RODAKpress - head
HOME - button

Należy od siebie więcej wymagać - Anna Ambroziak

 

 

 

 

 

 



W sytuacji takiej straty, zanim środowiska niepodległościowe znów zaczną się różnić, powinny przejść fazę przynajmniej istotnej konsolidacji
Należy od siebie więcej wymagać

Z prof. Andrzejem Zybertowiczem, socjologiem z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, doradcą prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego do spraw bezpieczeństwa państwa, rozmawia Anna Ambroziak

Wszyscy jesteśmy poruszeni tragedią, jaka wydarzyła się pod Katyniem. Odczuwamy też silny impuls uczuć patriotycznych, ale jak głębokie i trwałe się okażą?
- Trudno powiedzieć. By uczucia przekładały się na postawy, muszą być zakorzenione w instytucjach, trwałych rozwiązaniach organizacyjnych. Pod tym względem my, Polacy, musimy się dużo nauczyć. Trzeba też brać pod uwagę, że pod warstwą pozytywnych przeżyć duchowych i wspólnotowych może kryć się mechanizm psychologicznego samorozgrzeszania się. Być może niektórzy zapalają znicze, gdyż chcą przeprosić prezydenta za to, że brutalnie kpili z niego. Że zbyt łatwo dali się zmanipulować propagandystom, którzy zamierzali zrobić z Lecha Kaczyńskiego kogoś małego, postać zupełnie bez znaczenia. Może być tak, że to skoncentrowanie uczuć patriotycznych obecnie zostanie potraktowane jako "odfajkowanie" pewnej powinności. A potem nastąpi codzienna krzątanina i nie będziemy się trzymali nawet tych mniej wymagających zasad współżycia. Kiedy prawda znów przestanie być ważna, bo przecież są interesy. Psychologowie stwierdzili istnienie takiego mechanizmu, że ludzie, którzy byli przekonani, iż właśnie zrobili coś dobrego, potem folgowali sobie w innych sprawach.

Na czym ten mechanizm polega?
- Zrobiwszy coś odczuwanego jako ważne i dobre, paradoksalnie możemy stać się mniej wymagający od siebie w innych sytuacjach, możemy czuć przyzwolenie, by sobie poluzować. Silne stany emocjonalne nie mogą trwać zbyt długo, żar się wypali i codzienność ludzi emocjonalnie "wyssanych" może wrócić nawet do większej brutalności niż poprzednio.

Wyrzuty sumienia nie wyczerpują wszystkiego, co teraz Polacy przeżywają...
- Oczywiście. Ta reakcja ludzi, podobnie jak po śmierci Jana Pawła II, pokazuje niedosyt form bycia razem, form wspólnotowości. Tkanka społeczeństwa polskiego, tkanka instytucji nieformalnych dających bliskość, obywatelskich sposobów wsparcia dla ludzi starych jest w Polsce słabsza niż w innych społeczeństwach Europy. Brakuje nowoczesnych form zagospodarowania potencjału patriotyzmu. Powoduje to, że niektórzy chcą ogłaszać śmierć Narodu, niemal zbędność suwerenności, ale Polacy pokazują, iż chcieliby wierzyć w sprawy wielkie i chcieliby mieć poczucie, że ci, którzy ponoszą odpowiedzialność w sferze spraw publicznych, są zdolni do wielkich czynów. A może być też zasadna mniej optymistyczna interpretacja. Potrzeba bycia razem w miejscach skupienia to także może być reakcja lękowa przed śmiercią.

Może z lęku o to, co będzie dalej z Polską?
- Przecież jesteśmy różni. Nie wszyscy wszystko przeżywamy tak samo. Ta nagłość zdarzenia. Przed pięciu laty odchodził od nas Papież Jan Paweł II. Ale - można powiedzieć - odchodził, wypełniwszy swoją misję. A tu misja została przerwana. Misja nie tylko prezydenta, ale innych wielu dobrych ludzi, którzy wierzyli w nasz kraj. Nawet jeśli wśród ofiar byli przedstawiciele środowisk mniej przywiązanych do naszej tradycji narodowej, które mniej wierzą w potrzebę niepodległej Polski w dzisiejszym świecie, to i oni uznali, że jednak należy w Katyniu być. To także był jeden z owoców pracy Lecha Kaczyńskiego.
W polityce nie brakuje (nie tylko w Polsce) osób cynicznych. Ale postawy Lecha Kaczyńskiego albo ministra Władysława Stasiaka, z którym miałem roboczy codzienny kontakt i który posiadał dużą wiedzę historyczną, promieniowały nawet na tych, którzy bardzo krytycznie podchodzą do naszego dziedzictwa narodowego.

Dlaczego na pokładzie jednego samolotu znaleźli się najwyżsi urzędnicy państwowi?
- To dowód organizacyjnej niedojrzałości naszego państwa.

Jak widzi Pan teraz przyszłość Prawa i Sprawiedliwości i całej polskiej prawicy?
- Widzę szanse na to, by energia polityków tego ugrupowania nie wygasła i nie podążyła ku negatywnym impulsom, ale ku budowaniu. Że słowa "sursum corda" dają nie tylko wzmocnienie energii psychicznej, ale także zdolność do kreatywnego, organizacyjnego działania. Ucierpiał cały Naród. Ale patrząc w kategoriach potencjału ludzkiego, to środowiska niepodległościowe poniosły największe straty kadrowe.

Czym wypełnić tę lukę?
- Należy od siebie więcej wymagać. W internecie widoczna jest chęć powstrzymania dotychczasowych pęknięć w obrębie środowisk niepodległościowych. Takie pęknięcia w demokracji są normalne. Ale dzisiaj trzeba przyjąć założenie, iż w sytuacji takiej straty, zanim środowiska niepodległościowe znów zaczną się różnić, powinny przejść fazę przynajmniej istotnej konsolidacji. Formuła, że nie ma ludzi niezastąpionych, brzmi nieludzko w sensie duchowym - naszych bliskich nikt nie jest w stanie zastąpić, ale w sensie socjologiczno-organizacyjnym znaczy, że ci, którzy pozostali, mają się zmobilizować. Wziąć na swe barki brzemię, którego wcześniej unikali.
Są osoby, które nie czują w sobie talentów organizatorskich lub przywódczych, osoby, które pragną pracować dla naszej wspólnoty, ale nie chcą być w obiektywach kamer. Moja podpowiedź dla osób z trzeciego lub czwartego planu jest taka: czasami trzeba przyjąć wyzwanie, które wykracza poza dotychczasowe ambicje zawodowe i plany rodzinne. Podjąć się pracy organizacyjnej - trudnej i często niewdzięcznej. Niełatwo bowiem koordynować ludzi o różnych poglądach, temperamentach i interesach. Chodzi o to, by ci wszyscy, którzy czują w sobie tzw. iskierkę Bożą, podjęli się - ze świadomością, że to trudne, że tylko niektórzy odniosą sukces - wspólnotowych zadań organizacyjnych. Wydaje się, iż warto podjąć próbę nowego zmobilizowania obozu patriotycznego, który zjednoczyłby się wokół tej organizacji, która jest najsilniejsza, czyli wokół Prawa i Sprawiedliwości. Mimo wszystkich ułomności tej partii. Potrzebne są formy integrujące ludzi, którzy wierzą w rozwój Polski jako suwerennego podmiotu polityki międzynarodowej i unijnej, a nie wasala Wschodu lub Zachodu. Najpierw trzeba w siebie uwierzyć, zawierzyć temu, co w nas dobre, i zaraz potem szukać konkretnych rozwiązań organizacyjnych.

Dziękuję za rozmowę.

15.04.2010r.
Nasz Dziennik

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet
NASZE DROGI - button AKTUALNOŒCI W RR NAPISZ DO NAS