Karczma zajezdna, czyli Rzeczpospolita w stanie gnilnym - Zygmunt Jasłowski
 


Karczma zajezdna, czyli Rzeczpospolita w stanie gnilnym

Naród ten nigdzie tak licznym nie będąc jak jest w Polsce, i każdego dnia coraz bardziey się powiększając... Właściciele wsiów odbierają im ... powoli arendowane przez nich karczmy, które w takim nieładzie utrzymywane były, że podróżujący chcąc mieć potrzebną swą wygodę, przymuszony był wozić z sobą pościel, statki kuchenne, i wszelką zgoła żywność.

Powyższa opinia pochodzi z "Przewodnika dla podrużujących w Polsce i Rzeczypospolitey Krakowskiey" wydanego w Warszawie w Drukarni N. Glucksberga w roku 1821. Autor Józef Krasiński daje czytelnikowi jasno do zrozumienia jak niepolskie to były zwyczaje, a brały się z braku odpowiedniego prawodawstwa, a więc braku gopodarza, ale do czasu. Wiek XVIII - dodaje autor - nie był jeszcze wprawdzie wiekiem oberż, "lecz mieysce ich zastępowały domy lubiących prawa gościnności Obywatelów. Wszyscy podróżni, a szczególniey Cudzoziemcy, byli do nich przyjmowani z tą ludzkości szczerością i uprzejmością, iakie wszystkiemi czasy właściwymi były oznakami Narodu Polskiego". Tak, tak, Naród Polski zapisany dużymi literami, w czasach gdy Rzeczpospolitej nie było na mapie Europy. Oyczyzna też z dużej litery, a także Obywatele, a nawet - z grzeczności - Cudzoziemcy. A dziś komuruski orieł z czekolady (jak marna kura), naroda niet, porządnych obywateli toże niet, ojczyzna z małej, a innostrantsov (toże z małoj bukwy) oczeń mnoga połuczajetsa w Polsze. Nie wiadomo jednak kto w tym kraju gospodarz, a kto gość. Niby większość kuma o co chodzi, ale prosto z mostu mówi tylko Grzegorz Braun.

Pozbawieni swej państwowosci i ograbieni przez zaborców Polacy, w dużej mierze dzięki swej przedsiębiorczości, w krótkim okresie 35 lat poprzedzającym wybuch powstania listopadowego 1830 potrafili postawić gospodarkę swego okrojonego terytorialnie państwa na nogi. Warto o tym pamiętać: nasi przodkowie myśleli poważnie o gospodarności i umacnianiu polskiej własności. Bilans porównania z "dorobkiem" III RP wypada zdecydowanie negatywnie dla tej ostatniej, 25 zmarnowanych lat. A w tragicznym bilansie 500 000 polskich domostw stoi przed groźbą wywłaszczenia, oto wynik łatwowierności i wiary w lichwę. Na domiar złego, świadomość narodowa przeżywa kolosalny kryzys.

A dziś znowu postawa samozachowawcza nabiera szczególnego znaczenia, tym bardziej należy się ucieszyć z bardzo ważnej wypowiedzi osoby publicznej, która nie pochodzi jednak od szefa opozycjnej partii (na próżno czekamy!), lecz od zawsze otwarcie mówiącego prawdę pana Grzegorza Brauna, nowego kandydata na urząd prezydenta RP:
"Musimy wyegzekwować prawo bycia gospodarzami we własnym kraju - czego wszak nie będzie bez zabezpieczenia życia, rodziny, własności. Tylko one stanowić mogą trwały punkt oparcia w walce z monopolistycznym przymusem, z nieuczciwą konkurencją, ze zmowami kartelowymi - niezależnie od tego, czy inicjowanymi przez rodzime, czy obce rządy, korporacje, służby, mafie, czy loże."

Wielkie i zobowiazujące to słowa, które napewno przejdą do historii. Drugi to już, po panu profesorze Andrzeju Nowaku, kandydat potrafiący dotrzeć do serc i dusz milionów Polaków. Jak ważne, że te słowa padają teraz kiedy usiłuje się nam zabrać nasze kopalnie, nasze lasy, góry i jeziora. Jeśli politycy zawiedli pokładane w nich nadzieje, to niech mówią kabareciarze (Pietrzak), muzycy (Kukiz), filmowcy (Braun), profesorowie (A.Nowak), dziennikarze (E.Stankiewicz), poeci (Rymkiewicz), ludzi mądrych w Rzeczpospolitej nie brak.

Smutne jest dojść do takiej kontastacji: Polska jest w stanie gnilnym. Spójrzmy na "nasz" rząd, na "nasz" sejm, a co widzimy - karczmę, oberżę, zajazd. Często sala sejmowa jest pusta, lub posłowie śpią, gdy zapadają kluczowe decyzje dotyczące bezpieczeństwa narodowego. Ci z poza Warszawy chyba załatwiają swe własne interesy za sejmowe diety lub spędzają je w bufecie. Dlatego też ten rok 2015 jest tak w naszej historii ważnym; jednakże rok nadziei może się także okazać rokiem klęski, jeśli szybko nie nastąpi radykalna zmiana systemu. Cóż na przykład można oczekiwać od naszego zgromadzenia narodowego, po polsku Sejmu, jeśli proporcja zasiadających tam masonów w stosunku do mizernej reszty wynosi 78% do 22%, a więc wskaźnik wyższy o ok. 4-5% niż w zaczadzonej lewactwem Francji. Jeśli jakakolwiek zmiana jest możliwa, to trzeba by to było nazwać zmianą spowodowaną oddolnie, a to pachnie rewolucją, powstaniem, lub - jeśli użyć ładniejszego określenia - konfederacją. Obecna władza, a i w pewnym procencie opozycja, jest za zdecydowanym rozmontowaniem państwa narodowego w celu przyśpieszenia globalizacji. Jeśli celem opozycji jest demokracja, a nie Polska, to marny nasz los. Wiekszość już się nawet z tym planem nie kryje: "chcieliście unię to ją macie".

W libertyńskiej, "najbardziej europejskiej" Francji, islamiści dokonali obrzydliwych mordów, które nie mieszczą się w konwencjach europejskiej moralności, ale czyż to nie to pismo "Charlie Hebdo" właśnie zajmuje się przełamywaniem konwencji, schematów i dogmatów, plwając przy tym na wszelkie świętości, a moralność w szczególności. Radykalni islamiści robią to samo podpierając się swoimi własnymi standardami moralności, które niedopuszczają ataku na ich sacrum. Terroryzm jest niebezpieczny, ale także ten który posługuje się piórem i ołówkiem, czyż mało mamy na to dowodów w naszym kraju. To że fundamentaliści katoliccy nie robią podobnych ataków na libertyńskie przybytki diabła, może świadczyć o ciągle silnym przekonaniu, że przykazanie "nie zabijaj" należy traktować poważnie, ale jest to jednocześnie i wyjątkowy gest przymykania oczu na niewątpliwe zło, połączony z post-oświeceniową, wymuszoną tolerancją.

Jest rzeczą odrębną czy my Polacy chcemy być częścią pseudo-europejskiego ustrojstwa rodem z Bliskiego Wschodu, bowiem ani Arabowie, ani Żydzi nie należą do naszej grecko-rzymskiej kultury, a tym bardziej już do sarmackiej. Jednocześnie nie prowadzimy wojny ani z Islamem, ani z Judaizmem, tym się zajmują specjaliści od Nowego Porządku Światowego. Nasz Islam to Bohonniki i Kruszyniany, polscy Tatarzy. Chyba tylko pan Terlikowski wierzy w judeo-chrześcijaństwo. Problem nie jest tylko w imigracji arabskiej, ale także w żydowskiej. Obie te rasy/nacje muszą się nauczyć żyć razem tam, gdzie one należą, tam gdzie ich dom.

Jeśli Francuzi uważają ostatnie wypadki za swą sprawę, za zamach na ich wolność, to niech kontynuują swą walkę niczym Filip 'Egalite', który instalowanie wolności rozpoczął od mordowania arystokratów i księży; nasz etos narodowy wiąże nas z tymi ostatnimi, nawet gdyby masoni wmawiali coś przeciwnego. - "Nie jestem Charlie Hebdo, brzydzę się, nie chcę nim być!!!", oto hasło Sarmatów.

W tym samym czasie Jerzy Urban vel Urbach - pół-zdechły bękart liberałów i komuchów - płonie z zazdrości na widok 7 milionów egzemplarzy Charlie Hebdo. Chętnie by sam poświęcił siedmiu swych dziennikarzy by tylko zyskać taki nakład. To są słowa pierwszego medialnego szubrawca i łajdaka z PRL-u, który będąc gościem Polaków oblepia gównem ich świętości, przy czym czyni to z olbrzymią przyjemnością i bez słowa skruchy. Mam to nazwać zachowaniem o wysokim pułapie moralnym, czy też moralnością koszernej świni, która bezczelnie czeka na pochówek na Powązkach?

Cóż znaczy ludzkie życie dla tych łajdaków. Niewiadome jest nam ile życia ludzkiego ginie w Polsce bezpowrotnie wskutek łajdackiej pisaniny lewackich pism i szkolnej edukacji seksualnej. W samych tylko USA od roku 1973 wykonano ponad 57 600 000 aborcji, a podobna statystyka dla libertyńskiej Europy musi być wielokrotnie większa. Czy i tu Kościół Katolicki i Prorok Mohamet ponoszą winę, czy też demokracja i liberalizm społeczny.

Polsce potrzebne są dziś nie "dzień po" pigułki premierzycy Kopacz, lecz pigułki na otwieranie oczu, a tych mamy spory zasób w bibliotekach, archiwach i filmotekach. W polskiej literaturze, poezji i historiografii, to żydowska karczma jest miejscem, gdzie diabeł prowadzi swe ciemne pertraktacje. W "Pani Twardowskiej", na przykład, karczma nazywa się zwodniczo "Rzym", ale to nie Boga czy papieża siedziba, lecz diabła, co był w wódce na dnie, istny Niemiec sztuka kusa. Diablik, diabeł, Smętek, Boruta, Zły, to zawsze w polskiej tradycji ludowej uosobienie zła i kłamstwa, a zaprzeczenie dobra i prawdy.

Jeden Berek Joselewicz, ani Jankiel, ani nawet Szymszel nie jest w stanie tego diabelskiego wizerunku przełamać, choć mogłoby się zdawać, że to odrębne zagadnienie. Zbieżność cech diabelskich z żydowskimi jest uderzająca. Wyżej wspomniany Krasiński zauważał u Żydow smykałkę do handlu i zaradność, "gdyby te przymioty nie były skażone nierzetelnością, chytrością, i wybiegami, których we wszystkich czynnościach swoich, bezczelnie używają".

Toteż nie mogę oprzeć się głębokim emocjom jaki mi daje od nowa oglądany, wspaniały film w reżyserii Zygmunta Lecha z roku 1982 "Karczma na bagnach", oparty na świetnym opowiadaniu Jerzego Gierałtowskiego p.t. "Karczma nad Bzurą". Bagno też doskonale oddaje stan naszego państwa, zarówno w wieku XVIII, jak i w XXI. Film jest niezwykle przenikliwym, bardzo głębokim spojrzeniem na nasz XVIII wieczny moment upadku. Zrozumienie losów Polski nakazuje nam przyjęcie do wiadomości, że żydowskie knowania, zbyt słabo w polskiej historiografii opisane, odgrywały w przeszłości, i odgrywają do dziś, znaczącą rolę. Karczma u Żyda dopełnia przerażającego wrażenia deja vu! Tak, tak panie Terlikowski, kultura judeo-chrześcijańska to pańskie poletko, ale nie tylko Austria, Prusy i Rosja dokonały rozbiorów Polski. A kto, na przyklad, opracował plan psucia pieniądza? Fryderyk II Pruski przy pomocy lichwiarzy i mincerzy żydowskich już w roku 1752 prowadził rozmaite machinacje mające na celu obniżenie wartości polskiego pieniądza! Wspólne działania prusko-angielsko-żydowskie nie tylko doprowadziły do załamania gospodarczego w Polsce, ale do krachu finansowego w Niderlandach i we Francji. Diabeł w pruskim mundurze w żydowskiej karczmie jest strzałem autorów scenariusza w dziesiątkę.

Porucznik polskiej dragonii, w patriotyczno-melancholijnym zwidzie, widzi symboliczne postaci trzech diabłów: polskiego Boruty Łęczyckiego, niemieckiego Smętka i rosyjskiego Ditka Smoleńskiego, knujących I rozbiór Rzeczpospolitej. Przedmiotem diabelskiej gawędy jest oczywiście Polska, prawie ta sama (choć dużo mniejsza), z którą  świat do dziś ma "tyle problemów". Wielu z nas zapewne dzwoni w uszach zdanie Churchilla - "z tą Polska ciągle są kłopoty" lub Chiraca - "Polska miała okazję żeby milczeć".

Czorty zżymają się nad nieadekwatnością tej Polski: nad jej zaściankowością, a przecież w tym miejscu "musi być Europa". Swymi obywatelskimi postawami naród polski (szlachta ma się rozumieć), swą niepotrzebną troską o losy kraju, plany szatańskie opóźnia. W nawiązaniu do mapy rozbiorowej trzech czarnych orłów, na oczach zdumionego porucznika Gierałtowskiego Didko i Smętek dzielą Polskę między siebie, a Borucie wyznaczają misję specjalną - czuwać nad rządem dusz,  otumaniać Polaków ile się da. Jako diabeł bardziej warty zaufania ma on za zadanie wszystkich podzielić i skłócić ich, bo zgodna Polska byłaby trudna do pokonania. Musi przeto Boruta sprawić, by ludzie dla godności i stanowisk skakali sobie do gardeł. PO w Polsce doprowadzilo ten proceder do perfekcji skacząc do oczu wszystkim dookoła, depcząc przy tym dywany służalstwa w Moskwie, Berlinie, Tel-Avivie i Waszyngtonie.

Adekwatność w/w filmu jest niezniszczalna; patrząc na to wszystko, nawet widz urodzony w roku 1989 może zauważyć, że to o naszą Polskę chodzi, także tą dzisiejszą. Rzeczą znamienną jest, że ojciec Jacek, który towarzyszy Gierałtowskiemu w jego podróży do Łęczycy (on sam na odprawianie egzorcyzmów), nie jest w stanie zrozumieć dlaczego porucznik jest taki smutny, nie ma też zielonego pojęcia, że uczestniczy w diabelskiej biesiadzie. W końcu - dzięki Bogu - wszystko się okazuje snem. Sen kończy się walką między porucznikiem i Borutą. Gierałtowski jest górą, ale otrzymuje cios w tył głowy od Ditka, i znowu Boruta zyskuje przewagę w pojedynku. Sprawę załatwia ostatecznie diabeł niemiecki Smętek, który bez skrupułów morduje wszystkich biesadników i podpala karczmę. Szlachcic Gierałtowski budzi się z ulgą. A jednak to był tylko sen. Jednakże autor opowiadania i współautor scenariusza przestudiowali historię dokładnie: rozbiory wielokrtotnie miejsce, ciosy w plecy, knowania, zdrada i zaprzaństwo też. A Polska Anno Domini 2015 jaką jest? A w dodatku ten Boruta Smoleński brzmi jak ostrzeżenie autora, który zmarl w roku 2001, a więc 9 lat przed zamachem smoleńskim. Kto jest Borutą w dzisiejszej Polsce. Może to być Boruta obornicki, bydgoski lub gdański, ale niekoniecznie  łęczycki. Smętek to wiadomo, Niemiec! Niemcy są najlepsi jeśli chodzi o zacieranie  śladów i palenie dowodów.

Ditko, jak określano diabła m.in. we Lwowie to naturalnie Rosjanin - specjalista od uderzeń w plecy (vide 17 września 1939), brat-Słowianin z moralnością Kaina.

Choć zrobiony w roku 1982, film miał swą pierwszą emisję dopiero w roku 1989, a to wskutek bojkotu telewizji publicznej przez porządnych artystów. Również dzisiaj, wesołość i beztroska sporej części naszego ogłupionego społeczeństwa mogłyby wskazywać, że rzeczy nie mają się tak źle, jak to portretują 'oszołomy' z niszowych mediów. Jednakże ustawicznie Polacy dowiadują się o sprzeniewierzaniu publicznych pieniędzy. Rządowi kradną, sejmowi też kradną. Niestety może to nas wszystko tylko napawać trwogą, ale napewno nie wesołością. Wszechobecność diabła w naszych polskich realiach Anno Domini 2015 należy bezpośrednio wiązać z sukcesywnym upadkiem państwa polskiego, którego polsko-języczna władza w Warszawie jest żelaznym gwarantem. Po to ona tu jest, by było jasne, stąd się bierze jej nagły awans społeczny oraz gwałtowna poprawa sytuacji materialnej. Problemem narodu polskiego jest niemożność, a może nawet niechęć, dotarcia do istoty zła i niemiłej nam świadomości rozbiorowej, która z niej wynika. Rozbiór być nie musi, ale być może.

Karczemna mentalność musi zostać obalona, a w Polsce - jak pisał niegdyś Józef Pawlikowski - nie może panować cudzoziemiec, a następca tronu musi się długo sposobić u boku panującego króla. Póki co wszystko jest na opak.

"Donald, trzeba ryzykować, w razie się straci"

dr Zygmunt Jasłowski

27.12.2015r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Docz do nas - Aktualnoi RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrocie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet