przypadłość, którą podobno miał Komendant. Ten swój krótki tekst chciałbym zadedykować tym wszystkim namiętnym krytykom marszałka Piłsudskiego, którzy chcieliby, aby nasz wschodni sąsiad robił z nami to samo co ów "starszy mężczyzna" z Zygmuntem i którzy taką "postawę" nazywają "realizmem politycznym", a swych oponentów przezywają rusofobami. Ludzi tych razi dosadny język naszego bohatera walki o niepodległość, ale radują się z faktu.no wiecie jakiego. Jak medycyna określa taką przypadłość?

Łukasz Kołak

21.05.2010r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet