Sprawa Barucha Cukiera (zwanego także Witoldem Kolskim), czyli skrzętnie skrywana prawda o PPR - Sebastian Drabik  

 

 

 

 

 

 

Sprawa Barucha Cukiera (zwanego także Witoldem Kolskim),
czyli skrzętnie skrywana prawda o PPR

Wbrew legendzie budowanej przez komunistyczną propagandę, walka Polskiej Partii Robotniczej z nazizmem w czasie wojny i okupacji, miała zgoła odmienny przebieg, niż podawały oficjalne podręczniki. Publikujemy historię jednego komunistycznego aparatczyka, którego losy wplecione były w intrygi i barbarzyństwo "czerwonych wyzwolicieli".

Prawda o PPR

Nim wyjaśnię kim był tytułowy "bohater" (nie jest on w rzeczywistości godny tego miana) pozwolę sobie w paru słowach nakreślić kilka kwestii, które dla nas są oczywiste, ale przez ponad czterdzieści lat, komuniści rządzący naszym krajem, skrzętnie je ukrywali przed opinią publiczną. Fakty, o których piszę były bardzo niewygodne, ponieważ odsłaniały rzeczywisty obraz Polskiej Partii Robotniczej.

W październiku 1956 r. trafnie określił ją jeden z młodych działaczy PZPR - Bernard Tejkowski, mówiąc, że nie była "ani polska, ani robotnicza".

Koncepcja powstania PPR narodziła się na Kremlu. Dziś, dzięki opublikowanym na początku XXI wieku notatkom Georgija Dymitrowa (szef Kominternu do 1943 r.), wiemy, że 27 sierpnia 1941 r. Stalin powiedział do niego: "Będzie lepiej założyć Polską Partię Robotniczą z komunistycznym programem. Partia komunistyczna odstrasza nie tylko obcych, lecz także niektórych z tych, którzy z nami sympatyzują. Na aktualnym etapie trwa walka o wyzwolenie narodowe. Jednak samo przez się jest zrozumiałe, że to nie będzie partia typu Labour Party". Nazwa miała być tylko parawanem kryjącym komunistyczną treść. Stalin wiedział, że naród polski nigdy nie zaakceptuje komunizmu dobrowolnie, w otwartej grze wyborczej.

Warto przy okazji zwrócić uwagę na okoliczności, w jakich Stalin mówił to Dymitrowowi. Było to zaledwie miesiąc po nawiązaniu stosunków dyplomatycznych przez ZSRS z rządem RP kierowanym wtedy przez gen. Władysława Sikorskiego.

Nie wnikając w dalsze losy PPR i jej założycieli warto zaznaczyć, że zostali oni zrzuceni na spadochronach przez sowietów na przełomie 1941/42 r. w okolicach Wiązownej. Uważali się za wykonawców woli Stalina, a narodem polskim pogardzali.

Pamiętajmy, że oddział Gwardii Ludowej po dowództwem Korczyńskiego, działający na Lubelszczyźnie w okresie 1942/43 r. zamordował około 100 Żydów i pomagających im Polaków. Warto dodać, że wbrew swej propagandzie PPR nie walczyła przeciw Niemcom (a przynajmniej niezbyt intensywnie), ale przede wszystkim przeciw Polskiemu Państwu Podziemnemu.

Baruch Cukier - pierwsze lata

Przechodząc do sprawy Cukiera, zwrócić uwagę trzeba na poważny kryzys personalny w PPR, jaki nastąpił pod koniec 1942 r. Był on wynikiem serii zabójstw najważniejszych działaczy. Zginął wtedy Marceli Nowotko (28 listopada 1942 r., zastrzelony prawdopodobnie przez Niemców) oraz bracia Bolesław i Zygmunt Mołojcowie, zabici przez partyjnych towarzyszy (do grupy, która wydała na nich "wyrok" należeli Małgorzata Fornalska, Władysław Gomułka, Paweł Finder i Franciszek Jóźwiak).

Moskwa obawiała się, by członkowie kierownictwa PPR wzajemnie się nie pozabijali. To wymownie świadczy o tym, że nawet mocodawcy PPR-owców wiedzieli, że ich podwładni zachowują się jak nieokrzesana banda kryminalistów, których jedynym celem jest zdobycie pozycji i pieniędzy. Michał Rola-Żymierski, mianowany przez komunistycznych uzurpatorów marszałkiem Polski w 1945 r., był agentem zarówno NKWD jak i Gestapo.

W lutym postanowiono w Moskwie zrzucić na spadochronie do okupowanej Polski nowego przywódcę PPR. Wybór padł właśnie na Barucha Cukiera. Kim on był? Urodził się w 1902 roku w Zgierzu, w rodzinie drobnych żydowskich kupców. Studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończył w 1925 r. z tytułem magistra. Od młodości był ściśle związany z ruchem komunistycznym w Polsce. Ruch ten, jako agentura sowiecka, dążył do obalenia ustroju niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej i przyłączenia jej do ZSRS.

Cukier przebywał w ZSRS na początku lat trzydziestych (wielu komunistów szkoliło się tam wtedy w "robocie rewolucyjnej" pod okiem NKWD). Po powrocie nad Wisłę ostro zwalczał wszelkie objawy patriotyzmu polskiego, które uważał za "zbrodnie". Na VI zjeździe Komunistycznej Partii Polski (w 1932 r.) opowiedział się za oderwaniem Górnego Śląska od Rzeczypospolitej na rzecz Niemiec. Aresztowany przez polską policję w 1936 r. przebywał m.in. w obozie odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Po wyjściu stamtąd trafił do więzienia za działalność skierowaną przeciwko państwu polskiemu.

Tragiczny finał

Po wybuchu II wojny światowej i przeprowadzeniu przez Niemcy i ZSRS czwartego rozbioru Polski (28 września 1939 r.) Cukier, po opuszczeniu więzienia, przeniósł się pod sowiecką okupację. Został zatrudniony w redakcji "Czerwonego Sztandaru" - sowieckiej gadzinówki wydawanej po polsku we Lwowie od 5 października 1939 roku do 22 czerwca 1941 roku. Do tej gazety, ziejącej nienawiścią do "pańskiej Polski", pisywał artykuły pełne fałszu i propagandowego jadu. W numerze 53 z 25 listopada 1939 roku pisał m.in. "Dziś jeszcze można ogarnąć ten cudowny fakt, że to wszystko należy już do bezpowrotnej przeszłości. Kiedy na ulicach wyzwolonego Lwowa patrzę na żelazne kolumny naszej wyzwolicielki, Czerwonej Armji, na upojone radością tłumy (.) wtedy uśmiechamy się do siebie pełni szczęścia, żeśmy się odnaleźli w naszej socjalistycznej ojczyźnie".

Artykuły Cukiera w "Czerwonym Sztandarze" służyły potem jako akty oskarżenia przeciwko lewicowym literatom (m.in. Aleksandrowi Watowi i Władysławowi Broniewskiemu), określanym jako "przesiąkniętym do szpiku kości nacjonalizmem polskim". Kiedy wybuchła wojna niemiecko-sowiecka (22 czerwca 1941 r.) Cukier uciekł ze Lwowa, pozostawiając na pastwę Wehrmachtu żonę z małym dzieckiem (po latach pisał o tym Julian Stryjkowski). Po tym tchórzliwym czynie pracował jako politruk (komisarz polityczny) w Zarządzie Politycznym Frontu Zachodniego.

Na początku 1943 roku, po zabójstwie M. Nowotki i B. Mołojca, Cukier został skierowany do pracy w Kominternie. W swym dzienniku, pod datą 10 lutego 1943 r., szef Kominternu Georgij Dymitrow tak o tym pisał: "Polski towarzysz Cukier-Kolski został zwolniony i przekazany nam do dyspozycji. Rozmawiałem z nim. Robi dobre wrażenie. Przygotowałem go do wysłania do Polski".

Miał zostać nowym szefem PPR z nadania Moskwy. Nigdy jednak nie objął tej funkcji. Zginął zaraz po przylocie do naszego kraju, w bardzo tajemniczych okolicznościach. Znamy je z raportu AK (tzw. raport Korwety o stanie ruchu komunistycznego).

W okolicach Ryk wylądował na drzewie skoczek, łamiąc nogę. Wzywał pomocy po polsku i rosyjsku. W pobliżu były gospodarstwa dwóch chłopów (jeden miejscowy, a drugi wysiedlony z poznańskiego). Wysiedlony z poznańskiego poszedł na miejsce wypadku, ale odmówił pomocy rannemu mimo, że ten oferował mu dolary. Nad ranem następnego dnia skoczek zastrzelił się, niszcząc przedtem dwa odbiorniki radiowe i paląc jakieś papiery. Przybyła po tym fakcie żandarmeria uznała samobójcę za bolszewika. Znaleziono przy nim dużą kwotę w dolarach i polskiej walucie, stację nadawczo-odbiorczą oraz dowód na nazwisko Kolski.

Piotr Gontarczyk ustalił, że wydarzenie to miało miejsce pod koniec maja 1943 roku. Komuniści z PPR w Warszawie prawdopodobnie nic o tym nie wiedzieli. W każdym razie prawdziwy los Cukiera, który - gdyby żył odegrałby dużą rolę w komunistycznej Polsce - był ukrywany i przemilczany, gdyż ukazywał gorzką prawdę o kulisach zniewalania Polski przez Stalina i jego wojska. Miejmy nadzieję, że geneza panowania sowieckiego w Polsce zostanie dokładnie zbadana i odkryta.

Sebastian Drabik

21.02.2011r.
Portal ARCANA

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet