Balthus: Recepta na ocalenie duszy - Zygmunt Jasłowski  
 


Balthus: Recepta na ocalenie duszy

"...Odnosze wrażenie, że nasz świat jest bezgwiezdny, żeglujmy ślepo w ciemną noc. Nasze prawdy mają pęknięcia, nasze pewniki mają szczeliny, a nasze dusze są porowate jak gąbki, niezdolne do kontrolowania i utrzymania tego co solidne. Chrześcijaństwo oraz wiara, którą człowiek ma, może nie są tak zachęcające, ale posiadają odwagę budowniczego. Zadawala mnie świadomość, że moja religia stworzyła możliwość budowania katedr. Jestem dumny z tego dziedzictwa odbierając je jako formę łaski. Nasz wiek w nic już nie wierzy..." 1
Balthazar de Rola Klossowski

Balthazar Klossowski h. Rola (Balthus) przeżył, a przede wszystkim przemalował, wiek XX tak jagdyby nie było żadnej wojny czy rewolucji - w zaciszu francuskich zameczków, rzymskiej Villi Medici i szwajcarskiego Grand Chalet Rossiniere. Żył w poprzek modernizmom zachowując się tak jakgdyby następstwa krwawej rewolucji francuskiej nigdy nie zaciążyły nad losami Europy, jego własnym, oraz ludzi jego klasy. Ten potomek polskiej szlachty uważał rewolucję za swoistą pomyłkę historii; jej rezultatem jest świat, który znamy dzisiaj. a ten nie był jego światem - rozumował. Balthus swoją tożsamość opierał na trwale ustalonych wartościach przedrewolucyjnych takich jak Chrześcijaństwo, wierność i lojalność oraz życie rodzinne, a więc na tym wszystkim co definiowało etos dawnego polskiego ziemiaństwa. Jako osoba urodzona i wychowana poza Polską, Balthus zdołał przechować w sobie pierwiastki polskości, i był świadom swojego pochodzenia. Ostatnie ćwierć wieku życia (1976-2001) spędził Balthazar Klossowski w towarzystwie żony Setsuko i córki Harumi w zagubionym w górach XVIII-wiecznym chalet Rossiniere koło Gstaadt, w Szwajcarii, utrzymując status feudalnego malarza-szlachcica. To co mu najbardziej podobało się w Szwjacarii, to nieskomplikowany chłopski duch panujący we wszyctkich warstwach społeczeństwa.

Pragnę zwrócić uwagę na zbieżność poglądów Balthusa, potomka polskich emigrantów, z polskim poczuciem tożsamości, które mało ma wspólnego ze "zdobyczami" rewolucji we Francji, czy też późniejszej rewolucji bolszewickiej. To poczucie jest pielęgnowane przez wiele ziemiańskich rodzin na emigracji, a także przeżywa pewien renesans w Polsce obdudowującej powoli swe dawne siedziby. Jego fundamentem jest ugruntowane przekonanie, że choroba francuska była początkiem końca, a to co było po niej można już tylko określić jako całkowite bagno. Jedyna strategia jaka pozostaje jest ratowanie instytucji rodziny oraz instytucji Kościoła Rzymsko-Katolickiego, które są opoką solidnego wychowania i najwyższych wartości nieskażonych post-bolszewickim medialnym bełkotem. Nowy porządek, który rości sobie już dziś pretensje by być porządkiem światowym, jest rezulatem kilkusetletniego bombardowania umysłów ludzkich ideami nie mającymi nic wspólnego z ustalonym przed wiekami porządkiem boskim. Barbarzyństwo czynu rewolucyjnego zawsze wyraża się tą samą metodą - mordowaniem elit tzw. ancient regimu z monarchą na czele, wywłaszczaniem oraz rugowaniem jakichkolwiek przejawów wiary. Tak to też widział Balthus: rewolucja francuska konsekrowała powstanie burżuazji, idei zysku i zachętę personalnego bogacenia się. 2
Jednym z wielkich "osiagnięć" rewolucji bylo odsunięcie Boga w "katolickiej formie" i zastąpienie go "Bogiem protestanckim" w formie... pieniądza. Idee te rozwinął Max Weber, który uczynił z tego dogmat dekretując, że religia protestancka, a zwłaszcza kalwinizm, odegraly kluczową rolę jeśli chodzi o rozwój kapitalizmu w zachodniej Europie. 3
Tego typu myślenie spotkało się z szeroką aprobatą socjologów i historyków na początku XX wieku. Dość szybko ugruntowało się też przekonanie, że to katolicy są hamulcem postępu, gdyż historia pokazuje nam, że kraje z przeważającą populacją prostestantów mają dużo większy ekonomiczny wzrost niż kraje zdecydowanie katolickie. Ekonomiczny historyk z Rzymu, Amintore Fanfani. w swoim artykule 'Katolicyzm, protestantyzm, i kapitalizm" krytykował Webera, przypominając mu, że Europa zapoznała się z kapitalizmem przed protestancką rebelią, i że od co najmniej stu lat kapitalizm był ciągle rosnąca kolektywną siła w krajach wtedy głównie katolickich, a zaangażowane były w jego wzrost nie tylko jednostki, ale całe grupy społeczne, które rozumiały potrzebę stopniowego ekonomicznego postępu. 4
Tymczasem oryginalni protestancy przywódcy, tacy jak Luther i Kalvin, stali na stanowiskach anty-kapitalistycznych - pisał Fanfani - piętnując lichwę (a czynili to także reformaci holenderscy i hugenoci), nieprawne bogacenie się na niekorzyść bliźniego, gromadzenie majątku, oraz dążenie do zysku wszelkimi środkami. Według Fanfaniego to kapitalistyczna mentalność protestanckiego chowu narodziła się dopiero w czasie emigracji protestantów do krajów kontrolowanych przez ich współwyznawców, co spowodowało tak istotna w biznesie internacjonalizację kontaktów.

Co było później wiemy wszyscy - nastapiła dalsza hebraizacja protestantyzmu, a w końcu, jego mariaż z biznesem żydowskim. Obecnie akumulacja kapitału jest tak daleko posunięta, że zarówno protestanci jaki i Żydzi są gotowi na całkowite wyrugowanie katolicyzmu z życia publicznego wszystkimi możliwymi środkami. Zasadniczą przeszkodę stanowi jednak instytucja papieska oraz co najmniej 1.4 miliarda upartych katolików. Pojednawczego tonu, który można usłyszeć na katolickich mszach i w katolickiej publicystyce na próźno czekać u różnowierców.

Odnoszę się tu do filozofii Balthusa jako do pewnego modelu życia, który jest możliwy do zreplikowania. Problem jest w tym, że jego życiorys jest bardzo zafałszowany przez większość biografów, którzy starannie wyretuszowali Balthusowy katolicyzm mocno spoczywający na wierze w Jezusa Chrystusa. Na głowę pobili wszystkich dwaj jego biografowie - Francuz Jean Clair (prawdziwe nazwisko Gerard Regnier) oraz amerykański Żyd - Nicholas Fox Weber. 5
Dlatego też za najbardziej rzetelne należy uznać własne wspomnienia Balthusa zawarte w wywiadzie, który przeprowadził z nim Alain Vircondelet. 6
Nie ma powodu nie ufać słowom Balthusa, bo cóż mógłby on zyskać przez kłamstwo w świecie sztuki, gdzie rządzi żydowski pieniądz. Oto w monumentalnej pracy autorstwa Jean Clair'a znajdziemy taki oto placek. "Jeśli byśmy mieli w skrócie podsumować kosmopolityczne korzenie (Balthusa), to pierwszym ich elementem będą jego polskie korzenie. Jego dziad, ze strony matki, był kantorem w synagodze we Wrocławiu (wtedy Breslau), Balthus zachował judaistyczne wyczucie Pisma i porządku prawnego... . Ze strony ojca, otrzymał wpływy Prus i Pomorza, czyli niezaprzeczalnie germańską kulturę, której nie brakowało ani dość mizernym cechom Struwwelpetera. rozwydrzonym chłopcom Wilhelma Busha, ani też bardziej literacko czarującego teatru kukiełkowego Heinricha von Kleista. 7
Tak to dowiadujemy się, że staropolskie korzenie Balthasara Klossowskiego wywodzą sie z synagogi oraz pruskiej kultury, a od swej matki miał wynieść jakieś rabinackie pojęcie Starego Testamntu oraz praw tam zawartych, co nie znjaduje żadnego potwerdzenia w słowach samego Balthusa. Balthus nigdzie się nie chwali pochodzeniem z "narodu wybranego", ani też nigdzie nie udaje, że jest "Ubermenschem". Posiadanie ojca z polskiego rodu ziemiańskiego najwyraźniej zaspakajało jego osobiste ambicje. W XIX i XX wieku niewątpliwie polscy ziemianie i arystokracja byli w sporym stopniu kosmopolitami, dużo też podróżowali, a także wchodzili w związki małżeńskie z przedstawicielami różnych narodowości. Jednakże ludzie tej klasy mieli też głebokie poczucie pochodzenia i własnej wartości. Nie brakowało też wtedy polskich malarzy, krytyków sztuki czy marszandów Polaków. Ojciec Balthusa był zarówno malarzem jak i historykiem sztuki, a matka całkiem dobrą malarką.

Wspomniany Nicholas Fox Weber, który niewątpliwie oczekiwał, że stanie się głównym biografem Balthusa oraz pośrednikiem w jego nowojorskiej finansowej karierze pod egidą tamtejszej finansjery, najwyraźniej dostał olbrzymiego kosza. Otóż Fox licząc na to, że "dwóch" Zydów może się lepiej dogadać, wyjechał z rzekomo żydowskim pochodzeniem matki Balthusa. W odpowiedzi uslyszał takie oto słowa: "Nie proszę pana, to się nie zgadza. Jeden z najlepszych przyjaciół mego ojca, malarz Eugen Spiro, był synem kantora. Moja matka także nosiła nazwisko Spiro, ale najpewniej pochodziła z protestanckiej rodziny z południowej Francji. Jeden z jej przodkó wyemigrował do Rosji. Oni byli greckiego pochodzenia. Nazywaliśmy Eugena Spiro wujkiem nie dlatego, ze naprawde nim był, ale ze względu na bliską przyjaźn. Protestanckie rodziny o nazwisku Spiro można nadal spotkać w południowej Francji". 8

Najistotniejsza w całej sprawie jest życiowa postawa Balthusa, która w odróżnieniu od postaw jego brata Pierra, może budzić tylko głęboki szacunek. Był on przede wszystkim malarzem, i do tego tematu powrócę, ale mnie samego intryguje i fascynuje jego podparty bardzo konkretną filozofią, życiorys. Balthus był człowiekiem uważanym przez wielu za przeżytek minionego czasu, żywą skamielinę, dla wielu innych... za inspirację. Patrząc na to długie życie możemy się dowiedzieć, że nawet w bardzo trudnych warunkach można być sobą, można pozostać przy swoich ideałach i wierze, można ocalić siebie i swoją tożsamość. Co bardzo jest dla mnie samego istotne, to to, że Balthus ocalił dla potomności cząstkę dawnego myślenia i mentalności szlacheckiej z okresu I Rzeczpospolitej. Mimo że nie urodził się w Polsce, jest równie interesujący tak jak dobry król Stanisław Leszczynski na wygnaniu w Lotaryngii, lub też dźwięk przedrewolucyjnego języka feudalnej Francji, który nawet dziś można usłyszeć w kanadyjskiej prowincji Quebeck. Musimy przyjąć jako komplement, że ten wielki malarz zawsze z lubością przyznawał się do polskich korzeni zaświadczając swoją osobą, że to co polskie to w dobrym stylu i guście. Oczywiście Niemcy uważaja go za malarza pruskiego, choć on niewątpliwie był malarzem francuskim pochodzenia polskiego.

Kłosowscy to jeszcze jeden przypadek polskiej rodziny, którą porozbiorowe losy Ojczyzny rzuciły na obczyznę. Tak już jest od wieków, że polskość jest bardziej stanem serca i ducha niż wartością odnoszącą się do wspólnoty ludzi mówiących tym samym językiem i przypisaną do konkretnego państwa określonego nienaruszalnymi granicami. Joachim Lelewel ubolewał nad ciągłym ćwiartowaniem Rzeczpospolitej i antagonizowaniem Polaków wywodzących się z różnych ziem Rzeczypospolitej: "Dziś odróżniają się Polacy uwłaczającymi im nazwiskami gubernialnych, Galicjan, Królestwa, Prus zachodnich, ziem zabranych, wolnego miasta Krakowa, Księstwa Poznańskiego. Precz z tymi nazwiskami grabież obcą upoważniającymi! Całość narodowa na zupełnej jedności i spojności zależy. Ukrainiec, Kaszub, Rusin, Wielko- lub Małopolanin, Litwin, Podolanin, Żmudzin, Mazur, Wołynianin i jakiejbądź ziemi dawnej Rzeczypospolitej syn jest Polakiem; wtym jedynie nazwisku całość naszą widzimy". 9
Precz z tym, powtarzam za Lelewelem.

Obce biblioteki i archiwa kryją jeszcze sporo wiedzy o skradzionych sławnych Polakach. Minęło kilkaset lat od rozbiorów, było dość czasu by złupić polski dorobek kulturowy, a następnie przywłaszczyć sobie jego dowolnie "odcięte" części. Niestabilność państwa polskiego oznaczała ciągły i nieustąjacy odpływ talentu, który w normalnych warunkach mógłby być użyty ku wzmocnieniu Rzeczpospolitej. Polskość w przypadku Balthusa to jakość odziedziczona po ojcu, Eryku Klossowskim herbu Rola. Dziejopis Jan Długosz pisał o herbowych z tego pnia: "Rola - Ród polski: mężowie prości, gustujący w umiarze". Najstarsza wzmianka o tym rodzie pochodzi z roku 1330 i dotyczy pieczęci Nasięgniewa ze Świątkowic, sędziego brzeskiego. Przynależność do herbu Balthazar Klossowski uważał za rzecz dumną i świetą, dlatego też każde kimono, które nosił było ozdobione wyszywanym herbem Rola. Kimono zamiast kontusza, to ukłon w stronę nardowości żony, japońskiej kultury, i monarchii w sensie ogólnym. Ale szlacheckość to także pewne zobowiazania natury intelektualnej oraz wierność wartościom ustalonym mądrością przodków. W rozmowach rodzinnych będzie powracał Wrocław, Zakopane i polskie Tatry, będą pojawiać się nazwiska przodków - Luboński, Rzeweski. Polska będzie istniała w świadomości, oglądana z dystansu, z daleka, często z dawnej, XVIII-wiecznej, zaczarowanej pamięcia rodzinną, perspektywy.

Swej szlacheckości Balthus nigdy nie zatracił, do końca życia tytułując się jako Comte de Rola, choć dowodów na tytuł hrabiowski nigdy nie przedstawił. Jest zresztą rzeczą wątpliwą czy kiedykolowiek istniał jakiś hrabia Kłosowski. To kariera malarska, z która stopniowo przyszedł sukces majątkowy, oraz kontakty z największymi ludźmi XX wieku uczyniły go niemal księciem. Pomimo bardzo silnej francuskiej akulturacji, Balthus pozostał do końca życia monarchistą, zwolennikiem feudalizmu, systemu najbardziej stabilnego, i trwającego w historii najdłużej. W swej nieco wyidealizowanej wizji, stabilność systemu upatrywał on w feudale, którego obowiązkiem było ochraniać swych poddanych. Jeśli tego nie robił należycie, jeśli był niesprawiedliwy czy okrutny, to zaraz było po nim. W erze feudalnej - idąc za tokiem rozumowania Balthusa - słowo arystokracja miało jakieś znaczenie, prawdziwy raison d'etre, gdyż gwarantowało ono chrześcijański system wartości takich jak wierność i wiara. I tu bardzo podobać może się Balthusowe pojmowanie Chrześcijaństwa, które nie jest jakąś przykrywką do określonych zachowawczych poglądów politycznych, lecz dotyka sedna wiary. "Chrześcijaństwo to pierwszoplanowe znaczenie Chrystusa. Moja żona Setsuko chce zostać Chrześcijanką. Ja sam jestem katolikiem i wierzę w zmartwychwstanie pańskie. Jestem bardzo religijnym człowiekiem. Mój obraz jest duchową dyscypliną; w pewnym sensie jest modlitwą. Zawsze mnie bardzo dziwił fakt jak bezbożne i bezprawe wygląda nasze dzisiejsze społeczeństwo, i to wbrew temu co powiedział Malreaux, że następny wiek będzie wiekiem religijnym lub nie będzie go wcale". 10

Otóż popularne ostatnio w Polsce "Marsze Szmat" doskonale wpisują się w diabelski scenariusz, który Balthus opisał pod koniec XX wieku: "Ponieważ dzisiejszy świat zgubił swoje drogowskazy, zagubił dobrze wcześniej znane ścieżki, nic już nie pozostaje by móc odpędzić niegodziwych ludzi, sił zła, oraz diabelskich geniuszy, którzy nieodłącznie są z nami". 11

Dowodem na silny związek Balthusa z katolicyzmem było opisane poniżej spotkanie z innym ważnym katolikiem. Pewnego dnia, w czasach kiedy Balthus był dyrektorem Academie Francais w Villi Medicis w Rzymie, opatrzność boska posłała w odwiedziny innego Polaka, Jana Pawła II (Karola Wojtyłę). Jak wspomina Balthus, całkiem młody jeszcze wtedy papież bardzo chciał się z nim spotkać (i z wzajemnością), ale radość ta została zmącona przykrą niespodzianką, gdy papież dowiedział się, że rodak nie mówi po polsku, i rozmowa musiała odbyć się w języku francuskim. Mimo to, jak Balthus zapamiętał, papież tak poprowadził rozmowę by rozmówca (czyli Balthus) czuł się nieskrępowany. - "Wierzę, że Bóg w swej dobroci zdecydował posłać na nasz mizerny świat świętego, by ten odrodził w ludzkości iskrę inteligencji i miłości. Tak, wierzę że Bóg czuł potrzebę posłania świętego na ziemię. Moja wiara została umocniona przez jego własne przeświadczenie, przez jego pewność siebie i przekonanie z jakim on je komunikował. Kocham rozmach, bojowniczość oraz mistyczne osobowości." 12

Jan Pawel II podarował Balthusowi różaniec, który ten zawsze nosił przy sobie. Niewątpliwie spotkanie z papieżem wywarło olbrzymie wrażenie na i tak już mocno wierzącym, i przekonanym do Boga człowieku. Pokłosiem rozmowy dwóch rodaków, był doktorat honoris causa Uniwerystetu Wrocławskiego, który Balthus uważał za coś niezasłużonego, i nie w linii z jego postawą samouka i wolnego strzelca. Jednakże postawiony pod presją papieską oraz arcybiskupią (abp Gulbinowicz), musiał ulec: "nieważne kim teraz jesteś, zrób to dla swoich rodziców i dla Polski". 13
Balthus był szczerze poruszony i wzruszony ceremonią we Wrocławiu, gdzie przybył z żona Setsuko oraz z synem z pierwszego małżeństwa, Stanisławem.

Hrabia, doktor Baltazar Klossowski de Rola, to brzmi dumnie i zasłużenie, ale Balthusa można dopiero naprawdę polubić jako całość, łącząc postawę życiową i malarstwo. Dlatego też do malarstwa napewno powrócę w nastepnym eseju. Mnie samego pociąga w nim pewna staromodna polskość, która w jego przypadku nie była nawet polsko-języczna, bowiem losem Kłosowskich, tak jak jak wielu innych polskich rodzin w czasach porozbiorach, była emigracja. Ocalić tożsamość i system wartości w takich warunkach nie jest rzeczą łatwą. Nie chciałbym tu marnować czasu na "polsko-języcznych", bo ileż to razy w Polsce, czy na emigracji, spotykamy ludzi, którzy mówią naszym językiem, a Polski nie czują, mówią o niej źle (nawet przy obcych), jej po prostu nie kochają. Po takich rozmowach pozostaje tylko ból i rozdrażnienie. Otóż do takich ludzi napewno nie zaliczał się Balthus, który mówił po francusku, włosku czy angielsku, ale jego polscy interlokutorzy mogli wyczuć polskiego ducha i polskie serce. Był świadom wymowy swego nazwiska "Kłosowski", a nie Klossowski, i pamiętał, że ojciec Eryk bardzo się denerwował, gdy ktoś by wymówił je inaczej. Dom był dla Balthusa przystanią, miejscem ucieczki od zwariowanego świata. Wiedział, że wbrew modzie jest "tym innym", więc swoje pojmowanie świata trzymał dla siebie, i tylko w najbliższym gronie przyjaciół się otwierał. Balthus nie dopuszczał do swego towarzystwa (i chwała mu za to) ludzi przypadkowych. Za motto postępowania możnaby uznać list, który wysłał do Galerii Tate w Londynie przy okazji retrospektywnej wystawy w roku 1968: : "Żadnych detali biograficznych. Rozpocznij: Balthus jest malarzem, o którym nic nie jest wiadomo. Teraz, spójrzmy na obrazy. Pozdrowienia. B." 14
Człowiek dociekliwy i podejrzliwy mógłby uznać to za unik. Ale, tak Balthus tworzył swoją legendę - czynem, a nie czczym gadulstwem. Rok 1968 był bowiem rokiem lewacko-modernistycznych krzykaczy pokroju Daniela Cohn-Bendita, Rudiego Dutschke czy Joshki Fishera. De Gaulle ustapił pola lewakom nie mogąc zrozumieć o co tym ludziom chodzi. Balthus taki świat odrzucał całym swoim jestestwem. Był już przecież wtedy od dobrych 40 lat wrogiem nowego, po-rewolucyjnego porządku, i miał bardzo ściśle sprecyzowane poglądy na ten temat. Przez lata "mówił" głównie obrazami, a pod koniec życia zaczął udzielać wywiadów, dzięki czemu powstało szereg publikacji, które mam szczęście mieć w swej kolekcji.

Jako potomek polskich ziemian, Baltazar Kłosowski posiadał świadomość przynależności do religii katolickiej i do określonego kręgu cywlizacyjnego, który jeśli nie ukształtował kompletnie jego stosunku do życia, to napewno wpłynął znacząco na jego geny. Stąd też taka mocna fascynacja Włochami oraz włoską sztuką, muzyką i architekturą. Dla odmiany dla "najlepiej wykształconych" ludzi Zachodu punktem odniesienia jest zawsze epoka Oświecenia oraz "zdobycze" rewolucji francuskiej, choć dziś, jak pokazują ostatnie wydarzenia we Francji, duża część francuskiego spoleczeństwa budzi się w świadomości, że moralność dawnej Francji ginie na ich oczach. Otóż życiorys Balthusa potwierdza odmienność polskich punktków odniesienia - silne zakorznienie w chrześcijańskiej kulturze szlacheckiej, w saramtyzmie, oraz zdobyczach greko-rzymskiej cywilizacji klasycznej. Nic też dziwnego, że w sypialni malarza zawsze byly portrety świetych oraz obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, podarowany mu przez kardynała Gulbinowicza. "Wisząc dokładnie naprzeciw mojego łóżka, Ona na mnie patrzy i mnie ochrania". 15
Czy nie byłoby arogancją ignorować świadectwo człowieka wierzącego?

Ten oto Balthus opowiadał, że któregoś dnia popadł w taką niemoc, że przez 40 minut rodzina nie mogła go przywrócić do przytomności. Nie miał prawie pulsu. Kiedy w końcu otworzył oczy jednym potokiem słów wypowiedział takie oto słowa: "Właśnie rozmawiałem z Bogiem. Bóg wezwał mnie do swego boku. Powiedział mi, że ja mam ciągle wiele do zrobienia na tym świecie, to jeszcze nie koniec. Bóg powiedział mi bym kontynuwał swoją pracę, i muszę mu być posłusznym... Zawołam cię do siebie gdy przyjdzie czas - powiedział". 16

Balthus swym świadectwem potwierdza istnienie Boga; kiedy później coraz bardziej podupadał na zdrowiu - tracił wzrok, miał problemy z chodzeniem, bronchit i wiele innych starczych dolegliwości, to światło które było dane mu ujrzeć oświetlało jego bardzo nerwowy schyłek życia. Balthus zmarł 18 lutego, 2001 w Rossiniere, Szwajcaria, w wieku 93 lat, 11 dni przed swymi urodzinami.

Jeszcze jeden to przykład Polaka, który nie urodził się w Polsce, nie mówił po polsku, ale rozumiał moc protekcji Trójcy Świętej i Matki Boskiej. Dla tych, którzy wierzą w moc Ślubow Lwowskich i protekcje tej co w Ostrej świeci Bramie, testament Balthusa nie powienien być bez znaczenia. Jest to źródło optyzmizmu i nadziei.

Jedna z ostatnich porad Balthusa pochodziła prosto z Pisma Świetego: "Bóg cię zaopatrzy we wszystko. Nie powinieneś się martwić o jutro". Trzeba tylko być pewnym, że Jego słowo w tobie mieszka.

Polska Anno Domini 2013 jest nominalnie krajem katolickim, który przeżywa burzę medialnego, politycznego i ekonomicznego nacisku pochodzacegoo od w/w sił, a także schizmatyckiej Rosji. Paradoksalnie, w Polsce gdzie istnieje zdrowy odsetek świadomego, patriotycznie myślącego elektoratu, stan moralnej zgnilizny nie osiągnął jeszcze poziomu francuskiego czy holenderskiego. Ratunek Polski spoczywa w konserwatyzmie katolickim, w bojkocie wszystkiego co pachnie lewactwem, liberalizmem czy źle pojętą "tolerancją religijną", która za swój główny cel ma zredukowanie, a następnie zniszczenie panującej w Polsce religii. Polakom potrzebny jest swoisty katolicki stoicyzm typu "niech się mury walą, a ja mam papieża, swoją wiarę, swój dom, swoją działkę w życiu, oraz swoją rodzinę, która jest moją ostoją w czasach trudnych". By tą filozofię wdrożyć w życie, trzeba być selektywnym i wybiorczym w tym co jemy, co czytamy, czego słuchamy, lub co oglądamy. Żeby zbudować silną tożsamość trzeba być czasem aroganckim, trzeba wiedzieć kim się jest, z kim się przebywa, i w która stronę się podąża. Walcząc skutecznie z ludźmi obcymi naszej sprawie, trzeba jednocześnie ich ignorować. Musi to być nasza solidarna droga, która za motto ma mieć "pomóż bratu/siostrze w wierze". 17
Tędy prowadzi droga do zbudowania polskiej klasy średniej, lub, używając dawnego języka, polskiej szlachty. Pamiętajmy, że dyskryminowanie katolików przez wieki jest głeboko zakorzenione i jest do dziś uprawiane przez rozmaite sily nieczyste, o których wszyscy dobrze wiemy, toteż obrona własnych interesów powinna być tu rozumiana jako rozsądkowe izolowanie się od "reszty", która chce nas zniszczyć. Wykażmy dumę podobnej do tej jaką posiadał Baltazar Kłosowski herbu Rola.

Zygmunt Jasłowski

Przypisy

1. Vanished Splendors, A Memoir, Balthus. As told to Alain Viercondelet, ECCO, Harper/Collins Publishers, New York 2000, str. 149.
2. Balthus in his own words, A conversation with Christina Carrillo Albornoz, Assouline, New York, 2001, str. 19.
3. Max Weber
4. Amintore Fanfani,
5. Jean Clair, Balthus, Rizzoli, New York, 2001
Weber, Nicholas Fox (1999). Balthus, a Biography . New York: Alfred A. Knopf ISBN 0-679-40737-5
6. Vanished Splendors, A Memoir, Balthus. As told to Alain Viercondelet, ECCO, Harper/Collins Publishers, New York 2000
7. Jean Clair, Balthus, Rizzoli, New York, 2001, str. 39
8. Weber, Nicholas Fox (1999). Balthus, a Biography . New York: Alfred A. Knopf ISBN 0-679-40737-5
9. Lelewel, Joachim, Manifest Polakow znajdujacych sie w Belgii, (1836) w "Filozofia mysli spolecznej w latach 1831-1864", Wyd. Walicki, Warszawa, 1977. str. 787-791.
10. Balthus in his own words, A conversation with Christina Carrillo Albornoz, Assouline, New York, 2001, str.8.
11. Vanished Splendors, A Memoir, Balthus. As told to Alain Viercondelet, ECCO, Harper/Collins Publishers, New York 2000, str. 149.
12. Vanished Splendors,
13. Balthus in his own words, A conversation with Christina Carrillo Albornoz, Assouline, New York, 2001, str.10-11.
14. Stansislass Klossowski de Rola, Balthus, Harry N.Abrams, New York, 2001, str.17
15. Vanished Splendors, p. 129
16. Vanished Splendors, p. 129
17. Vanished Splendours, str. 229

01.06.2013r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet