Moje dokładanie do pieca - Marek Jan Chodakiewicz

 


Moje dokładanie do pieca

W połowie stycznia ściągnięto mnie na jeden dzień do Niemiec. Dość nagle, bo właśnie z Europy wróciłem, czyli moja druga podróż od początku roku. Moi mentorzy wydali rozkaz: "Give them hell!" czyli dołóż do pieca, albo dokop im. Chodziło o wystąpienie na konferencji dla wyższych dowódców i urzędników (US Army Forum for Senior Leaders) zorganizowanej dla Amerykanów i sojuszników z NATO w Wiesbaden.

Z Europy byli Niemcy, Hiszapnie, Belgowie, Estończycy i inni. Od nas dyplomaci, generalicja, oraz wielka gromada oficerów i podoficerów, przede wszystkim starsi sierżanci sztabowi (senior seargants majors) wraz ze swoimi pułkownikami, dowódcami wszystkich większych związków taktycznych armii USA w Europie. Dlaczego sierżanci sztabowi? Taka kultura w siłach zbrojnych USA. Sierżant sztabowy to najważniejszy podoficer w oddziale. Wraz z dowódcą oddziału decyduje o wszystkim. W wypadku pułku, brygady, a nawet dywizji to sierżant sztabowy najlepiej zna się na wszystkich szczegółach. Dowódca decyduje, a podoficer pomaga i wprowadza w życie rozkazy. Taki stosunek hierarchiczny odzwierciedla też filozofię indywidualizmu, gdzie deleguje się władzę na niższe szczeble i zachęca się do oddolnej inicjatywy. Nie ma sowieckiego zupactwa. Z obserwacji wiem, że najlepiej konkretne sprawy załatwia się z sierżantami, po uzyskaniu - naturalnie - błogosławieństwa dowódcy. Czasami można polegać na sierżantach, że wyprostują pewne sprawy, których ich przełożeni nie rozumieją dokładnie. Sierżantom się ufa. Na poziomie taktycznym ich rola jest kluczowa.

W wypadku konferencji w Wiesbaden chodziło m.in. o to, że USA zdecydowały wysłać swoich żołnierzy na Ukrainę, aby ćwiczyć tamtejsze wojsko. Mimo że część dyskusji dotyczyła spraw strategicznych i politycznych, było też wiele o sprawach taktycznych, technicznych, technologicznych i logistycznych. Wszystko to bezwzględnie ważne dla poziomu dowódczego.

Tytuł konferencji: "Silna Europa." Wystąpiłem w ramach panelu "Rosyjska modernizacja wojskowa, operacje budowania wpływu" "Russian Military Modernization, Influence Operations, and Russian Operational Art from Georgia, ZAPAD-13, to Ukraine and Donbas." Na konferencji obowiązywała zasada chatham house, mogę więc dyskutować o opiniach, ale nie mogę wymieniać ludzi, którzy brali w niej udział. Ponieważ jednak ja z zasady nie mam certyfikatu bezpieczeństwa oraz nie proszono mnie o dyskrecję, mogę podzielić się swymi rekomendacjami.

Opisałem kontekst, naturę, charakter i cele ostatniej fazy moskiewskiej agresji na Międzymorze. Jest to bizantyjski cesaropapizm podlany mongolską bezwzględnością i przebiegłością opartą na marksistowsko-leninowskiej dialektyce służącej jako metoda sprawowania władzy. Rosja pragnie odtworzyć imperium. W tym celu stosuje zintegrowaną strategię, a w tym dyplomację, propagandę, wojaczkę ekonomiczną i polityczną, przedsięwzięcia aktywne (aktivnye meropriatia), wywiad, kontrwywiad, mokrą robotę, oraz siłę militarną, zarówno konwencjonalną jak i nie. W tym ostatnim wypadku mamy do czynienia z wojną nieregularną, asymetryczną, partyzancką, którą specjaliści nie wiadomo po co nazwali wojną hybrydową, sugerując tym samym, że mamy do czynienia z nowością, podczas, gdy jest to taka sama mongolska metoda wojaczki, którą Moskale stosują od setek lat. Jedyna różnica to to, że Kreml potrafił inkorporować do niej najnowsze zdobycze techniki, szczególnie zastosowanie wojny informacyjnej, cyberterroru oraz mediów społecznych.

Stąd pytanie do mnie: jak można najlepiej przeciwstawić się strategicznej narracji Rosji? Odparłem, że najpierw powiem, jak rozwiązać obecny kryzys, a potem opiszę strategię, jak stale odnosić się do Kremla. Po pierwsze, debatę w NATO trzeba przenieść z zastanawiania się, czy należy w ogóle sprzeciwić się "uzbrojonej informacji" (weaponization of information) do rozważania, jak się temu przeciwstawić. A zwycięski model jest. Zastosowano go za prezydenta Reagana w latach osiemdziesiątych.
Trzeba zintegrować komunikacje strategiczne w ramach NATO i jej aliantów, z zachowaniem lokalnego smaczku każdego z uczestników sojuszu dopasowanego do wyzwań lokalnych. Narracja NATO musi być aktywna, zapobiegająca moskalskim akcjom, a nie reagująca jedynie na ruchy Kremla. Należy kulturowo interpretować nasze akcje tak, aby stały się zrozumiałe dla członków NATO z okolic Morza Śródziemnego, co pozwoli nam skontrować rosyjską dezinformację. Podobną operację interpretacyjną przeprowadzić dla krajów trzeciego świata. Należy stworzyć anglojęzyczną wielozadaniową i wielowątkową platformę medialną, by wpłynąć na opinię publiczną zachodu i alarmować ją o naturze agresji post-sowieckiej - wyprodukować filmiki tematyczne do pokazania na mediach społecznych, aby skontrować rosyjską propagandę, w szczególności o sprawach, które już przeniknęły do mediów tzw. głównego rynsztoka (prestige media). Powinno się stworzyć i rosyjskojęzyczną platformę medialną, aby wpływać na rosyjskojęzycznych na całym świecie i otworzyć jej biura w całej strefie post-sowieckiej. Należy skonstruować portale internetowe odnoszące się osobno do najważniejszych wątków kłamliwej narracji kremlowskiej. Portale powinny być interaktywne, oraz zapraszać publikę do udziału w nich (a w tym i crowdsourcing, czyli wykorzystywanie ekspertyzy internautów, np. dotyczących rodzajów broni stosowanych przez Rosjan, bądź uzupełniania informacji dotyczących rosyjskich ruchów).

Trzeba zacząć zagłuszać i cyberkontratakować kremlowskie media i portale, o ile Rosja nie przestanie tego czynić w stosunku do mediów i wirtualnej infrastruktury NATO. Trzeba domagać się wzajemności, np. jeśli media NATO-wskie nie mają dojścia do telewizji kablowej w Rosji, odciąć media rosyjskie od zachodnich kanałów. Powinno się wydać cyberwojnę hakerom, hejterom i cybertrolom kremlowskim, wprowadzić program dyplomacji publicznej, w ramach którego zaprasza się rosyjskie dzieci na zachód, by wpływać na nie. W końcu jeśli USA naprawdę pragną pokoju, trzeba wyposażyć Polskę w broń atomową.

Oficerowie się ucieszyli, że ktoś z Waszyngtonu wreszcie mówił otwarcie. Dwie ważne rzeczy usłyszałem w kuluarach. Po pierwsze, że nowy polski minister spraw zagranicznych nie istnieje, po prostu nie odnotowano go, wszyscy pytali się o Sikorskiego, ostrzegano, że niedługo padnie on ofiarą ofensywy Kremla. Po drugie, sugerowano, aby Polacy oczarowali śródziemnomorskich sojuszników: Włochów, Portugalczyków, oraz Hiszpanów. Najlepiej zapraszając wojskowych: pojedyńczych, a lepiej plutonami, systemem wymiennym i rotacyjnym, aby zapoznali się z realiami wschodnich kresów cywilizacji zachodniej. I vice versa, polscy żołnierze powinni zobaczyć, co się dzieje na południowo-zachodnich kresach Europy, które pękają pod nawałem Afryki. Takie wieści.

Marek Jan Chodakiewicz

03.02.2015r.
Tygodnik Solidarność

 
RUCH RODAKÓW: O Ruchu - Dołącz do nas - Aktualności RR - Nasze drogi - Czytelnia RR
RODAKpress: W skrócie - RODAKvision - Rodakwave - Galeria - Animacje - Linki - Kontakt
COPYRIGHT: RODAKnet