Możemy powstrzymać falę demoralizacji - Roman Motoła

 


Możemy powstrzymać falę demoralizacji
Niestety, nawet ze strony partii nominalnie chrześcijańskich brak głosów protestu wobec przymusowej seksedukacji dzieci. Jedynie więc masowy ruch rodziców jest w stanie coś zmienić - mówi w rozmowie z PCh24.pl Gabriele Kuby, niemiecka socjolog, autorka książki "Globalna rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności".

Rząd w Polsce wciela w życie bądź przymierza się do wprowadzenia wielu rewolucyjnych pod względem moralnym projektów. Ostatnio najgłośniejsza jest sprawa wczesnoporonnej pigułki "dzień po". Czy powszechna dostępność - także dla nieletnich - tzw. aborcji farmakologicznej jest europejską "normą"?

- Unia Europejska ze wszystkich sił zmierza do tego, by sens aktu seksualnego - poczęcie nowego człowieka - mógł być udaremniony przez antykoncepcję lub aborcję.

UE czyni tak pomimo faktu że prawie wszystkie europejskie narody będą miały wkrótce olbrzymie problemy wywołane kryzysem demograficznym.

Czyni to pomimo iż "tabletka po" jest preparatem zawierającym dużą dawkę hormonów i udaremnia nie tylko owulację, ale również zagnieżdżenie się embrionu ludzkiego w przypadku gdy komórka jajowa i plemnik połączą się ze sobą tworząc ludzki zarodek. W związku z tym preparat ten może spowodować tzw. aborcję.

Musimy przyjąć do wiadomości fakt, że wielcy tego świata przyspieszają globalne zmniejszenie populacji, także w Europie.

Od kilkudziesięciu lat w Niemczech prowadzona jest w szkołach obowiązkowa edukacja seksualna, jednak dopiero od około roku wzbudza to coraz silniejsze protesty społeczne. Czym są one spowodowane? Jak przebiegają lekcje seksedukacji? Kto je prowadzi? Jaki jest ich generalny przekaz?

- Sposób, w jaki człowiek traktuje swoją seksualność, jest kwestią moralną. Wszędzie tam, gdzie kulturę ukształtowało chrześcijaństwo, monogamia była jeszcze w niedawnych dziesięcioleciach uznawana za ideał, do którego się dąży. Była chroniona przez społeczne normy i ustawowe przepisy. Rewolucja kulturowa naszych czasów narzuca społeczeństwu normy hedonistyczne, według których seksualność powinna w pierwszej linii służyć zaspokojeniu przyjemności. Niepożądane skutki uboczne - takie jak pojawienie się dziecka - będą udaremniane lub usuwane. Takie zasady wpaja dzieciom już od szkoły podstawowej seksedukacja, prowadzona w Niemczech od lat 70. przez państwową Federalną Centralę d/s Edukacji Zdrowotnej (BzgA), Pro-Familia i inne organizacje. W chwili obecnej siła oddziaływania tej edukacji na dzieci ulega coraz większej radykalizacji. Dzieci "powinny" już nie tylko tolerować homo-, bi- i transseksualistów, ale ich również akceptować. Od przedszkola karmione są informacją, że każda "orientacja seksualna" jest tak samo dobra i jest osobistym wyborem każdego.

Rodzice przez kilkadziesiąt lat w dużej mierze przymykali na to oczy. Projekt edukacyjny czerwono-zielonego rządu landu Badenia-Wirtembergia, stworzony wspólnie z organizacjami LGBT (lesbijki, "geje", biseksualiści, transseksualiści) przewiduje, że uczniowie od pierwszej do ostatniej klasy będą pozytywnie oswajani ze stylem życia preferowanym przez te środowiska.

Inicjatorzy sprzeciwu wobec tego projektu zebrali przeszło 200 tysięcy głosów poparcia. Od lutego 2014 w Stuttgarcie i innych miastach odbyło się wiele demonstracji. To jednak nie powstrzymuje polityków przed wprowadzaniem dalszych radykalnych ustaw w parlamentach krajów związkowych (landów).

Parlament Dolnej Saksonii zarządził, że każdy podręcznik musi zostać sprawdzony pod kątem tego, czy formy życia LGBT są w nich przedstawiane przychylnie.

Jak rozwija się społeczny protest przeciwko obligatoryjnej, genderowej edukacji seksualnej?

- Coraz więcej rodziców zaczyna budzić się z letargu, ale protesty są ciągle jeszcze bardzo małe - w ostatniej demonstracji w Stuttgarcie uczestniczyło około 3 tysięcy osób. Jednak coś się już zaczyna ruszać w tym temacie. Manifestacje musiały być chronione przez tysiące policjantów przed wulgarnymi kontrdemonstrantami z tęczowymi flagami. Ci wykrzykiwali w kierunku rodziców wulgarne frazesy i hasło: "Wasze dzieci będą takie jak my". To pokazuje, o co tak naprawdę chodzi. Do kontestowania rodzicielskich protestów nawołują liberałowie, lewicowcy i partie zielonych. Politycy próbują ignorować głosy sprzeciwu, ale są nimi jednak zaniepokojeni, ponieważ dotąd takowe się nie pojawiały.

Podczas październikowej demonstracji w Stuttgarcie wypowiadała się między innymi, jako przedstawicielka polskiego ruchu "Stop seksualizacji naszych dzieci", Magdalena Czarnik, która zrelacjonowała wydarzenie w polskich mediach.

Od kiedy tzw. obowiązek szkolny stawiany jest w Niemczech przez państwo wyżej niż prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami?

- Konstytucja niemiecka w artykule 6.2 chroni rodzicielskie prawo do wychowywania dzieci. Ustawa zasadnicza mówi: "Opieka nad dziećmi i wychowanie dzieci są naturalnym prawem rodziców i stanowią ich pierwszorzędny obowiązek. Nad ich wykonywaniem czuwa wspólnota państwowa".

Ochronę tę podważono. 12 grudnia 1977 roku Federalny Trybunał Konstytucyjny wydał ambiwalentny wyrok, który otworzył drzwi politycznym administratorom seksualizacji. W późniejszym czasie ani FTK, ani Europejski Trybunał Praw Człowieka nie przyjęły wniesionych przez rodziców skarg dotyczących pogwałcenia ich praw do wychowania dzieci.

Wcześniejsze epoki historyczne dowodzą, że jeżeli kultura danego społeczeństwa jest zachwiana, to chwieje się również jego system prawny.

W jaki sposób walka rodziców w obronie zagrożonych demoralizacją własnych dzieci prezentowana jest na łamach mediów?

- Wiodące media ignorują demonstracje rodziców albo piszą o "histerycznych rodzicach-homofobach" urządzających uliczne zbiegowiska. W rzeczywistości ekscesy są dziełem kontrdemonstrantów. Protesty rodziców doprowadziły jednak do tego, że w październiku i listopadzie 2014 roku ukazało się kilka krytycznych artykułów, między innymi we "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Ukazały one opinii publicznej że dzieci w szkołach będą zmuszane do pozytywnego zaznajamiania się z seksualnością LGBT, seksem oralnym i analnym, prostytucją, itp. Ogólnie jednak media popierają program seksualizacji dzieci i młodzieży. W wielu filmach i reklamach homo-seks ukazywany jest jako coś całkiem normalnego a ludzie przekonywani są, że powinni przyzwyczajać się do czegoś, co instynktownie wręcz odrzucają.

Czy wśród polityków panuje zgodność co do wprowadzania przymusowej seksualizacji młodego pokolenia?

- Niestety, nawet ze strony partii nominalnie chrześcijańskich nie ma głosów protestu. Jedyne ugrupowanie polityczne, które występuje przeciwko temu to Alternatywa dla Niemiec, nowopowstała partia, która uzyskała siedem miejsc w Europarlamencie i weszła do parlamentów krajów związkowych w Niemczech. Tylko więc masowy ruch rodziców jest w stanie coś zmienić. Przede wszystkim mam nadzieję, że młodzi ludzie sami sprzeciwią się i powiedzą wyraźnie osobom odpowiedzialnym za takie szkodliwe tendencje, że mają dość wpędzania ich w ryzykowne praktyki seksualne, które czynią nowe pokolenia niezdolnymi do stworzenia prawdziwych więzi.

Jednym z argumentów zwolenników seksedukacji jest twierdzenie, że wpływa ona na zmniejszenie liczby tzw. niechcianych ciąż pośród nieletnich dziewcząt. Jak ta kwestia przedstawia się w rzeczywistości?

- To prawda, że w ostatnich latach liczba ciąż pośród nieletnich dziewcząt w Niemczech uległa zmniejszeniu. Ale przykład innych krajów pokazuje, że tam gdzie szkolną seksualizację prowadzi się w sposób najbardziej radykalny i gdzie zabijanie nienarodzonych uczyniono legalnym (tak jak w Wielkiej Brytanii), liczba ciąż pośród nieletnich jest najwyższa. W Polsce, gdzie do tej pory w szkołach dominuje program "wychowania do życia w rodzinie" i tzw. aborcja stanowi, poza wyjątkami, czyn zabroniony, liczba ciąż u nieletnich jest najmniejsza.

Ankiety pokazują, że blisko 90 procent młodych ludzi jako własną wizję życiową deklaruje rodzinę. Również większa część rodziców życzy sobie, aby ich dzieci miały dobre małżeństwa i same urodziły dzieci. To obowiązek, aby wychowywać dzieci i młodzież ku tym właśnie wartościom. Ale Unia Europejska, ONZ i rządy lewicowe są agentami rewolucji kulturowej, niszczącej rodzinę, dążącej do redukowania liczby ludności i chcącej zalegalizować wszystkie rodzaje "orientacji seksualnych", które wcześniej uznawane były za perwersję.

Jak panujący model edukacyjny dotyczący sfery obyczajowej ma się w Niemczech do liczby przypadków przemocy seksualnej wśród nieletnich?

- Przemoc seksualna dokonywana przez młodzież na dzieciach wciąż wzrasta. Największą grupę ryzyka pośród sprawców gwałtów stanowią 16-letni chłopcy.

W Polsce mówiło się w swoim czasie dosyć sporo na temat prowadzonego przez Jugendamty procederu odbierania dzieci naturalnym rodzicom i przekazywania ich do adopcji. Jak powszechne jest to zjawisko? Czy przypadki oddawania przez urzędników dzieci parom homoseksualnym są incydentalne, czy też wręcz przeciwnie?

- Nie są mi znane liczby. Ale w wielu krajach wręcz wymuszano adopcje dzieci przez pary homoseksualne, nie zważając przy tym zupełnie na dobro dziecka. Tzw. badania "naukowe", które chcą udowodnić, że dla dzieci równie dobre, a nawet lepsze jest wychowywanie przez homoseksualnych "rodziców", okazują się całkiem nieuzasadnionymi manipulacjami.

Niedawno brytyjski sędzia Richard Page został zawodowo zdegradowany i skazany na odbycie jednodniowego seminarium reedukacyjnego, ponieważ uznał za korzystniejsze adoptowanie dziecka przez ojca i matkę (LifeSiteNews, 20 stycznia 2015).

W dyskusjach towarzyszących październikowemu synodowi biskupów większość hierarchów niemieckich potwierdziła swoją pozycję w tzw. awangardzie postępowców opowiadających się m.in. za udzielaniem Komunii świętej rozwodnikom żyjącym w ponownych związkach, czy też za jakąś formą akceptacji Kościoła dla homoseksualizmu. Czy jedną z przyczyn triumfu ideologii gender w Zachodniej Europie nie jest bierność bądź wręcz przychylna postawa hierarchów katolickich dla rewolucyjnych postulatów?

- Było kilka irytujących zdarzeń podczas synodu i, niestety, niektórzy z wiodących niemieckich kardynałów stoją po stronie sił chcących osłabić doktrynę katolicką. Wszyscy katolicy z niecierpliwością czekają na synod jesienny, podczas którego okaże się, jakie stanowisko zajmie papież Franciszek. Kościół bardzo długo w ogóle nie wypowiadał się na temat ideologii gender . Jednak do tej pory liczne Konferencje Episkopatów w Europie oraz Ameryce Północnej i Południowej przyjęły jednoznaczne stanowiska przeciwko niej.

Również Konferencja Episkopatu Polski w liście pasterskim pod koniec 2013 roku ukazała dobitnie zagrożenia wiążące się z tą szkodliwą ideologią. Także papież Franciszek podczas lotu powrotnego z Filipin wypowiedział się przeciwko ideologii gender i przeciwko "kulturowemu imperializmowi".

To konieczne by Kościół aktywnie zaangażował się w wojnę kulturową, ponieważ przyszłość rodziny jest zagrożona.

Życzę narodowi polskiemu, polskiej młodzieży, aby opór przeciwko niszczącym planom rządu był skuteczny!

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Roman Motoła

Gabriele Kuby jest socjologiem. Przestrzega przed zniszczeniem rodziny w wyniku globalnej rewolucji seksualnej. W swoich prelekcjach i publikacjach demaskuje promowaną przez międzynarodowe organizacje ONZ oraz Unię Europejską nową ideologię - gender mainstreaming . W 2012 roku ukazała się najbardziej znana książka Gabriele Kuby - Die globale sexuelle Revolution - Zerstörung der Freiheit im Namen der Freiheit (Globalna rewolucja seksualna - likwidacja wolności w imię wolności) , uznawana za podstawowe aktualne dzieło dotyczące wspomnianych zjawisk i przetłumaczona dotychczas na siedem języków. Gabriele Kuby jest matką trójki dorosłych dzieci.

18.02.2015r.
PCh24.pl

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Dołącz do nas - Aktualności RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrócie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet