Wolność człowieka nauki - Abp Stanisław Gądecki



 

 

 

 

 

 

 

Abp Stanisław Gądecki

Wolność człowieka nauki (Święto Katedry św. Piotra - 7.02.2012)

 

Ekscelencje, Najczcigodniejsi Księża Biskupi,
Kapituło Archikatedralna,
Magnificencjo Rektorze Uniwersytetu Adama Mickiewicza
Magnificencje Panowie Rektorzy i Prorektorzy Wyższych Uczelni,
Magnificencje Rektorzy Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych,
Panie Prezesie Poznańskiego Oddziału PAN,
Pani Prezes Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk,
Członkowie Rady Społecznej przy Arcybiskupie Poznańskim,
Dziekani i Profesorowie, Adiunkci, Doktoranci,
Duszpasterze Akademiccy,
Bracia i Siostry w Chrystusie!



Dzisiaj obchodzimy - przesunięte z uwagi na Środę Popielcową - święto Katedry św. Piotra Apostoła.

  Pośród wszystkich świąt kościelnych jest to święto osobliwe, ponieważ - poza przypadkiem krzyża świętego - rzadko zdarza się, aby w miejsce tajemnic Pańskich, świętych Pańskich, czasów świętych, czczony był przedmiot. Tymczasem akurat dzisiaj - na pierwszy rzut oka - czcimy święto przedmiotu; święto katedry, czyli uroczystego siedziska (cathedra; thronos). Jest to siedzisko posiadające niebagatelne, historyczne znaczenie. Gdy w wiekach minionych ktoś obejmował ważny urząd, najpierw musiał objąć w posiadanie przysługujące mu miejsce. Król obejmował tron. Biskup obejmował katedrę. Sędzia obejmował siedzenie sędziowskie. Uczony obejmował katedrę na uniwersytecie. Za każdym razem chodziło nie tyle o sam przedmiot, ile bardziej o jego symboliczne znaczenie. O autorytet i władzę, jaką przyjmuje się, wchodząc w posiadanie owego siedziska. Po dziś dzień - w nazewnictwie uniwersyteckim - mówimy, iż profesorowie posiadają katedry, czyli kierują nauczaniem w określonej dziedzinie nauki, ponieważ zdobyli uznanie w tej dziedzinie i autorytet, weszli w posiadanie określonej władzy. 

1. KATEDRA PIOTROWA I UNIWERSYTECKA

Gdy idzie o głowę biskupów Kościoła rzymskiego, do dzisiaj w apsydzie bazyliki watykańskiej, tuż pod oknem przedstawiającym Ducha Świętego, przechowuje się drewniany tron, na którym miał zasiadać Apostoł Piotr, gdy przewodniczył zebraniom wiernych. Swoją formą przypomina on starorzymskie sedia gestatoria z połowy I wieku po Chr., a umieszczony jest wewnątrz potężnego spiżowego monumentu, noszącego nazwę "Ołtarz Katedry".

Jeszcze bardziej spektakularnym wyobrażeniem katedry św. Piotra jest rzeźba odlana w brązie przez Arnolfo di Cambio (1245-1302), umieszczona po prawej stronie nawy głównej bazyliki watykańskiej, w pobliżu konfesji. Przedstawia ona św. Piotra zasiadającego na marmurowym siedzisku, w postaci nauczyciela wiary, z kluczami władzy Piotrowej w ręku. 

Ale święto Katedry św. Piotra to - jak mówiłem - coś więcej niż tylko kwestia siedziska. To przede wszystkim przypomnienie Piotrowej "powagi i władzy pasterza i nauczyciela" Ludu Bożego.

Tę władzę nauczania Chrystus przekazał trzykrotnie Piotrowi, wyróżniając go w szczególny sposób spośród wszystkich Apostołów. W Cezarei Filipowej apostoł ten usłyszał: "Ty jesteś Piotr (czyli Skała) [...] I tobie dam klucze królestwa niebieskiego (Mt 16,18-19).

Po raz drugi podczas Ostatniej Wieczerzy: "Szymonie, Szymonie [...]Ty, kiedy się nawrócisz, utwierdzaj braci twoich" (Łk 23,31-32).

Wreszcie po raz trzeci, po zmartwychwstaniu, nad Jeziorem Galilejskim: "Paś baranki moje" - "Paś owce moje" (J 21, 15-17).

"Co prawda prawo posługiwania się tą władzą przeszło i na pozostałych Apostołów, a postanowienie zawarte w tych słowach odnosi się także i do wszystkich pasterzy Kościoła. Jednakże nie bez powodu jednemu zostało powierzone to, co dotyczy wszystkich. Ta władza została powierzona w szczególności Piotrowi, albowiem przewyższa on godnością wszystkich pasterzy Kościoła" (Św. Leon Wielki, Kazanie 4 w rocznicę wyboru, 2-3).

W ciągu stuleci owa Katedra Piotra widziała upadek wielu systemów, teorii i hipotez walących się w gruzy jedne po drugich, "a ona jedyna nadal stoi i od dwu tysięcy lat daje pewność wielkiej katolickiej rodzinie", wyrażając dawną prawdę Ewangelii nowym językiem i spoglądając na nią z perspektywy tysiącleci (por. Paweł VI, Katedra Świętego Piotra. Przemówienie podczas Audiencji generalnej - 22.02.1964). 

Dzisiejsze święto Katedry św. Piotra jest dla nas tutaj zgromadzonych nie tylko okazją do przypomnienia doniosłości nauczania papieskiego. Ono pozwala nam zwrócić ponadto uwagę na powagę i dostojeństwo nauczania akademickiego. A chociaż nauczanie akademickie nie wyrasta z mandatu Piotrowego, to przecież i ono - jeśli jest autentyczne - kieruje się podobnym dążeniem do prawdy oraz może rozwijać się w atmosferze wolności, jak nauczanie papieskie. Dlatego święto Katedry św. Piotra możemy - w jakimś sensie - uważać także za święto patronalne nauczycieli akademickich, i właśnie jako takie pragniemy je dorocznie przeżywać.

2. W POSZUKIWANIU PRAWDY O WOLNOŚCI

W ubiegłoroczne święto Katedry św. Piotra rozważaliśmy relację nauczyciela akademickiego do prawdy. W tym roku z kolei chciałbym podjąć temat relacji pracownika nauki do wolności.

Jest to relacja żywotna i niezwykle atrakcyjna, bo przecież wolność kojarzona jest z postępem, z godnością i prawami człowieka, z jego samorealizacją. Większość programów społecznych, politycznych i pedagogicznych odwołuje się chętnie do obietnicy wolności, chociaż konkretne wypowiedzi na temat wolności bywają często zawężone a niekiedy wręcz karykaturalne.

a. wolność wewnętrzna

Pierwszą i podstawową wolnością pracownika nauki - jako osoby - jest jego wolność wewnętrzna, czyli wolność woli, albo wolna wola, która dotyczy natury samego człowieczeństwa. Jest ona dana człowiekowi nauki - podobnie zresztą jak wszystkim innym ludziom - razem z jego człowieczeństwem. Jest fundamentem jego człowieczeństwa. Oznacza ona nie tylko zdolność wybierania między konkretnymi możliwościami, ale również twórczość, stwarzanie rzeczy nowych, czasami trudnych do wyobrażenia i przewidzenia.

Tak rozumianej wolności przeczy determinizm, przekonany o tym, że człowiek - nawet posiadając warunki do decyzji - nie może sam decydować, ponieważ zmuszany jest do takiego czy innego wyboru przez przyczyny zewnętrzne lub wewnętrzne. Kierunek ten - odwołując się do zasady dawnej fizyki - uważa, że każde zjawisko jest zdeterminowane przez jakąś przyczynę. Było to kiedyś niezbędnym warunkiem myślenia naukowego i racjonalnego. Dzisiaj - między innymi dzięki zasługom mechaniki kwantowej oraz teorii chaosu - wiara ta się załamała. 

Chociaż naukowiec jest poddany prawom natury, jest rzeczywiście sprawcą swoich czynów, nie zaś wyłącznie narzędziem różnych sił, jakie się w świecie ścierają. I jakkolwiek warunki zewnętrzne lub inni ludzie mogą udaremnić jego życzenia, to jednak sama zdolność do wybierania nie jest mu odjęta (por. L. Kołakowski, Mini wykłady o maxi sprawach, Kraków 2004, 80-82).


Zazwyczaj człowiek nauki jest świadom tego, że posiada zdolność dokonywania wyborów, lecz sama ta zdolność nie wystarcza, by rzeczywiście stał się człowiekiem wolnym. Podobnie też samo subiektywne przekonanie o życiu w wolności nie jest jeszcze gwarancją, że się jest naprawdę wolnym. Wolność bowiem nie zależy od naszych subiektywnych przekonań czy emocjonalnych odczuć. Poza tym, człowiekowi trudno jest uświadomić sobie wszystkie motywy, jakie nim kierują oraz wszelkie formy ignorancji czy zewnętrznych nacisków, które pomniejszają jego niezależność.


Poza tym, pisze Michael Polanyi, filozof nauki: "Podczas gdy przymus wynikający z siły lub neurotycznej obsesji wyklucza odpowiedzialność, przymus wynikający z intencji o charakterze uniwersalnym odpowiedzialność ustanawia. [...] Wolność osoby subiektywnej czynienia tego, co jej się podoba, jest uchylana przez wolność osoby odpowiedzialnej czynienia tego, co czynić musi". W świetle tych słów zrozumiałe staje się powiedzenie Lorda Actona, który twierdził, że wolność to "nie moc czynienia tego, co chcemy, lecz prawo bycia zdolnym do czynienia naszej powinności". Nieco inaczej ujął to Bonhoeffer: "Wolność nie jest w pierwszym rzędzie prawem jednostki, lecz odpowiedzialnością wobec bliźnich" (J. Ackermann, Dietrich Bonhoeffer. Wolność ma otwarte oczy, Poznań 2007, 14).


b. wolność zewnętrzna


Ale istnieje także druga postać wolności ku której skierowane jest życie naukowca, jest to wolność zewnętrzna. Hegel twierdził, że zasadniczo istnieją tylko trzy etapy rozwoju wolności zewnętrznej. Pierwszy istniał w starożytnym Wschodzie i polegał na tym, że wolna była tylko jedna osoba w państwie, a mianowicie - despota, wszyscy inni byli niewolnikami. W starożytnej Grecji i Rzymie - z kolei - wolność przysługiwała tylko niektórym ludziom (dzięki ich pochodzeniu społecznemu, sile charakteru, kulturze, albo filozofii). Dopiero chrześcijaństwo przyniosło świadomość wolności wszystkim bez wyjątku ludziom, chociaż wcielenie tej zasady w życie świeckie wymagało żmudnej i długotrwałej pracy kulturowej. 


Wolność zewnętrzna nie jest zawarta w naturze naszego bytowania, ale w naturze życia zbiorowego; jest dziełem kultury i prawa. Polega ona na tym, że organizacja życia społecznego niczego nie nakazuje ani niczego nie zakazuje. Ludzie mogą wybierać, co chcą czynić, lub nie czynić, bez narażania się na represje. Chociaż tego rodzaju wolność może być zredukowana do zera, to jednak nie może ona być nieograniczona. Bezwzględna wolność polityczna np. nie jest możliwa, gdyż każde życie w społeczeństwie wyznacza granice wolności. Wolność polityczna musi być ograniczona przez wolność innych. Żądanie bezwzględnej wolności politycznej jest równoznaczne z mniemaniem, że anarchia jest możliwym i godnym pożądania ustrojem, co jest oczywistym nonsensem (por. J. Bocheński, Sto zabobonów, Kraków 1992, 139).


Szczególnym objawem błędnego myślenia o wolności zewnętrznej jest przekonanie, że polega ona na niezależności od zasad moralnych. Ten błąd myślowy występuje często w świecie nauki i sztuki. Twierdzi się tam dość często, że naukowiec, podobnie jak artysta, powinien kierować się wyłącznie swoimi celami - a więc naukowiec postępem wiedzy, a artysta wyrażaniem swoich ideałów - bez względu na jakiekolwiek zasady moralne. Gdyby tak było naprawdę, gdyby nauka miała być wolna od zasad moralnych, to nie byłoby żadnego tytułu, aby oskarżać lekarzy niemieckich, przeprowadzających doświadczenia na więźniach obozów koncentracyjnych. Szkodliwość tak rozumianej wolności jest oczywista. 


W przeszłości zagrożeniem nauki było jej upolitycznienie, względnie ideologizacja. Obecnie podobne niebezpieczeństwo istnieje nadal, lecz częstszym zagrożeniem dla ludzi nauki zdaje się być merkantylizm. Sponsorowanie badań naukowych nie zawsze jest bezinteresowne i etycznie klarowne. Z tego względu wydaje się konieczne powołanie odpowiednich gremiów w skali ogólnokrajowej, złożonych z naukowców różnych specjalności - prawników, polityków, etyków, filozofów i teologów - do których kompetencji należałoby wszechstronne omawianie istniejących dylematów moralnych. Ich zadaniem byłoby wyjaśnienie różnych aspektów i elementów związanych z ewentualnym ograniczeniem wolności badań naukowych (por. ks. dr hab. Stanisław Kowalczyk, Wolność nauki a etos).


Z powyższych rozważań wynika także możliwość zewnętrznych, prawnych ograniczeń wolności nauki wtedy, kiedy domaga się tego dobro ludzkiej osoby, względnie dobro społeczności. Wolność jest atrybutem człowieka, dlatego nie powinna nigdy obracać się przeciwko niemu. Dlatego słuszna jest decyzja tych państw, które np. wprowadziły prawny zakaz tzw. klonowania ludzi, gdyż przekreśla ono godność i niepowtarzalność osoby ludzkiej. Wolność jest nie tylko prawem człowieka, ale także jego zobowiązaniem do właściwego jej używania, stąd niezbędna jest moralna samodyscyplina człowieka nauki. Prawna limitacja badań naukowych jest ostatecznością, dlatego powinna dotyczyć jedynie niektórych sektorów nauki i zawsze winna być poprzedzona dyskusją na kompetentnym forum. Najczęściej dotyczy ona nauk medycznych, które stosunkowo najgłębiej ingerują w osobową tożsamość człowieka.


Ostateczną i nieprzekraczalną granicą wszelkiego działania człowieka - w tym także aktywności ludzi nauki - jest również autentyczne i ważne dobro społeczne; np. rodziny, społeczności lokalnej, narodu czy ludzkości. Z tego względu świadoma współpraca naukowców np. przy produkowaniu broni masowej zagłady, względnie niszczeniu środowiska naturalnego w dużej skali jest etycznie nie do usprawiedliwienia. Dlatego niezbędne są klarowne dyrektywy prawne, zakazujące nie tylko stosowania niektórych środków i metod, ale także podejmowania godzących w dobro człowieka i całych społeczności zadań badawczo-naukowych.


3. TRUDNOŚCI OBECNEGO CZASU


a. Dość powszechna współczesna trudność w osiągnięciu wolności pochodzi dzisiaj z warunków zewnętrznych, z dominującego obecnie typu kultury, zwanej ponowoczesnością. Tego rodzaju kultura widzi człowieka głównie przez pryzmat jego cielesności, emocjonalności i subiektywności. Skupia ona człowieka na tych sferach ludzkiej rzeczywistości, w których granice naszej wolności jawią się w sposób najmniej wyrazisty i w konsekwencji najłatwiej prowadzą do utraty autentycznej wolności.


Taka kultura promuje często naiwną filozofię życia, opartą na spontaniczności, na szukaniu doraźnej przyjemności. Wyolbrzymia też rolę tolerancji jako wartości najwyższej. Odpowiemy, owszem, nie wolno dyskryminować ani poniżać ludzi ze względu na ich odmienności, pod warunkiem, że te odmienności nikomu nie zagrażają. Gdybyśmy jednak uznali, że tolerancja jest istotnie wartością najważniejszą oraz że to właśnie ona gwarantuje demokrację i szczęśliwe społeczeństwo, wówczas zaprzeczalibyśmy samym sobie. To nie tolerancja, lecz dojrzałość w podejmowaniu decyzji jest poręczycielem wolności. Ślepa tolerancja nie gwarantuje demokracji, a jej wynoszenie ponad zdrowy rozsądek, ponad prawo, sprawiedliwość czy odpowiedzialność prowadzi raczej do upadku demokracji, do brutalizacji życia, do obojętności na los państwa i jego obywateli. Gdyby tolerancja była istotnie największą wartością, nie byłoby powodu, by korygować błędy ortograficzne. Nie byłoby również powodu, dla którego należałoby ścigać przestępców. Gdyby tolerancja była największą wartością, musielibyśmy tolerować wszystko, także nietolerancję. Stąd tolerancja uznana za najwyższą wartość nie jest gwarancją wolności, ale gwarancją bezmyślności.


b. Obok negatywnych warunków zewnętrznych, czynnikiem ograniczającym naszą wolność mogą być również uwarunkowania wewnętrzne, które pochodzą od nas samych.


Pierwszym z typowych błędów jest absolutyzowanie roli wolności zewnętrznej. Wielu jest przekonanych, iż wystarczy zagwarantować sobie wolność zewnętrzną, aby automatycznie żyć w wolności wewnętrznej. Tymczasem przezwyciężenie zewnętrznych ograniczeń - politycznych, ekonomicznych, społecznych, itd. - ułatwia wyrażanie wolności wewnętrznej, ale nigdy jej nie gwarantuje. Paradoksalnie, w systemach totalitarnych - mimo braku wolności zewnętrznej - niektórzy ludzie potrafili uchronić swoją wolność wewnętrzną, natomiast w liberalnych demokracjach wielu popadło w uzależnienia i zniewolenia (co nie zmierza oczywiście do pochwały totalitaryzmu).


Drugim błędem jest absolutyzowanie wolności wewnętrznej, czyli traktowanie jej jako najwyższej wartości. Człowiek idący tą drogą uważa, że być wolnym znaczy czynić wszystko, na co się ma ochotę. Gdyby istotnie taka była natura wolności, to najbardziej wolnymi byliby chorzy psychicznie i przestępcy, gdyż właśnie te grupy osób kierują się zasadą: robię to, na co mam ochotę. Zazwyczaj jednak u ludzi podnoszących wolność wewnętrzną do rangi absolutu obserwujemy znamienną prawidłowość. Pragną one mianowicie wolności od norm moralnych, prawnych czy społecznych, ale nie chcą być wolnymi od lenistwa, egoizmu, od poddawania się popędom, nałogom, czy uzależnieniom. W praktyce wybierają więc to, co łatwiejsze, a nie to, co wartościowsze. Za mitem łatwej wolności kryje się zwykłe tchórzostwo wobec prawdy o człowieku, a także lenistwo w obliczu wymagań płynących z korzystania z wolności w sposób odpowiedzialny.


Inną, wypaczoną formą wolności jest przekonanie, że człowiek wolny może powstrzymać się od odpowiedzialności. Ludzie, którzy hołdują takim przekonaniom, unikają zobowiązań i więzi, zwłaszcza tych na całe życie, rzekomo po to, by uchronić własną wolność. Tymczasem z wolnością jest podobnie jak z pieniędzmi; są to wartości względne. Faktycznie posiadamy tylko te pieniądze, które wydajemy, wtedy bowiem wymieniamy symbol na realne dobra. Jesteśmy wolni tylko na tyle, na ile potrafimy podejmować i wypełniać określone zobowiązania. Inaczej wolność pozostaje iluzją.
Oczywiście, formowanie dojrzałej wolności nie może się ograniczać do demaskowania źródeł jej zagrożeń ani do wyjaśniania natury i sensu ludzkiej wolności. Formowanie dojrzałej wolności wymaga codziennej czujności, ponieważ - po grzechu pierworodnym - ludzka wolność jest nieustannie zagrożona. Wymaga to ćwiczeń analogicznych do treningu sportowców czy muzyków, w przeciwnym razie wolność słabnie i obumiera (por. ks. Marek Dziewiecki, Dojrzała wolność).


4. WOLNOŚĆ I PRAWDA


Wolność człowieka nauki - o czym mówiłem już w ubiegłym roku - pozostaje w najściślejszej więzi z prawdą. Stąd też kultura uniwersytecka winna cechować się najpierw wolnością badań naukowych. Trzydzieści lat temu Jan Paweł II na uniwersytecie w Bolonii powiedział: "Wolność [...] jest zawsze istotnym warunkiem rozwoju nauki, jeśli chciała ona zachować głęboką godność poszukiwania prawdy i nie być sprowadzona do pełnienia wyłącznie funkcji narzędzia ideologii, zaspokojenia tylko celów bezpośrednich, społecznych potrzeb o charakterze materialnym czy potrzeb gospodarczych. [...] Nauka tym skuteczniej może wpłynąć na praktykę, im większą cieszy się wolnością w poszukiwaniu prawdy".


Z drugiej strony, wszelka kultura uniwersytecka bierze też swój początek z człowieczego pragnienia poznania prawdy. Prawda jest dogłębną przyczyną powstania uniwersytetu i każdej wyższej uczelni. Jest najwyższym i dominującym celem badań i nauczania akademickiego; podstawowym zadaniem wyższej uczelni. Początek każdej autentycznej wyższej uczelni kryje się właśnie w pragnieniu poznania istoty rzeczy, odkrycia jej ukrytej natury oraz nazwania jej po imieniu. To właśnie ten rodzaj pragnienia nadaje godność i wielkość badaniom naukowym.

Prawda jest niezbędna dla wolności a wolność dla prawdy. Bez prawdy wolność byłaby ślepa, bez wolności prawda stałaby się koniecznością. W świecie bez prawdy wolność traci swoją treść a człowiek zostaje wystawiony na pastwę namiętności, jawnych lub ukrytych. Niestety, świadomość tej podstawowej relacji zanikła na znacznym obszarze współczesnej kultury, dlatego nierzadko jesteśmy świadkami zastraszających przykładów postępującej autodestrukcji osoby ludzkiej. Co gorsza, wielu ludzi poddaje w wątpliwość zbawczą moc prawdy, pozostawiając samej wolności - oderwanej od wszelkich obiektywnych uwarunkowań - zadanie samodzielnego decydowania o tym, co dobre, a co złe.

Tymczasem sama kwestia sumienia w naszych czasach jest przedmiotem znaczących nieporozumień. Idea sumienia została zdeformowana przez współczesnych myślicieli, którzy utracili zmysł transcendencji i często przedstawiają sumienie jako najwyższy i nieomylny trybunał, który zwalnia nas od namysłu nad prawem i prawdą, podstawiając w ich miejsce kryteria czysto subiektywne i indywidualistyczne, takie jak szczerość, autentyczność czy zgoda z samym sobą (Veritatis splendor, 32). Przeciwstawiając się tej tendencji, Jan Paweł II uczył, że sumienie jest aktem inteligencji odnoszącym się do obiektywnych norm. Wolność sumienia jest zabezpieczona przez jego zgodność z prawdą (kard. Avery Dulles SJ, Jan Paweł II i prawda o wolności).

Sumienie skłania do poszukiwania autorytatywnego kierunku. J.H. Newman wskazał na opatrznościową rolę Kościoła w zaspokajaniu tej potrzeby. W Liście do Księcia Norfolk pisze on tak: "Wszystkie nauki, z wyjątkiem religii, czerpią pewność z siebie. Ponieważ są naukami, składają się z koniecznych wniosków pochodzących od niezaprzeczalnych przesłanek lub zjawisk wkomponowanych w kategorię ogólnych praw poprzez nieodpartą indukcję. Ale poczucie dobra i zła, które stanowi fundament religii, jest tak delikatne, tak kapryśne, tak łatwo wprawić je w zakłopotanie, tak łatwo przysłonić, zdeprawować, jest ono tak subtelne w sposobach argumentowania, tak podatne na wpływy nauki, tak stronnicze, powodowane dumą i namiętnością, tak niepewne w swoim biegu, że w walce o byt wśród różnych praktyk i tryumfów ludzkiego intelektu, jest zarazem najwyższym ze wszystkich nauczycieli i najmniej widocznym, a Kościół, papież, hierarchia są, w Boskim Zamiarze, dostawcą odpowiadającym na pilny popyt" (Kard. John H. Newman, List do Księcia Norfolk. O sumieniu, tłum. A. Muranty, Bydgoszcz 2002, s. 50).

Wolność to zarazem prawo "do poszukiwania prawdy na własnej drodze", ale i obowiązek moralny "trwania przy prawdzie" (Veritatis splendor). Tylko wolność podporządkowana prawdzie prowadzi osobę ludzką ku jej autentycznemu dobru, czyli ku istnieniu w prawdzie i "czynienie" prawdy. Znajomość prawdy nie zniewala, bo zawsze mogę ją odrzucić. Natomiast fałsz uznany za prawdę zniewala. Po pierwsze dlatego, że nie pozwala mi wybrać prawdy. Po drugie - że wybierając fałsz, faktycznie wybieram coś innego niż to, co chciałem. Po trzecie - zamysł, zawierający fałsz, albo nie może zostać w ogóle urzeczywistniony, albo urzeczywistnia się nie w pełni. Uznając fałsz za prawdę, błądzę, a błądząc jestem błędem zniewolony. Nie znaczy to jednak, iż wybór fałszu pozbawia mnie wolności jako samej możności wyboru, choć niekiedy i tak bywa. Decyzja Ikara, podjęta wbrew prawdzie, była jego ostatnim wolnym wyborem (ks. Jan Krokos, O prawdzie i wolności. Prawda wyzwalająca).


Rozum i doświadczenie mówią nam także o dramacie ludzkiej wolności. Człowiek spostrzega, że w jego wolności jest ukryta tajemnicza skłonność do sprzeniewierzania się owemu otwarciu na prawdę oraz że w rzeczywistości on sam nader często wybiera raczej dobra skończone, ograniczone i pozorne w miejsce prawdy. Co więcej, w popełnianych przez siebie błędach i w niewłaściwych aktach wyboru odkrywa zaczątki radykalnego buntu, który każe mu odrzucić prawdę i dobro i uczynić się absolutną zasadą samego siebie: "Będziecie jak Bóg" (por. Rdz 3,5).


Z tej racji wolność potrzebuje wyzwolenia. Jej wyzwolicielem jest Chrystus. To On "wyswobodził nas ku wolności" (por. Ga 5,1). Chrystus objawia, że warunkiem autentycznej wolności jest szczere i otwarte uznanie prawdy: "poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" (J 8,32). To prawda pozwala zachować wolność wobec władzy a nawet daje moc przyjęcia męczeństwa. Potwierdza to Jezus przed Piłatem: "Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie" (J 18,37). Więź z prawdą oraz oddawanie czci Bogu objawia się w Jezusie Chrystusie jako najgłębsze źródło wolności (por. Veritatis splendor, 84.86-87).


Najdoskonalszym wzorem wolności są męczennicy. Są osobami heroicznymi, do tego stopnia wiernymi określonemu dobru, że stawiają czoło naciskom, które pokonałyby siłę woli większości innych ludzi. Postawieni wobec wyboru pomiędzy zaprzeczeniem swym zasadom a utratą życia, oddają życie w sposób wolny i tym samym dają świadectwo prawdzie (por. Veritatis splendor, 84.86-87). 5. WOLNOŚĆ I DOBRO


Wolność człowieka nauki pozostaje zawsze również w relacji do dobra. Z tego powodu praca naukowa nie może być oceniana jako etycznie neutralna, a więc pozostająca - mówiąc językiem Nietzschego - "poza dobrem i złem". Trzeba pamiętać, że bez współpracy naukowców nie byłoby broni nuklearnej, biologicznej i chemicznej, które ze swej natury są nieetyczne. Małą pociechą w tej sytuacji jest to, że ludzie nauki i techniki byli wielokrotnie manipulowani przez polityków, wśród których nie brakło zbrodniarzy. Rezultaty pragmatyczne prowadzonych badań naukowych mają olbrzymie konsekwencje społeczne, stąd również z tego względu nieodzowny jest etos ludzi nauki.


Dojrzała wolność wewnętrzna jest zafascynowana dobrem, jest zakorzeniona w dobru. Tę tajemnicę przedstawia św. Augustyn: "Jeśli wybrani nie będą mogli odczuwać upodobania do grzechu, nie znaczy to, że odjęta im będzie wolna wola. Przeciwnie, stanie się ona jeszcze bardziej wolna, jako uwolniona od pociągu do grzechu i doprowadzona do niezmiennego rozkoszowania się niegrzeszeniem. Pierwsza bowiem wola, dana człowiekowi, gdy na początku był on stworzony jako prawy, mogła wprawdzie nie grzeszyć, ale mogła też grzeszyć; ta zaś, ostatnia, będzie tym potężniejsza, iż zgoła grzeszyć nie potrafi. Ale i to będzie również skutkiem Bożego daru, nie zaś wynikiem jej własnej natury. Inna to bowiem rzecz być Bogiem, a inna być uczestnikiem Boga. Bóg z natury nie może grzeszyć, natomiast uczestnik Boga od Niego właśnie otrzymuje to, iż nie może grzeszyć. Należało też zachować pewne stopniowanie tego daru Bożego: dać najpierw taką wolną wolę, dzięki której człowiek mógł nie grzeszyć, na końcu zaś taką, dzięki której nie mógł grzeszyć - pierwszą, aby mogła sobie zdobyć zasługi, ostatnią, by mogła odebrać nagrodę" (Św. Augustyn, Państwo Boże, XXII, 30,3).


Prawdziwą pozostaje tylko i wyłącznie wolność w służbie dobra. Im więcej człowiek czyni dobra, tym bardziej staje się wolnym. Dlatego też Chrystus, który wyzwala człowieka od grzechu i zła, jest Tym, który przywraca mu pełną wolność. Im bardziej idziemy za Nim, tym bardziej jesteśmy wolni.


6. WOLNOŚĆ I MIŁOŚĆ


Wolność osoby ludzkiej jest również związana z miłością. Ilustracją tego faktu może być postawa lotnika, którą opisuje Antoine de Saint-Exúpery w książce "Ziemia, planeta ludzi". Oto Guillaumet, lecący w czerwcu 1931 r. z Paryża do Chile, musiał awaryjnie lądować w Andach na zamarzniętym jeziorze, na wysokości około czterech tysięcy metrów. Aby przeżyć, musiałby najpierw wspiąć się na jeden z wysokich szczytów, okalających jezioro a następnie zejść w dół w nadziei, że znajdzie tam jakąś osadę. Wymagało to od niego podjęcia nadludzkiego wysiłku. Lotnik zdecydował się na ten wysiłek. Szedł bez odpoczynku i snu pięć dni i cztery noce, zanim ostatecznie utracił przytomność. I wtedy odnaleźli go Indianie, którzy udzielili mu pomocy. Gdy dwa dni później dotarł do niego Exúpery, zdumiony zapytał Guillaumet'a, w jaki sposób wytrzymał tak wiele. Ten wyjaśnił, że cały ten czas myślał o miłości swojej żony. Był pewien, że ona ma nadzieję, iż przeżył i walczy o życie. To miłość zmobilizowała go do podjęcia nadludzkiego wysiłku.


Możliwości człowieka, który odkrywa, że kocha i jest kochany niezmiernie się powiększają. Wolność rozkwita w obliczu miłości. Miłość bowiem nie tylko nadaje sens ludzkiej wolności, ona także dodaje jej skrzydeł, motywuje ją, czyni ją zdolną do niezwykłej wytrwałości, odwagi i wierności. Człowiek, który kocha staje się zdolnym do heroizmu, do wzniesienia się na szczyty, które nie są osiągalne w żaden inny sposób. Miłość uwalnia od zmęczenia, od zniechęcenia i rozpaczy, od utraty nadziei. Miłość wyzwala od bolesnej przeszłości, od lęku, niezdecydowania, egoizmu i rezygnacji. Miłość jest doskonałym wypełnieniem ludzkiej wolności. Właśnie dlatego św. Augustyn odważył się wołać: "Kochaj i rób, co chcesz" (por. ks. Marek Dziewiecki, Dojrzała wolność).


ZAKOŃCZENIE


Na koniec warto przypomnieć jak Biblia rozwiązuje odwieczny dylemat  ludzkiej wolności w relacji do prawdy, dobra i miłości. Księga Powtórzonego Prawa mówi wprost: "Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy. Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie" (Pwt 30, 15-16.19). Taki jest ostateczny cel ludzkiej wolności.

03.03.2012r.
RODAKpress

 
RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty
RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi
COPYRIGHT: RODAKnet