Marsz Niepodległości, czyli ustawka i bicie piany - Łukasz Kołak
 

Marsz Niepodległości, czyli ustawka i bicie piany

Nieodżałowanej pamięci Stanisław Ignacy Witkiewicz "Witkacy" gdyby żył dzisiaj, musiałby chyba ograniczyć swoją twórczość artystyczną tylko do malowania. Albowiem w pisaniu dramatów nie prześcignąłby swych konkurentów z formacji "nieznanych sprawców", którzy wespół ze swoją agenturą ulokowaną w partiach, stowarzyszeniach i mediach nurtów i odcieni wszelakich, gromadą pożytecznych idiotów oraz tłumem wodzonych na manowce patriotów, co rusz wystawiają nam na "narodowej scenie" emocjonujące sztuki. Groteska i absurd królują dziś nie na kartach pożółkłych rękopisów Mistrza, ale na ekranach telewizorów. Jednym z takich dramatów odgrywanych na "żywej scenie" jest "nowy, świecki i tradycyjny" Marsz Niepodległości w Warszawie. Z punktu widzenia zarządzających polską masą upadłościową generałów z formacji "nieznanych sprawców", gdyby owego marszu nie było, należałoby go wymyślić.

11 listopada czuję się trochę jak ateista zmuszany do świętowania Bożego Narodzenia, albo Zmartwychwstania Pańskiego. Otóż mam świętować coś, co w moim przekonaniu, nie istnieje. Czego nie ma. Co zostało zamordowane dawno temu i do dziś spoczywa w jakieś opuszczonej i zapomnianej mogile. Tymczasem "ludzie, co mnie mijają" sugerują mi wywieszenie flagi w oknie, wzięcie do ręki patyczka z bielą i czerwienią i radosne, z "bananem na gębie", machanie nim przed równie radosnymi uczestnikami parad wszelakich. Oczywiście jako "niepodległościowy ateista" nie biorę udziału w tych "imprezach", albowiem mógłbym nie przetrwać takiego gwałtu na własnej tożsamości polityczno - duchowo - intelektualnej. Wiem, że się czepiam i wydziwiam. Ze mi się w du. znaczy się w głowie poprzewracało. W końcu powinienem się cieszyć, że obecne neosowieckie zniewolenie ma tak łagodne i przyjazne oblicze. Że nikt (przynajmniej na razie) nie wykręca mi rąk do tyłu, nie wiąże mi ich drutem i nie strzela w potylicę, albo usuwa paznokcie przy pomocy tępego scyzoryka. Jedyne co muszę "znosić" to świętowanie fałszywych świąt i oglądanie rozradowanych mord medialnych funkcjonariuszy, zwanych dla niepoznaki celebrytami. Ale cóż, tak mam i koniec.

Oglądając relacje z warszawskiego marszu zaczynam rozumieć dlaczego Mistrz Witkacy "odebrał siebie światu" przez otwarcie swoich żył. Chciał chyba być pewnym, aby nawet po śmierci, oglądając z zaświatów to co odbywać się będzie w Polsce (a raczej w tym co z Niej pozostanie) nie zalała go własna krew. Kto jest bowiem wrogiem niepodległości naszego kraju? Niewątpliwie na pierwszym miejscu należy postawić naszego wschodniego sąsiada, zwanego nadal dla niepoznaki Rosją, a będącego w istocie państwowopodobnym tworem zarządzanym przez neosowieckich renegatów. A kto współorganizuje ów marsz niepodległości? Między innymi środowiska takie jak ONR czy monarchiści od prof. Adama Wielomskiego, którzy w tzw. Rosji upatrują sojusznika i przyjaciela. Gdzie udają się uczestnicy marszu? Pod pomnik Romana Dmowskiego, który w Rosji bolszewickiej lat 30. nie widział zagrożenia dla państwa polskiego.

Niepodległości nie należy dziś świętować, ale jeśli już to o nią znowu walczyć. Dlatego dziwi mnie Krzysztof Bosak, niegdyś prominentny działacz Ligi Polskich Rodzin, który odcina się od "chuligańskich" rozruchów podczas "niepodległościowej" imprezy. To właśnie ci "chuligani" powinni być popierani przez miłośników niepodległości za to, że są gotowi do czynu. Do walki o wyznawane ideały. Powinni, gdyby nie szkopuł, że są m.in. z ONR - u, czyli, pisząc w skrócie, sojusznikami tzw. Rosji. Inny były prominentny działacz kilku "partii prawicowych", Artur Zawisza, podkreśla, że w marszu, oprócz wyżej wymienionych "chuliganów", szli "publicyści, politycy, pisarze" i inni przewodnicy duchowi narodu. Czyli gromada, żeby nie powiedzieć zbieranina ludzi, którzy jako intelektualiści (może za wyjątkiem polityków), a więc ludzie używający rozumu w celu analizowania otaczającej nas rzeczywistości, powinni tłumaczyć owemu narodowi, że Polska obecnie niepodległa nie jest i że o tę niepodległość warto by znowu powalczyć. Tymczasem leśne dziadki wolą iść pod wyżej wymieniony pomnik i ubić trochę piany, żeby "prawicowy" interes mógł kręcić się dalej.

Z kolei historia zatacza koło i powraca jako farsa. W 1905 r. narodowi demokraci oskarżali bojowców Polskiej Partii Socjalistycznej, o to, że są zwykłymi bandytami, bowiem atakują na ulicach rosyjskich żandarmów, strzelają do zwykłych stójkowych, którzy stają się niewinnymi ofiarami rewolucji. Tymczasem dziś to właśnie m.in. narodowcy (a przynajmniej udający narodowców) obrzucają koktajlami Mołotowa zwykłych policjantów, narodowości polskiej zresztą, którzy stają się niewinnymi ofiarami ich "świętowania". Cała "impreza" ma charakter politycznej ustawki między tzw. prawicą a lewicą, która ma dostarczyć medialnym funkcjonariuszom porcji tematów zastępczych, wałkowanych następnie przez kolejne tygodnie, a pełniącemu obowiązki premiera pretekstu do kolejnej akcji przeciwko wolności słowa i zgromadzeń. Nie trzeba przecież mieć intuicji Witkacego, aby po doświadczeniach zeszłorocznego marszu nie domyśleć się, że "kolorowe" bojówki od Palikota i Wyborczej będą wszczynać burdy na ulicach. Gdyby organizatorom "imprezy" naprawdę chodziło o niepodległość, a nie o polityczne bicie piany, to nie "odcinaliby się" od aktu spalenia przez "chuliganów" wozu transmisyjnego neosowieckiej medialnej gadzinówki, ale sami uczestniczyli w spaleniu jej głównej siedziby. A przy okazji paru innych gmachów, w których rezydują agenci i pożyteczni idioci "obcych mocarstw", wrogich naszej niepodległości. Na pewno wśród atakowanych gmachów powinna znaleźć się ambasada naszego wschodniego "przyjaciela i sojusznika". Ale do takiego czynu niezdolni będą zarówno "konserwatyści - monarchiści", jak i publicyści, pisarze i politycy, którzy w rzeczywistości neopeerelu potrafią się dobrze ustawić, podobnie jak ich duchowi ojcowie przed 1989 r.

Pozostaje zatem tylko żal tych, którzy wodzeni na manowce quasipatriotycznej retoryki wypalają się w zbędnej aktywności zamiast zbierać siły do rzeczywistej i skutecznej walki o wskrzeszenie Niepodległej Polski, zamordowanej w 1939 r. przez działających "wspólnie i w porozumieniu" sowietów i Niemców.

Łukasz Kołak
Blog autora
Facebook

14.11.2011r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet