Awantura o prawosławie - Marek Jan Chodakiewicz

 


Awantura o prawosławie

Chłopaki od Putina znów się przyczepiły do nas. "Russia Insider" oskarżył nas o nietolerancję religijną (http://russia-insider.com/en/politics/when-all-else-fails-attack-russias-religion/ri7762). Oburzony kremlowski agent wpływu Phil Butler stwierdził, że ponieważ nienawidzimy Putina i Rosji, a nie mamy żadnych racjonalnych argumentów aby rusofobię swoją wytłumaczyć, uciekamy się do chamskich ataków na prawosławie. A generalnie reagował na zapowiedź odczytu, który miał się niedługo odbyć w naszej uczelni.

Zaczęło się od tego, że mój kolega, dr Paul Coyer, który ma blog na Forbes napisał o związkach między Kremlem a Cerkwią Prawosławną (http://www.forbes.com/sites/paulcoyer/2015/06/04/putins-holy-war-and-the-disintegration-of-the-russian-world/). Dr Coyer przeczytał moje "Intermarium", o ziemiach między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym, często dyskutujemy na takie tematy. Zaprosiłem go więc, aby wygłosił odczyt o Putinie i prawosławiu w The Institute of World Politics. Miałem go komentować. Gdy tylko ogłosiliśmy datę odczytu natychmiast odezwał się Departament Stanu z zaproszeniem na wykład wewnętrzny o powiązaniach między prawosławiem a Kremlem. I oto chodzi. Tak szerzy się wiedza, tak kształtują się wpływy.

Dr Coyer twierdzi, że istnieje przymierze między władzą państwa, a władzą cerkwi. Państwo dominuje, a cerkiew jest mu podporządkowana, jest partnerem-juniorem w tym przymierzu. Opisał instrumentalne przejmowanie przez Putina symboli prawosławia oraz wykorzystywanie religii do mobilizacji nacjonalistycznej Rosjan. Jednocześnie wyklucza się i prześladuje inne religie, szczególnie katolicyzm i protestantyzm (chociaż judaizm ze względów propagandowych ma taryfę ulgową). Prawosławie staje się w tej narracji dopełnieniem post-sowietyzmu. Traktowane jest jako substytut ideologiczyny, podczas gdy marksizm-leninizm stosuje się jako dialektyczne narzędzie sprawowania władzy i kontroli nad ludnością. Co więcej, prawosławie jest też jednym z ważniejszych narzędzi uprawiania polityki zagranicznej: od Grecji przez Etiopię aż do diaspory rosyjskojęzycznej na całym świecie, nie tylko w USA, Brazylii, Australii, Izraelu, czy na Cyprze, ale przede wszystkim w "bliskiej zagranicy," czyli w byłych sowieckich republikach. To wszystko określa się mianem "russkij mir" (rosyjski świat) z pieczątką aprobaty moskiewskiego patriarchatu.

W swoim wystąpieniu przyznałem koledze rację co do dynamiki opisywanych zjawisk. Rzeczywiście, religii prawosławnej przypisano rolę ideologiczną i ma wypełniać zadania nakreślone przez Putina w polityce zewnętrznej i wewnętrznej. Podkreśliłem jednak, że religia staje się też deklarowaną cechą świadomości i samookreślania post-Sowietów, na przykład wobec muzułmanów. Stąd Rosjanie przyznają się w większości do ateizmu, a jednocześnie deklarują przywiązanie do prawosławia. Nota bene, jest to zjawisko analogiczne do częstych samoidentyfikacyjnych praktyk Żydów (deklarowany ateizm, ale szacunek dla żydowskiej kultury wyrażającej się judaizmem).

Nie zgodziłem się jednak fundamentalnie z tezą dr Coyera, że istnieje jakiekolwiek partnerstwo między Kremlem, a cerkwią. Po pierwsze, partnerstwo zakłada pewną autonomię stron związku. Po drugie, partnerstwo oznacza pewne quid pro quo, czyli jakiś obopólny zysk. Żaden z tych czynników nie zachodzi w relacjach między państwem, a cerkwią w Federacji Rosyjskiej.

W tradycji bizantyjskiej nie było rozdziału między władzą świecką, a kościelną. Panował cezaropapizm. Dominowało państwo. W moskiewskim kontekście patologia ta zaostrzyła się jeszcze z przejęciem mongolskiej tyranii jako metody sprawowaniaa rządów. Jednak za czasów carskich Cerkiew, mimo że podporządkowana władzy, cieszyła się pewną autonomią. Po rewolucji 1917 r. sytuacja zmieniła się całkowicie. Bolszewicy eksterminowali kler, skonfiskowali dobra cerkiewne, zniszczyli prawie całkowicie instytucje religijne (zresztą tak postąpili nie tylko z prawosławiem, ale ze wszystkimi wyznaniami). Na gruzach i trupach prawosławnych komuniści stworzyli pseudo-prawosławne struktury, aby łatwiej sprawować władzę przez mobilizację społeczną. Struktury te tworzyli oficerowie tajnej policji - od Czeka do KGB - oraz ich tajni współpracownicy. I to oni w post-sowieckiej Rosji pozostali na czele "odrodzonej" Cerkwi, która była tylko atrapą tej prawdziwej, przedrewolucyjnej. To kagiebiści zyskali na restytucji mienia, na prestiżu płynącym z podniesienia prawosławia do statusu religii państwowej, inkorporacji rytuału religijnego w święta państwowe i inne funkcje post-sowieckiej administracji. Nie można więc w żadnym wypadku mówić o partnerstwie między państwem a Cerkwią, bowiem Cerkiew w Rosji jest po prostu tworem kagiebistów, a szefują jej postkagiebiści. Jest po prostu nieodróżnialna od państwa. Jedyną instytucją, która jest uprawniona w teologicznym i moralnym wymiarze do reprezentowania prawosławia jest Rosyjska Cerkiew na Wychodźctwie. Ala ta niestety w 2007 r. podpisała ugodę z postkagiebistami, z nadzieją na powrót chrześcijaństwa do post-Sowdepii.
Przecież powinno być to oczywiste dla wszystkich. I dlatego agentura wpływu w USA się piekli.

Marek Jan Chodakiewicz
www.iwp.edu

15.06.2015r.
Tygodnik Solidarność

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Dołącz do nas - Aktualności RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrócie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet