Sztuka Polska w Seulu - Zygmunt Jasłowski


Tym razem bez skandalu
Sztuka Polska w Seulu


Jan Matejko, Batory pod Pskowem, fragment

 Tego lata, dokładniej od 5 czerwca do 30 sierpnia 2015,  Koreańczycy mają wyjątkową okazję zapoznać się ze sztuką polską od średniowiecza do czasów współczesnych. Wystawa przybyła do Seulu z Pekinu, gdzie była pokazywana pod tytułem Skarby z kraju Chopina. Pod zmienioną nazwą - Sztuka Polska: Niezłomny Duch, widownia koreańska ma sposobność po raz pierwszy zobaczyć kilkaset obiektów sztuki polskiej od XV do XX wieku. Według minister Omilanowskiej, z którą udało mi się zamienić kilka słów, wystawa została zorganizowana dzięki wydatnej pomocy strony koreańskiej. Każde przedsięwzięcie tego typu wiąże się z dużymi kosztami transportu, ubezpieczenia i zaproszenia gości z Polski, tym razem wspaniałomyślnie pokryli je Koreańczycy. Strona polska jest zadowolona z całego przedsięwzięcia. Naturalnie nie obyło się bez gali z udziałem ambasadora RP, na których zaproszono miejscową muzealną elitę oraz platformerskich kolędników; być może było to ostatnie wydarzenie tej skali przed zmianą rządu w Warszawie. Inicjatorką wystawy w Korei była profesor Youngna Kim, dyrektor Muzeum Narodowego z siedzibą w dzielnicy Yongsan. Jej też należą się podziękowania za tą wspaniałą artystyczną ucztę sztuki polskiej na Dalekim Wschodzie. Pani minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zawsze wojowniczo broniąca wolności ekspresji artystycznej, nie musiała niczego tym razem bronić bo sztuka się obroniła sama. Nie widziałem też nikogo oburzonego lub zniesmaczonego, a dla pani Omilanowskiej była to powtórka z rozrywki, gdyż niedawno była na otwarciu w Pekinie.

Po skandalizującej, i znieważająacej Polskę, wystawie izraelskiej artystki Yael Bartany (urodzonej w Izraelu w roku 1970 jako Kfar Yehezkel), która miała miejsce podczas 6 Biennale Sztuki Medialnej w Muzeum Sztuki w Seulu w roku 2010, do koreańskiej stolicy zawitała prawdziwa Sarmacja. Dlatego też szczególne uznanie należy się pani profesor Marii Poprzęckiej - kuratorce z Muzeum Narodowego w Warszawie, której ekspertyza wpłynęła na kształt wystawy i bardzo celny wybór artefaktów. Ona sama tak o tym mówi: Wybór obiektów na wystawę kierowany był z jednej strony ich charakterem typowym dla sztuki polskiej, z drugiej ich artystyczną klasą. Staramy się pokazać swoiste cechy sztuki polskiej, jaką jest przykładowo doniosła rola malarstwa historycznego w wieku XIX. Z drugiej strony, próbujemy zbliżyć ją chińskiemu (i koreańskiemu- Z.J.) widzowi, wskazując na pewne bliskości, których świadectwem mogą być wpływy orientalne, typowe dla czasów sarmatyzmu.

Dodać należy, że pani Poprzęcka, która także do roku 2008 przewodziła Instytutowi Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego, otrzymała w roku 2010 Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za wybitną książkę "Arcydzieła malarstwa polskiego" i jest czołową polską specjalistką od malarstwa XIX wieku.


Józef Brandt - Wyjazd z Wilanowa Jana III Sobieskiego z Marysieńką, 1897. Olej na płótnie. 186 x 343 cm. Muzeum Narodowe, Warszawa. Muzeum w   Wilanowie.

 Obecna wystawa pokazuje dorobek takiej Polski jaka jest droga naszym sercom, i taką Polskę chcielibyśmy zawsze pokazywać. To ważne wydarzenie artystyczne jest niewątpliwie obopólną korzyścią dla Polski i Korei, dwóch krajów, które mimo odległości, od ćwierć wieku zacieśniają kontakty gospodarcze, polityczne i kulturalne. Sztuka w ogólności jest doskonałym medium zdolnym do przekazywania rozmaitych narracji, a co dotyczy Polski, stwarza koreańskiej widowni sposobność do poznania niesłychanie barwnej opowieści o dalekim kraju położonym w sercu Europy, między Wschodem a Zachodem, i o jego skomplikowanych dziejach. Kuratorzy przygotowali m.in. animowaną mapę Rzeczpospolitej, ukazującą geograficzne położenie Polski w kontekście euro-azjatyckim, a także krótki film "Historia Polski w 8 minut" Tomasza Bagińskiego. Już na początku widz się dowiaduje, że Polska od swego zarania to królestwo chrześcijańskie; pokazywane są średniowieczne ołtarze, rzeźby i obrazy Pięknych Madonn , tryptyki, panele o tematyce religijnej. Pięknie zaprezentowane są splendory kultury staropolskiej: dużej skali portrety wąsatych Sarmatów, dużo mniejsze portrety trumienne, okazały obraz Jana Matejki Batory pod Pskowem, Wyjazd Sobieskiego z Wilanowa Jozefa Brandta, zbroje i skrzydła husarskie. Jest Chopin i Kopernik, w obrazach i komentarzach sławnych Europejczyków.  Szczególnie atrakcyjnie prezentuje się animacja pierwotnie namalowanego akwarelą na papierze 16-metrowego zwoju (Rolka sztokholmska) ukazującego orszak ślubny króla Zygmunta III Wazy. Żadna epoka w sztuce polskiej nie jest pominięta: są nasze zmagania z zaboracami, jest Romantyzm, Młoda Polska (Wyspiański, Mehofer), są formiści, jest Uczta Renesansowa Waliszewskiego, jest symbolizm Malczewskiego i Podkowińskiego, są ambelaże Tadeusza Kantora i polski plakat. Trudno nie zauważyć, że w momencie jak polska staje się republiką, a później Polską Ludową, to klasa sztuki znacznie spada, bo nawet w czasach zaborów Polacy potrafili się zdobyć na olbrzymie płótna Matejki, Brandta czy Siemiradzkiego. Patrząc na doświadczenia sztuki chińskiej, która wykazuje m.in. tendencje do adaptacji technik wielkich mistrzów sztuki europejskiej, chciałoby się poprosić polskich artystów współczesnych o to samo.


Józef Simmler, Śmierć Barbary Radziwiłłówny, 1860

Trudno pomieścić tysiącletnią historię, traktuając bardzo wybiórczo eksponaty, a potem przenieść je w sporej liczbie na drugi kraniec świata, ale to akurat się udało. Każdy gość seulskiego Muzeum może zobaczyć polskich monarchów (w tym Herbarz Królów Polskich z Poznania), szlachtę i magnaterię, żupany i kontusze, pasy słuckie, ale też sporo jest wątków  ludowych (Kędzierski, Jarocki, Chełmoński i inni), jest polska rzeźba, złotnictwo, medalierstwo, snycerstwo i ceramika. Nie można nie docenić skali nazwisk polskich (ale też i obcych) artystów i ich dzieł: genialnego portretu Stefana Czarnieckiego Brodera Mathiesena, Potretu Stanisława Augusta Poniatowskiego z klepsydrą Bacciarellego,  Bitwy Chocimskiej Brandta, Śmierci Barbary Radziwiłównej   Simmlera, modernistyczego Pejzażu zimowego z Tatr Stanisława Witkiewicza, płócien Chełmońskiego, Fałata, Pruszkowskiego, Jarockiego, Wierusza-Kowalskiego i Axentowicza, aż po Kantora i socrealistę Wróblewskiego. Nie sposób wymienić wszystkich nazwisk i dzieł. Wystarczy nadmienić, że wybór prac daje dość dobre pojęcie o polskiej sztuce w przestrzeni polskich dziejów, choć wiele arcydzieł - ze wzgledów logistycznych - na tej wystawie nie pokazano.


Matthiesen: Portret Czarnieckiego

W mojej opini - zresztą jak to zawsze w Polsce Ludowej bywało - zabrakło na wystawie polskiego dworu oraz głębszej refleksji o kulturo-twórczej roli polskiej szlachty i ziemiaństwa, gdyż to właśnie dwory i pałace przechowały polską kulturę i polskiego ducha. Jeśli więc tytuł wystawy brzmi: Polish Art: An Enduring Spirit , to głównym obrazem na froncie Muzeum Narodowego nie powinien być olbrzymi portret powiększony z małego obrazka Apoloniusza Kędzierskiego p.t. Głowa dziewczyny z okolic Łowicza , lecz portret szlagona z szablą w żupanie i kontuszu z dworem w tle, dajmy na to autorstwa Chodowieckiego. No, ale taka cepelia dalej panuje w wielu polskich ambasadach, więc nie ma co się za bardzo dziwić. Pewnie lokalny kurator się zasugerował tą ludowością - dziewczyna owinięta w chuścinie martwi się jak to przechować polskiego ducha(?).

Wnioskując z wiadomości prasowych i kontaktów międzyludzkich wielu Koreańczyków kojarzy Polskę z Kopernikiem, Chopinem, Janem Pawłem II, a nawet Marią Curie, przy czym spora część, po wystawie Bartany przed kilku laty, mogła odnieść wrażenie, że językiem urzędowym w Polsce jest yidisch lub hebrajski. Tutejsze Muzeum Sztuki Nowoczesnej zdążyło też rozprowadzić (bezpłatnie) setki plakatów z symbolami orła i gwiazdą Dawida, co pewnie utrwaliło przekonanie, że to jest polskie godło.  A i sama polska flaga jest często czerwono-biała, a nie biało-czerwona, czemu nie należy się zbytnio dziwić, jeśli wziąć po uwagę dystans dzielący nasze dwa kraje. Wydaje mi się jednak, że po obecnej wystawie wielu Koreańczyków nieco inaczej pocznie myśleć o Polsce. Polacy potrafią zrobić doskonałe wystawy, chociażby jak ta pokazująca tysiąc lat stosunków polsko niemieckich, czy też 600 lat stosunków polsko-tureckich. Wystawa seulska do tej grupy udanych międzynarodowych wydarzeń bez wątpienia należy.

Konkludując, pieniędzy na sztukę nigdy nie jest za dużo, rzecz w tym jak się je wydaje, zwłaszcza pod koniec kadencji rządu, ale nie tylko. Należy oczekiwać, że nie są to tylko pieniądze wydawane na wycieczki do egzotycznych krajów, na wysyłanie izraelskich artystów na Biennale do Wenecji "jako polski wybór" i na koszt polskigo podatnika, finansowanie skandalistów pokroju Nieznalskiej, Rumasa czy Kozyry. Opinia publiczna w Polsce jest zmęczona masochistyczną kampanią popularyzującą polakożerczy film nie-polskiego reżysera, o nie-polskim scenariuszu jako "największego sukcesu polskiej kinematografii". Upadek polskiego teatru to także spora zasługa Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Taka kultura i tacy jej reprezentanci są Polsce po prostu niepotrzebni, tak jak niepotrzebny nam jest w TV showman ubrany w T-shirt z napisem "I hate religion". Jeśli ktoś w chrześcijańskim kraju propaguje takie postawy, to znaczy, że on nie lubi nas katolików, naszej religii, naszych tradycji i naszego kraju. On nam mówi wprost: Ja was Polacy nienawidzę! Nie jesteśmy w Polsce przeciw wolności słowa, ale takt i dobre maniery się liczą, bowiem nie włazi się gospodarzowi do salonu i nie mówi mu się, że wystrój wnętrza jest w złym guście, a jedzenie jest do kitu. Śmieci mogą oczywiście być pokazywane, na przykład w remizie strażackiej ( i też za pozwoleniem jej naczelnika), ale tylko na koszt własny, a nie na koszt polskich podatników. Polska musi wydawać więcej pieniędzy na sztukę, bo tu chodzi o nasz narodowy wizerunek, ale musi wydawać je rozsądnie.

Dr Zygmunt Jasłowski

Nawiąż kontakt, larum grają

Polski nie podaruje Polakom nikt inny - jeśli sami się o Nią nie upomną. Tymczasem polscy rycerze śpią nie tylko pod Giewontem. Czas, by się pobudzili jak kraj długi i szeroki. Czas, by lepiej przypomnieli sobie, kim naprawdę są, kim bywali w historii i kim być mogą - jeśli odzyskają swoją dziejową formę.

Na 1050. rocznicę Chrztu Polski wszędzie tam podjąć należy program pracy organicznej: KOŚCIÓŁ, SZKOŁA, STRZELNICA. To właśnie misja budzących się rycerzy: pomóc rodakom odzyskać dumę z polskiej cywilizacji, której specjalnością i "towarem eksportowym" była przez wieki wolność.

Grzegorz Braun

09.06.2015r.
RODAKpress

RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet